ŚWIĘTY MIKOŁAJ NIE ISTNIEJE
24 grudnia, 2023, Autor: Letalne PrącieMilusińscy!
Żebyście zamiast scrollowac insta i fejsa scrollowali megawkurwa! Albo raz na kilka dni wyjebali telefon za łóżko i o nim zapomnieli gdzieś tak na dobę. Żebyście w ogóle zdziadzieli i obrazili się na świat,żeby wkurwiali was nowi raperzy i zebyscie zawsze musieli googlować kim jest ten najsłynniejszy youtuber / influencerka i zebyscie wyłysieli na czubkach głowy.
Letalne Prącie
Kur*stwo
10 września, 2023, Autor: NukaMiałam kiedyś u siebie na studiach dwie dziewczyny.
Pierwszą z nich nazwijmy A. Drugą M.
A. z M. zaczęły się przyjaźnić na drugim semestrze pierwszego roku, kiedy to M. do nas dołączyła, przenosząc się z innej uczelni. Na początku jeszcze były w miarę normalne, w sensie szło z nimi normalnie pogadać, wyjść gdzieś czy coś. Było spoko. Na drugim roku zamieszkały już razem. Od tego czasu A. widocznie fascynowała się M. i nawet starała się mieć podobny do niej sposób bycia, czy ubierania. Było to widoczne dla wielu osób na roku. No więc wynajęły razem te dwa pokoje na parterze jednego z domku jednorodzinnych, gdzie na trzeci pokój dołączyła do nich jakaś laska z innego roku. Byłam tam kiedyś u nich na kawie. Nie ukrywam, że wpierw to musiałam sprawdzić, czy kubek do kawy jest czysty, sądząc po tym, jaki rozpierdol panował w kuchni – można było podejrzewać rozwój innej cywilizacji. Brakowało szczurów, serio. A dodam, że z Sanepidu to ja nie jestem.
Na co dzień na uczelni jednym z pierwszych pytań od jednej i od drugiej było: „A co my w ogóle dziś mamyyy?”. Stan zajebania w akcji był niemal widoczny od samego spojrzenia na ich nieskalane żadną głębszą myślą, twarze. Podobno Woodstock jest raz do roku, a tu miało się wrażenie, że one mają go codziennie. O ile M. jakoś jeszcze w miarę wyglądała i trochę dbała o higienę, o tyle A. do higieny było w chuj daleko. Zawsze jak z nią rozmawiałam, musiałam przyjmować odległość dwóch krzeseł, aby nie poczuć tego dziwnego zapachu z ust. Jestem w stanie wiele zrozumieć i zaakceptować, ale jeśli ktoś ma długo nieleczoną próchnicę w kilku zębach, co daje efekty, jakie daje – dystans jest konieczny. Tak waliło przez całe studia, ale teraz nie o tym…
Dziewczyny imprezowały przynajmniej co dwa dni. Jak tylko zdarzało się na uczelni jakieś okienko, leciały na chwilę na chatę „dospać”, potem wracały, albo i nie – a wieczorem zaś kolejne balety. I mimo, że sama nie byłam jakimś nerdem, co nie wynurzał z domu, o tyle tempa ich imprezowania nie powstydziłby się chyba żaden z uczestników Love Paradise. A tych kwestii „love” właśnie było najwięcej. No dobra… Nazywajmy już kurestwo po imieniu.
Z tego co było mi wiadome, latały na grubo po akademikach oblegiwanych przez ich „kolegów”. Budziły się w różnych miejscach i w różnych konfiguracjach. Wiem to nawet nie z plotek, a z faktu, że same zainteresowane były dumne z zaliczania kolejnych typów.
Raz przypadkiem byłam na imprezie z jedną i z drugą. Spierdoliłam stamtąd po kilku godzinach, bo jakieś resztki instynktu samozachowawczego mówiły mi, że zrobię sobie gruby przypał samym tym towarzystwem. Już pomijam, że chlały jak faceci. O ile większość facetów ma głowę do picia, o tyle nie wiem co one wtedy miały… A w klubie już i tak były ostro zaprawione. Wystrzelone na dobre, uderzały na parkiet, a tam już działo się, co dziać się miało. Czasem jedna znikała w kiblu na dłużej, czasem druga. Nie wiem – nawet nie szłam zobaczyć, kto był tam z nimi.
