WYPIŁEM I WYMYŚLIŁEM

5 lipca, 2020, Autor:

Wybaczta, ale lepszy tytuł nie przychodzi mi do głowy, czyli jebać perfekcjonizm – mego odwiecznego, śmiertelnego wroga. Piję 2 Żubrzycę, kończę i zabieram się za ostatnią. Wybrałem wybitnie wkurwiający temat z racji, że natchnęło mnie natchnienie. Angielski. I zanim zacznę: wykombinowałem, że jest lepsza alternatywa, niż picie do lustra – picie z Gajosem.

Moja historia edukacyjna w pigułce. Szacuję, że w IV klasie podst. czyli w wieku mniej więcej 10 lat, jeżeli dobrze liczę (nie wiem, czy teraz się idzie od wieku 7 lat, za moich czasów było 7 i kurwa jak staro brzmię buehehe i podpowiem, że mój rocznik był ostatnim bez obowiązkowej matmy na maturze) zacząłem kaleczyć ang, bo nauką tego nazwać nie można. W zasadzie miałem wyjebane, ale jakimś cudem najbardziej w klasie się starałem i nauczycielki coś we mnie widziały (niestety nie aż tyle by zaorać kadrylem ich kakałowe rewiry lub przynajmniej umówić się na „niewinną” kawusię). W gimbazie to samo, rzekłbym kopiuj/wklej.

lYyyyyceum… No cóż, poszedłem na lingwistyKIE, by rodzina słowem silna łaskawie się ode mnie odpierdoliła, bo tradycyjnie byłem ciśnięty w kwestiach zawodowych (chuj, że jeszcze byłem w sumie dzieciakiem, ale w naszej chujolandii nie ma czegoś takiego jak szczęśliwe dzieciństwo, z tego się prędko wyrasta poza tym odkrywając prawdę o tym, że mimo oficjalnej polaczkarskiej skali moja rodzina nie uchodzi za patologiczną, natomiast w rzeczywistości takowa była, jest i będzie po wsze czasy.

Jak byłem jednym z lepszych, tak trafiła kosa na kamień. Wyjebałem się na testach ustnych czyli pierdolenie o dupie marynie nawiązując do tematu. Jak w gramatyce było nawet (zaawansowany ang i zjebane kryteria punktowe, bardziej surowe), to na rozmówkach z belfrówą szło naprawdę źle, która to była wychowawczynią, miała połączoną jedną klasę z naszej lingwistycznej mniejszości i większości z humana, myliła ang z hiszpańskim i ja wyslali na fakultety bo inaczej by ja wypierdolili, franca jebana się nie umiala przestawić z hiszp na ang bo m.in. mieliśmy z nią nieraz ponad pol dnia zajęć np 2 hiszpańskiego i 3 czy 4 anglika.

Trochę chodziłem na korki do ciotki (tak, z tych, co trzeba im płacić, nima to tamto, że rodzina) i dalej dukałem, choć w zasadzie była native speakerem, gdyż spędziła pół życia w Kanadzie. Niestety nie pomogło. Jakoś zdałem, maturę też na zaawansowanym – pierdoliłem na zupełnie inny temat niż zadany, ale wynik wykręciłem jakiś tam. A teraz czas na wyprawę po piwsko do lodówki.

4 miechy mieszkałem w uk. Dopiero rzucenie się na głęboką wodę i native speakerzy zobrazowali mi co z czym się je. Dziś założę się, że nikt z tych klasowych dziobaków, kujonów i dupolizów razem wziętych nie mówi na tyle dobrze (może poza gramatyką a raczej czasami). Tego właśnie brakuje wszędzie – praktyki, ale na luzie, z native speakerami i bez presji.

Tak się zafiksowałem na tym punkcie, że postanowiłem wyzbyć się akcentu, lecz cebuli płynącej w mych żyłach nie da się pozbyć. To jest wkurwiające, że człowiek jest bezsilny. Przeczytałem morze książek, na miarę możliwości i przy każdej sposobności gadałem z obcokrajowcami i o ile relatywnie łatwo zrobić w chuja kogoś kto nie szprecha po ang, tak natywnych już za chuja się nie da. Inni są dla mnie jak lustro – przeglądam się w nim czy już czy jeszcze. Wiecznie jeszcze. Wydaje mi się, że słyszę się na tyle dobrze, iż nie brzmię jak polaczek, jugol, czy inny rusek albo arab. Dla zachodu większość z polszczy brzmi jak ruscy – fakt, mamy podobne słowa a niektórzy puryści lub nie – twierdzą że ruś to też Słowianie. Ale chuj z historią, bo nie o tym miałem. Z kim to już mnie porównywano? Z niemcem, serbem, francuzem lub kimś z akcentem z walencji (dobra, tu wtrącę że, to była wersja hiszpańska).

Poprawiałem całe życie to co wydawało mi się, że robię źle przy wymowie (ostatnio znów coś doszło). W końcu pewnej nocy włącza mi się oratorskie kozactwo i postanowiłem pogadać sobie z kimś z USA (lub HAAAAAmeryki, jak ktoś ma ból dupy) i słyszę to, czego nie chciałem usłyszeć. Czyli znów w chuj pracy przede mną. Czy to kiedykolwiek się skończy? Dlaczego jestem naznaczony jebanym piętnem? Ano dlatego, że przynajmniej do 12 roku życia czy którego tam, gdzie jest ostatni dzwonek na pozbycie się skurwiałego akcentu w 100% jest możliwe.

Zarzuciłem temat na jakiś czas od tamtego momentu, a teraz pogodzoN z tym smutnym jak pizda faktem, nie zamierzam się poddać i na pałę wysłałem odp na posta jakiejś Kanadyjko/polki. Może to wystarczy. A jak nie to wynajmę se jakiegoś native speakera, by mi brutalnie wytknął co kurwa konkretnie mam poprawić, a nie że we love Sroland i masz bardzo bjudyfol exent. I nie, spierdalać mi z tą poprawnością polityczną. I najpierw se sprawdźcie, głupie naiwne ludki z zachodu, gdzie jest ta nasza „spaniała uguem” globalna wieś, którą rządzi pedofil – czyli głowa państwa.

PS.: Nie wiem, po co to napisałem, ale pewnie taki jest ogólny syndrom MW i nie jestem ani pierwszy ani ostatni. Aha i zamawiam kostkarkę do lodu, trza jakoś przeżyc to pokurwiałe lato. Więc jak przyjdzie sprawna to będzie często pite i często oraz lepiej megawkurwowane. A jak chujoza – to przyjdzie jeden i może się w efekcie potnę tympom bÓłkomm. I te media. Dobra pogoda – ludzie umierający na udary. Zła – trochę deszczu.

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 1 raz(y), średnia ocen: 10,00 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Różności

1 komentarz do “WYPIŁEM I WYMYŚLIŁEM”

  1.  Letalne Prącie pisze:
    5 lipca, 2020 o godzinie 19:14

    Ależ wspaniały klimat wpisowy. Kiedy przeczytałem o wyprawie po piwo do lodówki prawie sam wstałem do marszu:D
    Fakt: perfekcjonizm, albo po prostu wyjątkowa chęć dopracowania wielu szczegółów to mój silny kaganiec przeciw wpisom.

Napisz komentarz