Wkurwy oznaczone tagiem: ‘głupota’
Związek WIDMO
17 maja, 2015, Autor: SzturmierzRzecz będzie się miała o relacjach damsko-męskich. W pierwszej chwili miałem napisać „o miłości”, ale to z pewnością zbyt głębokie słowo żeby tak to określać. To był jebany jednorazowy wybryk, do tego po alko. Przynajmniej z JEJ strony. Minęło już trochę czasu od tego co się wydarzyło i co pokrótce poniżej opiszę. Mimo to, kiedy przechylę kilka głębszych nadal o tym myślę, myślę o NIEJ, a ściślej mówiąc o tym co ONA miała w głowie tamtego wieczora. Dobra, bo zaczynam przynudzać. Nie potrafię pojąc kurwa do dziś, tak kurwa debilnego zachowania. Ogólnie muszę przyznać, że jestem dość uczuciowym człowiekiem. Związek z kobietą traktuję na prawdę poważnie, od samego początku, do jego ewentualnego końca – taki jestem i nigdy nie chciał bym tego zmieniać. Z niesmakiem, ale i poniekąd podziwem patrze na tzw.”ruchaczy”, szukających panienek na „jeden raz”. Wg mnie trzeba być niezłym skurwysynem, żeby iść na imprezkę, wyrwać laskę i w dyskotekowym kiblu, bądź pobliskich krzakach wyżyć się seksualnie, na drugi dzień zapomnieć o całej sprawie, ograniczając się co najwyżej, do sprośnych opowieści przy kumplach na temat całego zajścia. Znam kilku takich ludzi, ale wiem też, że dziewczyny wcale nie bywają lepsze. Nie, kurwa, nie jestem szowinistą. Po prostu z doświadczenia wiem, że i kobiety postępują podobnie. Ale nie o tym chciałem, żadna nie zaciągnęła mnie do łóżka tamtej nocy – luźna guma. :D
Kolega miał urodziny. Wypadało więc się na nich pojawić. Zakupiłem więc to co trzeba – a już na pewno wypada – i ruszyłem do klubu, w jakim całe towarzystwo miało się spotkać. Jak niemal zawsze dotarłem ostatni. Nie wiele myśląc wygłosiłem uroczystą formułkę jubilatowi i wręczyłem skromny podarunek. Wypiłem piwo, potem następne, a po nim jeszcze kilka – w końcu stawiał, grzechem było by odmówić. W gronie zaproszonych osób było kilka dziewczyn, kilka z nich znałem, kilka widziałem po raz pierwszy na oczy. Z damskiego grona w oczy rzuciła mi się smutna, cicha, jakoś nieobecna dziewczyna sącząca przez słomkę piwo z sokiem (kurwa nie wiem jak można, ale chuj, kto co lubi). Jak się dowiedziałem, zeszłego dnia, pewien chłopak w którym była zakochana odrzucił jej zaloty, co było powodem takiego jej nastroju. Po jakimś czasie, wspomniana dziewczyna otworzyła się, zaczęła uśmiechać i ogólnie dołączyła do wspólnej zabawy. Nie minęło 15ście minut, może więcej a ONA zaczęła spoglądać na mnie zalotnie. Zaczęły się szepty między dziewczynami, śmiechy chichy, więc już nieco podchmielony zdecydowałem się zagadać do wyżej wspomnianej. Głównie chciałem się dowiedzieć, dlaczego przez pół wieczora siedziała smutna itd. Wtem, po krótkiej rozmowie usiadła mi na kolanach. Oho, robi się ciekawie pomyślałem…
W zasadzie nawet dobrze nie pamiętam, kiedy i jak to się stało. Nasze oczy zbiegły się w jednej chwili, a za nimi usta. I tak w romantycznym uścisku trwaliśmy przez kilka minut. Nie chciałem obściskiwać się z nią przy wszystkich – no bo też bez jaj. Więc zaproponowałem ażebyśmy poszli gdzieś w bardziej ustronne miejsce. Z całej imprezy zaczęli wykruszać się już ludzie, więc i my odeszliśmy od stolika. Zaproponowała mi, abyśmy wyszli z klubu, ja i tak musiałem zapalić, więc nadarzyła się dogodna okazja pomyślałem. Było już dość późno, zaproponowałem więc, że dla bezpieczeństwa i mojego spokojnego sumienia odprowadzę ją do domu, albo przynajmniej w jego okolicę. Oddałem więc jej swoja kurtkę i obejmując się na wzajem ruszyliśmy we wskazane miejsce. Było na prawdę fajnie i przyjemnie. Kiedy to już znaleźliśmy się pod jej domem, zaproponowała mi, ażebym wszedł do środka. <A teraz poproszę o spokój i utrzymanie fantazji na wodzy moi mili :D>. Jako że nie jestem tzw. „ruchaczem” szukającym jednorazowych przygód (niektórzy nazywają to miękką kluchą itp.) a z zasady nie robię tego na pierwszej randce (co prawda nawet randką tego nie można było nazwać), to sprytnie odmówiłem. Długo próbowała mnie nakłonić, żebym jednak zmienił zdanie. Nie powiem, nie było mi łatwo, ale chuj, dałem radę. Nasze rozterki trwały do godziny ok. 4 nad ranem. W końcu ONA poszła w swoją stronę no i ja w swoją.
