Późno już, a wkurw tuż, tuż…
29 grudnia, 2012, Autor: ErniW sumie to na ten rok wyjątkowo – nie było jeszcze żadnych planów. Pomyślałam, że teraz będzie zajebiście smutno. Nie ma nikogo. Nikt nie daje znaku życia…
Znajomi gdzieś rozpieprzeni po całym świecie, nierozgarnięci i szukający wiecznej przygody.
Zapomnieli o sobie. Zapomnieli i o mnie. Masz pojęcie?
Kiedyś widujący się dzień w dzień, nie mogący wytrzymać bez widoku swoich twarzy nawet jednego, pieprzonego dnia, a teraz? Co roku na sylwestra gdzieś wybywałam i bawiłam się świetnie. Zawsze coś, gdzieś, z kimś – i tak do białego rana. I powiem wam, że nie było sztucznie, pretensjonalnie. Nie było wyrachowania, masek, całej tej otoczki… Otoczki takiej, jaka jest teraz. Jakaś czysto wirtualna odsłona dzisiejszych znajomości. Wkurwia mnie to.
W zeszłym roku było wspaniale i spontanicznie… Poznałam wiele ciekawych osób. To nic, że drogi nam rozeszły się całkowicie w odmienne strony, ale bynajmniej było zajebiście, tak inaczej, świeżo i
imprezowo. Zapamiętam to na długo. Kij z tamtymi ludźmi…
Do teraz. Parę godzin temu otrzymałam zaproszenie – na domówkę. Ma być kulturalnie, dużo ludzi, fajny klimat i znajome twarze. I wiecie? Nawet bym się zgodziła, poszłabym, gdyby nie to, że 15 minut później dzwoni do mnie inna osoba i pyta się, czy nie spędziłabym z nią sylwestra gdzie indziej, również na imprezie. I tak siedzę, dłubię w nosie i się zastanawiam nad nimi wszystkimi… Pytam się, kurwa – wszyscy – „moi drodzy przyjaciele” – gdzie wy kurwa byliście, jak w ciągu roku chciałam z wami pogadać, albo podzielić się dobrym, albo popieprzonym i skrajnie chuj…, owym dniem? Pytam, gdzie wy wtedy byliście? Retoryka tego pytania jest oczywista, bo pojawialiście się jak szczypiorek na wiosnę i przez kurwa resztę roku, istnieliście jako marne nasionka w paczuszkach. Nie było nikogo. Mniej niż zero. Wasze kłopoty tym samym, urastały do rangi problemów z erekcją, musiałam każdorazowo znajdować złoty środek na odtrutkę w jaką się pakowaliście – czy to złe związki, bolące serca, złamane zęby, stłuczone kolana, czy zły lakier do paznokci… Wtedy każdy pamiętał, że istnieje ktoś taki jak ja, jakaś dusza pod postacią ciała, która nieznanym wam cudem – wyciągnie was z gówna. To było coś, nie? Patrz, dostawałeś olśnienia po rozmowie ze mną, zauważałeś, że mam rację, że idzie z tego wyjść i nie warto się poddawać. Ale – kiedy przyszło ci się zapytać – co u mnie, głos stawał ci w gardle. Zapominałeś języka, który dotychczas bełkotał tylko błahe problemy pod twoim imieniem. Odpowiadałam, że w porządku, bo i tak byś nie zrozumiał, choć dobrze wiesz, że gdybyś tylko się wysilił – gdybyś był zainteresowany tym, co dzieje się u mnie – dowiedziałbyś się, o co chodzi. Jednakże, jak każdy, miałeś wyjebane drogi przyjacielu. „Przyjacielu” – sama nazwa już mnie wkurwia i ma coś z fałszu. Żałosne. Ludzie tak bardzo lubią mówić o sobie, a tak rzadko pytają innych, co u tych słychać. I wiesz? Chciałabym mieć twoje problemy, bo słuchając moich, musiałbyś wstawić nowy aparat słuchowy. To tyle – mój drogi/moja droga. Uszy mnie teraz bolą od twoich problemów. A wiesz dobrze, że oszczędzam je na starość, aby posłuchać kiedyś swoich wnuków. Tym samym – wybierz się kurwa w towarzystwie swojej osoby – tam, gdzie mi chcesz zaserwować swoje końcoworoczne, pijane – ptasie radio.
