Czego piTca jest taka droga
16 września, 2020, Autor: LemmyTrochę o fast jedzeniu/szybkim fUdzie. Pierwsze namiastki w Rzeszospolitej to w sumie zapiekanki, cebulanki/pizzerki czy to na dworcach czy w szkolnych sklepikach. Stać było na takie duperele większość ludzi. O ile dziś moim docelowym jadłem jest kapsalon (odmiana kebaba), to do ok 2010 się łaziło na różne rzeczy, głównie jednak w większym gronie – pizzeN. Zrozumiałe, gdy każdy chce co innego, to się potnie na częsci i gitara. Ale cena? 50-60 zeta? Pojebało? Za trochę mąki i ciasta? Nie no to jest jakaś pomyłka. Nie będę przeliczał tego, po prostu, cena którą podałem to coś sensownego niż typowa margherita z serem, sosem i ciachem, czego zwłaszcza na grubym cieście nie czuć wcale. I rozmiar. 60cm średnicy. I tu się pojawia kolejny problem – ten rozmiar to jak dla mnie powiedzmy uczciwa oferta. Nie łażę już po knajpach, ale myślę, że za taką kwotę idzie zjeść dobry obiad i to we 2. Tymczasem typowe jebanie klienta polega na tym, by w ulotkach (a patrzę właśnie na jedną z nich) to nie podawać średnicy. po prostu XXL. Dużo mi to mówi. To może wy w szmateksie róbta, a nie gastronomią się zajmować. Uczciwie jest podać w przybliżeniu gramaturę, ale ofc wtedy nie byłoby tylu frajerów.
Azaliż, dekadę temu o ile pamięć mnie nie myli, za 30-40 szło coś w miarę wyczarować. Mógłbym się jeszcze przypierdolić do burgerów, ale jak dadzą porządne woło i świeże, no to wiesz za co płacisz, te 15-20 to jeszcze nie tak boli. Tyle, że nie tak dawno za 5-10 się szło już najeść, ale to bardziej mo o obskurnych budach w „centrum” wsiomiasta. Już nie wspomnę paradoksu na paradoksie, że często na obrzeżach ceny są wyższe, ale tłumacz to koniowi.
Co tu mówić, pizza to 1 z pierwszych fast foodów, jakie się pojawiły. Dziś jest taki wybór, że można wciągnąc zdecydowanie coś bardziej wyszukanego. Ba, to już nawet idzie wyrwać ble gotowe danie ze sklepu z zielonym gadem cz supermarketu.
Kwintesencją mej frustracji niech będzie komentarz z powyższego przypudrowanego artykułu, gówna obsypanego cukrem:
„Znam jedną pizzerię prowadzoną przez Włocha i Polaka. Zawsze się chwalili, że WSZYSTKO przywożą z Włoch. Aż pewnego dnia spotkałem Włocha w Makro z 2 wózkami wypakowanymi pod niebo mąką, startymi serami, oliwkami i innymi „włoskimi” artykułami.”
A z tego co słyszałem, w Italii odpierdalają ten sam kryminał (koncentrat zamiast sosu), choć może na jakichś zadupiach bardziej zależy im na klientach, tak to się zdziera na turystach ile wlezie.
Kategoria Różności
17 września, 2020 o godzinie 00:49
Na tej usłudze pokarmowej prócz wynajmu lokalu, zaplacenia pracownikom i podatków ktoś musi jeszcze przecież zarobić :D
W Italii byłem z kolegą przez ponad tydzień i założyliśmy od razu, że jedyne co jemy na mieście to pizze. Jedliśmy codziennie w innej pizzerii i wszystkie były pyszne. Huj mnie obchodzi, czy tam jest koncentrat czy sos, były cudowne. Najgorsza jaką jadłem była niesmaczna przez anchois a nie przez to, że źle zrobiona. Wyglądają i smakują dość inaczej niż większość pizz w pl. Niekształtne, cienkie, poprzypalane na brzegach, podawane w jakieś 8 minut od zamówienia i pyszne.