Wkurwy oznaczone tagiem: ‘Bezmyślność’
Autobus i jebane atrakcje poniedziałkowe
14 lutego, 2011, Autor: FeatherNa wstępie zaznaczę: podziękowania dla użytkownika Ketonal, za doskonałą wizję zjebanego poniedziałku – wszystko się kurwa sprawdziło – no może prócz tego o Eurowizji, której po prostu nie śledzę, którą mam w dupie i już.
Czyli wszyscy oczywiście pierdolili o walentynkach – ba! – nawet było przedstawienie, niby zabawne, ale i tak do dupy bo bez polotu i wszystkie motywy zajebali z reklam itp. gówien, które mało, że wkurwiają, to są jeszcze w pieprzonej gospodarce potrzebne. Ale… przejdę może do omówienia samego tematu tego wkurwa. Otóż, rano sobie wstaję do szkoły, budzik dzwoni, a na moich ustach pojawia się charakterystyczne „Kurwa mać”. No ale jakoś podniosłem tyłek i wstałem, ubrałem się i zjadłem skąpe śniadanie (bo mi się kurwa żreć nie chciało!) i wyruszyłem na autobus. Idę jeszcze do kiosku po bilety, ulokowanego naprzeciwlegle do przystanku, przechodzę przez ulicę bez problemu staję i czekam w kolejce, a przede mną jedna osoba. Babsztyl jebany stał i napierdalał coś do kolesia w kiosku, no ja jebie, liczyła sobie kurwa jego mać pieniążki co do jednego złamanego grosza. Myślę sobie, „No kurwa jak ona tak będzie stać i smęcić przy tym okienku to spóźnię się na autobus, a tą grubą dupę przy oknie opieprzę równo ile wlezie”. Ale o dziwo wtedy właśnie odeszła od kiosku, i jej szczęście, bo na końcu języka miałem „prośbę” ruszenia swego zadu skierowaną wprost na jej osobę. Chuj z nią sobie pomyślałem, kupiłem bilety, wróciłem szybko na przystanek, wsiadam do autobusu, patrzę, a przez myśl przechodzi mi tylko jedno „Ja pierdole, ile ludzi”. Na dodatek autobusik malutki, wszystkie siedzenia zajęte, chmara osób kisi się przy kasownikach i za chuja nie chcą mnie dopuścić. No kurwa oni sobie stoją ze skasowanymi biletami, trzymając się poręczy, a ja nie robię w sumie nic poza próbą utrzymania równowagi. Szukam wciąż jebanego kasownika – jest! – wreszcie ktoś przesunął swoją dupę i skasowałem bilet, złapałem się pierwszej lepszej poręczy – no i jadę. Sądziłem, że większość osób powysiada na kolejnych przystankach – a chuj! Gdzie by tam – wpierdoliło się ich jeszcze więcej! Było tak ciasno, że już nawet poręczy się nie mogłem trzymać. Ukradkiem spostrzegłem między tym tłumem, że cały przód koło kierowcy jest wolny… W pierwszej chwili sobie myślę, że może bym się tam jakoś dostał, ale dupa! Gdzie tam, nawet o jeden pełny krok się nie przesunąłem, żadne mnie kurwa nie przepuściło – a kurwa wszyscy stoją na środku – a przód wolny. Dlaczego ci idioci po prostu tam nie poleźli na przód tylko stoją jak w jednym jebanym garnku, ściśnięci w chuj. Ale nikt oczywiście rzyci nie ruszy. Bo po co?! Moment krytyczny nastał, gdy jakiś kurwa przymuł – dzieciak – na dodatek wyższy ode mnie, bo kurwa oczywiście muszę mieć 166 cm, a tamten o dobre 10 cm wyższy i szerszy. Nic by w tym nie było strasznego, gdyby nie fakt, że ten kutafon miał tak upchany plecak, tak rozepchany, że bez przerwy ja obrywałem jak nie w twarz to po szyi… kurwica mnie tam chciała wziąć. Koniec podróży – przystanek docelowy – chcę wysiąść, każdy z tłumu wysiada, ten z plecakiem kurwa stoi… Jak go szturchnąłem w ten ujebany po brzegi tobół to dopiero posunął się naprzód do wyjścia. Jak wysiadłem z tego zasranego pojazdu, to mówię wam, uczucie nie do opisania, taka wolność i świeże powietrze (aż za świeże… jebany mróz). Ciąg dalszy to już szkoła, a więc oczywiście lekcje były tak skurwysyńsko nudne, że aż się rzygać chciało. Ale chociaż teraz mam spokój, a po napisaniu tego wkurwa mi trochę ulżyło.