Z piękną dedykacją: „DLA WSZYSTKICH MOICH PRZYJACIÓŁ”. Tak. Pozdrawiam was serdecznie i happy new year wam życzę, skurwysyny.
Mały? A może nieźle popierdolony?
5 kwietnia, 2013, Autor: Szturmierz92Ewolucja – czym ona tak na prawdę jest. Jeszcze przed przeczytaniem wkurwa, do którego się właśnie odnoszę, (na co subtelnie wskazuje tytuł) leząc w łóżku doszedłem do pewnych wniosków. Człowiek w pewnym momencie swojego rozwoju, czyt. ewolucji popełnił błąd. Zboczył z kursu i w imię własnej chciwości, zapisanej od urodzenia w sercu każdego człowieka zaczął sam pod sobą kopać kurewsko głębokie dołki. To trwa do dziś, z tym że teraz zdaje się że zapierdalamy z tym kopaniem jak nigdy przedtem. Wszystkie „zdobycze techniki” jak komputery, antybiotyki, telefony czy druk tak na prawdę są efektem ubocznym skurwysyństwa ludzi. Przecież gdyby nie zimna wojna, nie było by internetu, co za tym idzie swoje wywody co najwyżej mógłbym przelać na kratkę i schować do szuflady. Człowiek od pewnego momentu, kiedy to potrafi myśleć, jest świadomy tym kim jest i przoduje w tym ponad wszystkie istnienia na tej planecie wycwanił się i za jedynego wroga z jakim mógłby stoczyć ciekawą, równą walkę jest drugi człowiek. Stąd Narodowości, Państwa itp. <Kilka minut przerwy na papierosa> Dobra. Stąd amerykanie chcą być najlepsi na świecie, rosjanie nie chcą być gorsi ciągnie to za sobą spiralę nienawiści i wiecznej konkurencji wciągając w to wszystkie narody świata. Stąd wojny, nienawiść i zachowania takie jak rasizm itp. Powstały religie, które miały za zadanie jednoczyć ale i poróżniać. W końcu doszło do tego że Chrześcijaństwo jako zbiór zasad i wytycznych podzieliło się na tysiące obozów, islam to samo, buddyzm czy hinduizm podobnie – wszędzie konkurencja i chęć udowodnienia że moja religia jest najlepsza. Na każdej z płaszczyzn człowiek, mimo że (jak podaje dzisiejsza nauka) pochodzący od jednego stworzenia, za wszelką cenę chce być lepszy od drugiego. Co ciekawe ta wzajemna nienawiść i pęd za panowaniem nad światem cechuje każdego z nas i podświadomie pokazuje że każdy z nas jest taki sam, bez względu na to w jakim zakątku globu przyszło na prowadzić te smutne jak pizda życie. Gazy bojowe, czołgi, karabiny, ale i maszyny do pisania, komputery, środki wszelakiego transportu, leki powstały albo po to by zastraszyć bądź unieszkodliwić drugiego człowieka, albo przez to by zneutralizować skutki takiego własnie działania. Człowiek ujebał sobie w głowie że zielone papierki jak i krążki ze stopów różnych metali mają zajebista wartość, za które warto zabijać a nawet ryzykować własnym życiem. Ewolucja z czasem pokazała że są cwaniaczki, którzy w imię swoich popierdolonych zasad wysyłają na śmierć swoich braci, z własnego podwórka, uprzednio wpajając im wymyślone przez nich zasady i dogmaty, samemu nie ponosząc osobistych strat a jedynie zyskując rzekome dobra. Patrząc na braci mniejszych tj. zwierzęta nie spotkamy się z autodestrukcją gatunków. Bo pomimo tego że i w ich świecie powstają grupy, jakieś stada, watahy, to mniej inteligentne stworzenia nie zatraciły się w kurestwie i potrafią żyć w równowadze. Z nami kiedyś też tak było, ale niestety, człowiek z natury jest skurwysynem, na nasze nieszczęście inteligentnym skurwysynem i jak sami widzimy to go gubi a z czasem zgubi go to bezpowrotnie.