Przyspieszmy czas teraz o kilka lat w przód.
Jakoś tak udawało się im kulać, od zaliczenia do zaliczenia (nie tylko przedmiotów) i wbrew temu, co odpierdalały – dokulały się aż (sic!) do trzeciego roku. Na miesiąc przed obroną – jedna z drugą obudziły się, że to jakąś pracę trzeba pisać. Głęboko czasowo w dupie, zaczęły latać po bibliotekach, z myślą, że oszukają przeznaczenie. A tu chuj. Życie wyciągnęło Jokera.
Wiedząc, że jest już po obiedzie, A. na tydzień przed końcem oznajmiła, że pierdoli to wszystko i że wyjeżdża za granicę. Ciocia załatwiła jej pracę w opiecie u osób starszych i spierdoliła zaraz następnego dnia. Bo i nad czym tu się zastanawiać… Dziś, po latach – myślę, że to wszystko to było zajebiście duże uproszczenie. Po prostu skumała, że obronić się nie obroni, starzy nie dadzą jej w domu żyć, w mieście jest grubo spalona za imprezowanie i kurestwo – dlatego jedynym sensownym rozwiązaniem było zabrać dupę w troki przy pierwszym nadjeżdżającym Flixbusie i zagrać w nowe początki. Tak też się stało.
Po krótkim romansie z opieką, ciotka załatwiła jej jakąś pracę biurową, w której siedzi do dziś. No by w sumie siedziała, gdyby nie fakt, że najprawdopodobniej ciocia załatwiła jej również typa, sąsiada – z pochodzenia Niemca. I tak oto, niczemu nieświadomy Niemiec, związał się z laską, która z Polski wywiozła większy przebieg niż przeciętny Ford, czy Matiz. Jest dla mnie kupą śmiechu, kiedy teraz widzę na Facebooku, jak to dziś gra dobrą żonę i matkę na niemieckiej ziemii. Niczym Kopciuszek zamieniony w Królewnę, musi teraz udawać przed rodziną i znajomymi dobry PR. Przed rodziną, bo przecież jej „wyszło” i ułożyła sobie życie, przed znajomymi, bo przecież: Ej noooo, jakie kurestwoooo? Spójrz – mam męża, dziecko, pracuję.
Przypomnijmy kolejny raz, że innego już wyjścia nie miała, jak tym razem – złapać niemieckie gacie, bo polskich już by na nią zabrakło.
Teraz M.
M. zaszła w ciążę na trzecim roku.
Poznała gdzieś kiedyś jakiegoś typa, z którym to była całe kilka miesięcy i… wpadli. No ale cóż mogła na to rzec – przecież planowane. Co łatwo się domyślić, studiów również nie skończyła. Potem już jak w rollercoasterze. Rozstawała się z tym młodszym typem, potem znów do niego wracała. Koniec końców – w przypływie endorfin i oksytocyny, przyjęła jego oświadczyny i krótko po tym – wzięli cywilny. Ostatecznie to nie przetrwało nawet roku. Akcja rozwodowa i bejbik na karku na jej głowie. Też większych perspektyw nie było, studiów brak, doświadczenia zawodowego również brak, więc trzeba było coś na prędce wymyślić. Młodzik, ojciec dziecka – też jeszcze na studiach, więc no C’ommon, jakie alimenty? Teraz zgadnijcie co…
Pewnie nowy typ? Ha, bin-go! :)
Nawinął się jakiś policjant z własną chatą, który wziął ją i nieswojego bobasa pod dach. Na Facebooku wrzuca jedynie co jakiś czas swoje zdjęcia, prawie jak z jej niewinnych, studenckich czasów…
Tutaj, drogi Czytelniku, pojawia się kilka pytań:
1. Co kieruje faceta do związku z Fordem lub Matizem?
2. Czy taką kobiecą hipokryzję tępić?
2. Czy śmiać się takim ludziom w twarz?
Myślę, że obie lepiej i tak nie mogły trafić. Raz, że nie miały innych perspektyw, a dwa – że Niemiec nic nie wiedział. I chyba dowiedzieć się nie chciał. Jakoś tak tylko… do Polski wcale nie przyjeżdżają. Wiem Czytelniku, że znasz odpowiedź, czemu.