Jakieś dwa dni później, rozmawiałem o całym zajściu z kumplem, który dobrze znał tę dziewczynę. Ja się okazało, oboje rozmawiali o tym ze sobą wcześniej. I teraz kurwa najlepsze! Dowiedziałem się wtedy od tego kolegi, że to PRZEZE MNIE nie jest z kolesiem, który jej nie chciał, bo ktoś widział nas razem w klubie tamtego pamiętnego wieczora. O kurwa! pomyślałem – nie ładnie. Wkurwia mnie bezpodstawne pierdolenie i krętactwo. Zastanawiałem się, dlaczego wtedy nie napisała do mnie, niczego nie wyjaśniła. Że niepotrzebnie doszło do tego co opisałem wyżej, że żałuje, że to był błąd – ALBO COKOLWIEK kurwa, tylko żali się mojemu kumplowi, że jakimś kurewskim cudem spierdoliłem jej związek. Który to de facto nawet nie miał w tamtej chwili racji bytu. Postanowiłem napisać do niej o całym zajściu, przeprosić za to, co się stało itp. jednocześnie zaznaczając że JA osobiście niczego nie żałuję i że było fajnie. To co działo się potem jest już mało istotne względem całej sprawy.
Kurwa, do dziś nie wiem na kiego chuja pchała mi się na kolana, całowała, przytulała i pierdoliła słodkie epitety? Szukała kurwa pocieszenia, czy może wyobrażała sobie mnie jako jej niedoszłego chłoptasia, kiedy to siedzieliśmy razem w tym jebanym klubie. Co trzeba mieć kurwa w głowie, żeby tak się zachować? Nawet jeśli tak było, to z całej tej sprawy to ja wyszedłem na frajera, ale nie to mnie nawet najbardziej wkurwia. Wkurwia mnie już samo to jak się zachowała! A żeby było śmieszniej w przeszłości miałem już całkiem podobną sytuację. I niby nie myślę o tym, niby jest to poza mną, ale jeśli na prawdę by tak było, nie pisał bym o tym teraz, nie w pełni trzeźwy. Bo tak jak wspomniałem jestem dość uczuciowy i nawet taka akcja coś dla mnie znaczyła, coś wyryła w moim kurwa biednym serduszku. Idę kurwa spać, bogatszy o nowe doświadczenie – ja was kobiety nigdy kurwa nie pojmę, nawet już się nie staram.
Pierdolę to, nigdy więcej.
Tagi: dziewczyny kobiety, głupota, miłość, związkiAutobus i jebane atrakcje poniedziałkowe
14 lutego, 2011, Autor: FeatherNa wstępie zaznaczę: podziękowania dla użytkownika Ketonal, za doskonałą wizję zjebanego poniedziałku – wszystko się kurwa sprawdziło – no może prócz tego o Eurowizji, której po prostu nie śledzę, którą mam w dupie i już.