Podsumowując, ewolucja zrobiła z nas chciwych, nienawistnych imbecyli, pozostawiając po części zwierzęce instynkty, dokładając do tego świadomość i wysoką inteligencję. Okazało się to mieszanką wybuchową, która to pozwoliła nam palić za sobą wszystkie mosty w imię umownych, płytkich wartości, które w głowach każdego innego gatunku na tej planecie nie mieściły by się nigdy. Na własne życzenie ślepo brniemy coraz głębiej w gówno, z którego zdaje się nie ma już powrotu. I teraz pytanie, czy cała ta technologia, zdobycze ludzkiej inteligencji i pomysłowości warte są tego by obrócić w proch to wszystko dzięki czemu powstaliśmy?
3majcie się!
Tagi: ewolucja, ludzkość, nienawiść, śwait, technika, zaslepienie, zdobycze, ŻyciePrzetargi kurwa jebane…
5 grudnia, 2012, Autor: SzakalakaKurwa jak sam temat wskazuje chodzi o przetargi. Przetargi dotyczyły odśnieżania miasta… Kurwaaa i się okazało, że przetargi wygrała firma odśnieżająca, która jest 35km od miasta. Wyobraźcie sobie co się będzie działo jak miasto zasypie… Zanim te chuje dojadą to kurwa jeden wielki pierdolony korek będzie. Wróć… Ulice będą puste, bo nikt nie wyjedzie. Teraz we wtorek już trochę śniegu popadało to w ogóle jechać się nie dało, a miasto zaoszczędzi przez to 150tys. polskich złotówek.
Można pomyśleć, że radni miasta pomyśleli o bezpieczeństwie na drogach. Kierowcy jadąc po tych nieodśnieżonych drogach jechali kurwa niesłychanie szybko, bo aż 10km/h, a więc radni i burmistrz odnieśli sukces!
Gratulować kurwa, gratulować…
Zima zła
25 stycznia, 2010, Autor: KirciaW Polsce w ostatnich latach dziwnie się dzieje. Albo jest jak w listopadzie lub są siarczyste mrozy tak jak w tym roku. Od końca tego tygodnia mrozy dają się mocno we znaki. Ni tu pójść do sklepu, ni do miasta, ni na spacer, czyli nigdzie dupy nie chce się ruszać. (Na szczęście mam wolne). A przecież słoneczko świeci. Pewien czas temu szłam na przystanek i miałam na wierzchu kilka kosmyków włosów. Dochodzę, a tu patrzę są oszronione. No jak pseudo pani zima!
Jak się włącza TV bądź internet to bębni od tematu, że ciągle zimno. Już nie chce się aż słuchać. Ciągle pokazują jakieś szkody wyrządzone i szukają bezdomnych, by uchronić ich przed zimnem. To bardzo szlachetne z ich strony. Tylko z roku na rok rośnie liczba bezdomnych, bo nawet takie syfiaste bloki komunistyczne drożeją. Jeszcze się dziwią, że tak dużo osób trafia na bruk. Jak człowiek jest bezdomnym to tak ciężko się wybić, a miasto nie da mieszkania. Nie tak dawno temu oglądałam jak jakieś biedne rodziny mieszkały w nowych barakach danych w zeszłym roku i przychodzą do tych ludzi bardzo duże rachunki za prąd (po ponad 1000zł), ponieważ grzeją i grzeją, a nadal jest zimno. Jeszcze był mocny szron na rurze. Sprawa za pomocą mediów poszła do urzędu miasta. A urzędasa gówno obchodzi. Jakiś typ (urzędas) powiedział, że te baraki są dobre i nowe (i koniec)! To się nazywa podejście – kupię im, żeby się odpie… i mam to w dupie. Domyślam się, że dużo osób jest chorych i są potworne kolejki do lekarza.
W czwartek ma śnieżek padać (oraz ma ciśnienie spaść) i będzie wiał wiatr. I tak źle i tak źle. Polska to taki kraj, gdzie zwykły obywatel ma mało do powiedzenia. Jak jesteś biedny to bardziej cierpisz. Pogoda najczęściej jest zwalona we wszystkich porach roku.