Teraz czas na jakiś „morał tej bajki”. Więc morał tej bajki jest krótki i niektórym znany – jeździsz autobusami – wkurw gwarantowany. I chuj, że rym dziadowski, a jego motyw przestarzały i zerżnięty z reklamy. Po prostu ja nie rozumiem, dlaczego kurwa ludzie tak nie myślą logicznie, i zamiast ci co mogli, nie ruszyli dupska do przodu tylko stali i gapili się jak wół na malowane wrota. Na dodatek – nawet mi połowa dnia nie minęła – a tu już, takie popierdolone ceregiele z zajebanym autobusem. Przynajmniej w szkole nikt nic nie odpierdolił i miałem spokój. To tyle na dzisiaj, dziękuję za uwagę.
Tagi: autobus, Bezmyślność, głupota, poniedziałek, walentynki, zjebanyLekarz idiota
12 lutego, 2011, Autor: FeatherTo było w sumie dość dawno kiedy miałem 11 lat i zasuwałem do 5 klasy podstawówki. Pamiętam, że zaczęły mi się wtedy jebane problemy z żołądkiem, czyli kurwa sraka naprzemiennie z betonowym gównem aka zatwardzenie. Mamusia oczywiście była niebywale tym przejęta, no bo w końcu nie na żarty – tydzień przerwy – woda z dupy – i tak ciągle. Dochodziły do tego nudności i brak apetytu. Jeszcze szkoda bardzo wielka, że nie rzygałem co tydzień, bo by mnie krew na miejscu zalała. Szkołę opuszczałem, a nauczycieli jebało, że coś mi się dzieje. I tak w sumie, to wyszło na to, że regularnie co tydzień lekarz – facet – mnie widział z tymi samymi dosłownie zasranymi objawami. Sedno sprawy – przez ponad miesiąc męczyłem się tak z tymi chujowymi srakami, a ten kutas lekarz nie dał badania na kał. No kurwa nie wiem jakim debilem trzeba być – dzieciak ma biegunkę, czyści go regularnie, toż to podstawowe objawy pasożytów. Ale nie! Po chuj ci badanie na kał. Na refluks mi pacan dawał lekarstwa, bo się fajfus zasugerował tymi nudnościami. Miarka się przebrała jakoś po 3-4 tygodniach. No wyjebało mi mózg, kiedy on mi kurwa zaczął pierdolić o tym, że mam problemy z psychiką – no kurwa mać! Czyści mnie, jest mi niedobrze, a ten mi będzie pierdolił, że coś mam z psychą nie tak i daje mi lekarstwa na uspokojenie. Już nawet moją matkę kurwica wtedy wzięła. Wyprowadziła mnie w pizdu z tego gabinetu. Dobrze, że tak zrobiła i tej cholernej recepty nie wzięła (Coś pokroju Relanium mi kutafon wypisał). Po uspokojeniu w domu potężnego wkurwienia, zmieniłem lekarza, który natychmiast dał mi badanie na kał. Wynik? No kurwa zaskakująco oczywisty – pierdolone pasożyty – lamblia. Ja rozumiem, mógł tamten kretyn nie wiedzieć, ale skąd, chuj nie chciał dać mi skierowania na badanie bo mu pieniążków kurwa było szkoda z funduszu i usilnie szukał sobie popierdolec zamiennej choroby dla mnie, pojeba z wariatkowa chciał ze mnie zrobić – ale na badanie nie dał skierowania, ćwok, swołocz zakichany.
Podsumowanie – przez tego w dupę zapinanego lekarza od siedmiu boleści i sraczek oraz chuj wie czego jeszcze (pierdolony pediatra się kurwa znalazł), nałapałem takich zaległości z przedmiotów w szkole, że bagatela kurwa ze średniej 5.2 w czwartej klasie zrobiło się 4.6 w piątej. Zapewne ten pizdokleszcz na tą stronę nie wchodzi – ale jeżeli kiedykolwiek będzie mu dane to przeczytać to niech wie jedno – prosto w oczy ani ja, ani matka nic mu nie powiedzieliśmy, bo mściwi nie jesteśmy – choć nie powiem, bardzo wkurwieni. Ale… no właśnie ale! Chuju mam nadzieję, że będziesz miał taki sam wypierdol przez zwieracz od tyłka jak ja 5 lat temu. Cała sprawa między mną, a tym lekarzem została zażegnana, bo nikt tego nikomu nie wygarnia… ale i tak ja to kurwa wciąż pamiętam, bo mi się ostro spierdoliło nie tylko ze zdrowiem, ale i w szkole z wiedzą i wynikami. Dziękuję za uwagę kurwa jego mać.
PS. wtedy na średniej jeszcze bardzo mi zależało, a ja szanuję w życiu to co robiłem i uważałem kiedyś, tak więc mimo upływu czasu i tak bym tego patafiana za jajca powiesił, a niech mu kurwa jego własne buły zwiędną.
Tagi: Bezmyślność, choroba, idiota, kretyn, lekarz, niekompetencja i chujostwo, szkola