Czyli wszyscy oczywiście pierdolili o walentynkach – ba! – nawet było przedstawienie, niby zabawne, ale i tak do dupy bo bez polotu i wszystkie motywy zajebali z reklam itp. gówien, które mało, że wkurwiają, to są jeszcze w pieprzonej gospodarce potrzebne. Ale… przejdę może do omówienia samego tematu tego wkurwa. Otóż, rano sobie wstaję do szkoły, budzik dzwoni, a na moich ustach pojawia się charakterystyczne „Kurwa mać”. No ale jakoś podniosłem tyłek i wstałem, ubrałem się i zjadłem skąpe śniadanie (bo mi się kurwa żreć nie chciało!) i wyruszyłem na autobus. Idę jeszcze do kiosku po bilety, ulokowanego naprzeciwlegle do przystanku, przechodzę przez ulicę bez problemu staję i czekam w kolejce, a przede mną jedna osoba. Babsztyl jebany stał i napierdalał coś do kolesia w kiosku, no ja jebie, liczyła sobie kurwa jego mać pieniążki co do jednego złamanego grosza. Myślę sobie, „No kurwa jak ona tak będzie stać i smęcić przy tym okienku to spóźnię się na autobus, a tą grubą dupę przy oknie opieprzę równo ile wlezie”. Ale o dziwo wtedy właśnie odeszła od kiosku, i jej szczęście, bo na końcu języka miałem „prośbę” ruszenia swego zadu skierowaną wprost na jej osobę. Chuj z nią sobie pomyślałem, kupiłem bilety, wróciłem szybko na przystanek, wsiadam do autobusu, patrzę, a przez myśl przechodzi mi tylko jedno „Ja pierdole, ile ludzi”. Na dodatek autobusik malutki, wszystkie siedzenia zajęte, chmara osób kisi się przy kasownikach i za chuja nie chcą mnie dopuścić. No kurwa oni sobie stoją ze skasowanymi biletami, trzymając się poręczy, a ja nie robię w sumie nic poza próbą utrzymania równowagi. Szukam wciąż jebanego kasownika – jest! – wreszcie ktoś przesunął swoją dupę i skasowałem bilet, złapałem się pierwszej lepszej poręczy – no i jadę. Sądziłem, że większość osób powysiada na kolejnych przystankach – a chuj! Gdzie by tam – wpierdoliło się ich jeszcze więcej! Było tak ciasno, że już nawet poręczy się nie mogłem trzymać. Ukradkiem spostrzegłem między tym tłumem, że cały przód koło kierowcy jest wolny… W pierwszej chwili sobie myślę, że może bym się tam jakoś dostał, ale dupa! Gdzie tam, nawet o jeden pełny krok się nie przesunąłem, żadne mnie kurwa nie przepuściło – a kurwa wszyscy stoją na środku – a przód wolny. Dlaczego ci idioci po prostu tam nie poleźli na przód tylko stoją jak w jednym jebanym garnku, ściśnięci w chuj. Ale nikt oczywiście rzyci nie ruszy. Bo po co?! Moment krytyczny nastał, gdy jakiś kurwa przymuł – dzieciak – na dodatek wyższy ode mnie, bo kurwa oczywiście muszę mieć 166 cm, a tamten o dobre 10 cm wyższy i szerszy. Nic by w tym nie było strasznego, gdyby nie fakt, że ten kutafon miał tak upchany plecak, tak rozepchany, że bez przerwy ja obrywałem jak nie w twarz to po szyi… kurwica mnie tam chciała wziąć. Koniec podróży – przystanek docelowy – chcę wysiąść, każdy z tłumu wysiada, ten z plecakiem kurwa stoi… Jak go szturchnąłem w ten ujebany po brzegi tobół to dopiero posunął się naprzód do wyjścia. Jak wysiadłem z tego zasranego pojazdu, to mówię wam, uczucie nie do opisania, taka wolność i świeże powietrze (aż za świeże… jebany mróz). Ciąg dalszy to już szkoła, a więc oczywiście lekcje były tak skurwysyńsko nudne, że aż się rzygać chciało. Ale chociaż teraz mam spokój, a po napisaniu tego wkurwa mi trochę ulżyło.
Teraz czas na jakiś „morał tej bajki”. Więc morał tej bajki jest krótki i niektórym znany – jeździsz autobusami – wkurw gwarantowany. I chuj, że rym dziadowski, a jego motyw przestarzały i zerżnięty z reklamy. Po prostu ja nie rozumiem, dlaczego kurwa ludzie tak nie myślą logicznie, i zamiast ci co mogli, nie ruszyli dupska do przodu tylko stali i gapili się jak wół na malowane wrota. Na dodatek – nawet mi połowa dnia nie minęła – a tu już, takie popierdolone ceregiele z zajebanym autobusem. Przynajmniej w szkole nikt nic nie odpierdolił i miałem spokój. To tyle na dzisiaj, dziękuję za uwagę.
Tagi: autobus, Bezmyślność, głupota, poniedziałek, walentynki, zjebany