Pytanie numer 4. Czy powinno nam być żal nieświadomego Niemca i pewnie równie mało świadomego policjanta, którzy teraz bawią się z nimi w dom?
Cóż… w obu wypadkach – widziały gały co brały. Nie zdziwiłabym się, gdyby jeden z drugim był regularnie u urologa i nie mógł się z niewiadomych przyczyn doleczyć.
Ale póki aktorzy szczęśliwi, niech karnawał trwa!
Pozdro.
~ Wasza Nuka, jak zawsze.
Róbcie backupy… :(
24 maja, 2023, Autor: kotRóbcie backupy do k*rwy nędzy, bo inaczej skończycie jak ja…
6 dysków, większość działała od lat, najstarszy z 2013. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy jebły się 3.
Jakim cudem?
Klątwa jakaś czy co jest?
Dysk z 2013 wytrzymał najdłużej. Dziś podpinam, zgrzyta, nie odpala się a wewnątrz coś lata.
Prawie 600gb treści od filmów z telefonów, cyfrówki itd z lat 2010-2020, przez zdjęcia, nagrania audio ważnych dla mnie chwil w tym tej najważniejszej, własne teksty, nagrania z neta których już nie ma, mniej potrzebnych pierdół i rzeczy pobieralnych.
Pewnie będę musiał wyłożyć 2 kafle za odzyskanie tego, o ile w ogóle będzie taka możliwość bo wewnątrz chyba coś lata. I pytanie jak u takich odzyskiwaczy z prywatnością danych, żebym się nie dowiedział, że stanę się sławny na Youtube czy innym Tiktoku za jakieś stare odpały.
Inny dysk? 256 gb, używka, więc w sumie możliwe było, że się spieprzy, ale Crystal disk info nic nie zgłaszał. Wywaliło prąd, poszło pewnie jakieś przepięcie do Huba, z dysku zmiotło najpewniej tablicę. 50 gb nagrań radiowych poszło w pizdu, poprzednie 100 z reinstalacją systemu 5 lat wstecz, bo zapomniałem, że program zapisywał w dziwnym katalogu.
1tb z muzyką, padł w lutym, na szczęście naprawialny, ale nadal jeszcze czeka.
Co, że robiłem backupy jak dysk z backupami nie jest na tyle pojemny, by pomieścić wszystkie inne?
Noż kurwa mać!
Mogłem niby nie przewozić starego 10 letniego HDD bo wiadomo że swoje latka miał i przeżył wiele, ale no czasem był potrzebny instant.
Miałem se wystawić kompa z domu po zdalnym i nie przenosić dysków które nie są najpotrzebniejsze. W weekend jeszcze chodził. Zabiły go pewnie jakieś nierówności na drodze.
Róbcie backupy, wyjebcie nawet 600 zł na 5, 6 tb aby później nie musieć płacić 1500 lub więcej z szansą, że nie odzyskacie danych tak czy tak w formie, w której chcecie
Idę kupować 6tb…
Wiejski mat perliczkowy
9 kwietnia, 2023, Autor: Letalne PrącieMoi rodzice przeprowadzili się na wieś kilka jakieś 10 lat temu. Cisza, spokój, rzeka, las, fajni sąsiedzi.
Ostatnio jednak trudno u nich wytrzymać w ogrodzie, bo po sąsiedzku ktoś sobie założył hodowlę perliczek. A perliczki to takie skurwysyńskie stworzenia, co piłują gardło non stop. Serio, nie przestają napierdalać póki nie zasną. Wrażenia przy otwartych oknach są podobne do tego, jakby ktoś obok robił remont codziennie, w niedziele i święta, tylko zamiast wiertarką nakurwiał dziury kurami czy coś.
Pytam rodziców, czy nie próbowali czegoś z tym zrobić, przecież to idzie ocipieć w takiej atmosferze. Otóż próbowali:
Porozmawiali z sąsiadami i wspólnie zgłosili się do pani sołtys, która okazała się… właścicielką hodowli perliczek :D
– No dobra, a jakoś na około? Nie wiem no za zakłócanie ciszy to chyba można na policję zgłosić?
Nie zgadniecie kim jest mąż pani sołtys :D
Tagi: Perliczki