Kąpielówki po raz drugi
24 stycznia, 2010, Autor: ZiutekPoszedłem wczoraj na siłownię. Przypominam, że pisałem już kiedyś, jak bardzo wkurwia mnie sznuereczek w kąpielówkach. Zainteresowanych odsyłam do archiwum. Ale wczoraj, wczoraj sznureczek po prostu przegiął. Przegiął i już.
Skończyłem ćwiczyć, wyciągam z plecaka kąpielówki, idę pod prysznic. Ale patrzę na kąpielówki, patrzę i co? No jasne, kurwa, sznureczek z jednej strony wciągnięty. Kurwa! Więc stoję i kombinuję, i wpycham ten pieprzony sznureczek z powrotem, żeby wylazł przez dziurkę. Ale idzie wolno, bo kąpielówki są ze śliskiego materiału, więc stoję i wpycham, i wpycham, i wpycham. Aż się ktoś popatrzył co ja tam kombinuję. Kurwa, czuję się jak debil. W końcu wepchałem, poszedłem pod prysznic, założyłem na tyłek, poszedłem na basen.
Popływałem, poszedłem na saunę, odpocząłem, wracam.
Podchodzę do szafki, chcę ściągnąć kąpielówki, patrzę, patrzę i co kurwa widzę? Ja pierdole, kurwa mać, supeł, supeł mi się kurwa zrobił!
I stoję znowu jak ten debil przy szafce i kombinuję jak go rozwiązać. Ale tak się szmaciarz zaciągnął, że nie mogłem, pięć minut tam stałem i nic. I znów ktoś się patrzy i pewnie se myśli „co on tam grzebie przy tych majtasach”, i pewnie ma mnie za jakiegoś szatniowego dewianta, albo kogoś jeszcze gorszego. I kurwa nie mogę tego rozwiązać, a jak nie rozwiążę to co będzie? Mam iść w mokrych majtasach do domu, na takim kurwa mrozie, przy minus 20? Nie, kurwa, więc ściągam kąpielówki z zawiązanym sznureczkiem, z mozołem, ledwo przeciskając je przez tyłek. I tak dobrze, że niedawno schudłem, dwa miesiące temu to dopiero miałbym problem.
Ale ok, spakowałem się, spoko, luz. Po siłowni stwierdziłem jednak, że dawno nie byłem w kinie, zdecydowałem, że zaglądnę. Była 17:29 kiedy stanąłem pod kasą, patrzę co tu grają i co zaczyna się niedługo, oo, jest Sherlock Holmes. Zaczyna się o 17:30. Stwierdziłem, że to super, bo akurat zdążę zanieść plecak do szatni w Galerii, przecież na początku i tak jest 20 minut reklam, jeśli nie więcej, niczego nie stracę. Idę więc do szatni, oddaję plecak, wracam, nie wiem ile mi to zajęło, ale góra 5 minut. Wchodzę na salę kinową i co? Kurwa, jeden jedyny raz w życiu widzę, żeby przed seansem nie było 20 minut reklam. Akurat wtedy, gdy kilka minut się spóźniam. I film już leci, kurwa, a ja nie wiem czy coś ważnego przegapiłem. Kurwa, kurwa, kurwa!
Ale mija sobota, nadchodzi niedziela. Mróz jak skurwysyn, inaczej się tego nie da opisać. Nie chce się nawet dupy ruszyć na zewnątrz. Ale stwierdzam, że się zrelaksuję. Pakuję rzeczy, jadę na siłownię, pobiegam na bieżni to mi dobrze zrobi. I faktycznie, zrelaksowałem się, zrobiłem trochę ćwiczeń na klatę, parę na biceps i triceps, no i brzuch. Jeszcze trochę orbitreka i zmywam się do szatni. Pójdę sobie na basen i saunę, w taki mroźny dzień super mi to zrobi.
Otwieram plecak, wyjmuję kąpielówki…
KURWAAAAAAA! Zapomniałem wczoraj w domu rozwiązać ten pierdolony supeł!!!!!!!!!