Dolce vita
13 stycznia, 2020, Autor: NukaCałe życie z czymś walczę. Na początku podobała mi się ta mała śnieżka, którą mogłam kulać do przodu. I kulałam. Obie dawałyśmy radę. Ta śnieżka zbierała jednak z czasem po drodze różne mniejsze i większe kamienie, co jakiś czas przyczepiał się do niej kawał ziemi czy błota, jakieś gałęzie, czy zelżałe liście. Toczyła się jednak coraz szybciej i szybciej. Robiło się to więc coraz większe i większe i może powstałby z tego kiedyś jakiś fajny bałwan, jednak wszystko, co składało się na tę kulę – nie przypominałoby śnieżnego stworka dla garstki rozochoconych i stęsknionych zimą dzieciaków. Nie byłaby to też zbyt wytrwała rzeźba, bo jednak już na ogonie miała wiosnę, więc rozpuszczała się przed nią, a potem znów na zimę cały cykl się powtarzał. Niestrudzenie.
To gwoli wprowadzenia.
Nastał mnie 2020 rok, a ja jeszcze nie rozliczyłam się z poprzednim. W sumie to ciężko rozliczyć się z 2019, kiedy uświadamiasz sobie, że ledwo tu dziś jesteś. Ledwo – i to dwa razy oszukałeś przeznaczenie. W pierwszym przypadku ratuje cię trochę spryt, a trochę szczęście. W drugim tylko spryt. Przychodzi więc moment, że zastanawiasz się ile masz tych żyć, skoro otchłań cię jednak nie pochłonęła. A może nie chce cię pochłonąć i za wstęp się płaci? Jeśli zatem jest ktoś tam gdzieś na górze (a po tym co u mnie zaszło, to chyba jednak jest) i pozwala nam trochę dłużej pomęczyć się na tym cierpiętniczym padole – to Stary, serio, kurwa, dzięki. Ale nie wiem za co. Bo jak by nie patrzeć, żyjemy na małej, niebiesko-zielonej kulce liczącej 7,6 mld ludzkich stworzeń, a wtedy – ten Twój jeden ruch w tą czy w tą – nie odbiłby się jakimś specjalnym echem. Tylko, że nie ruszono mną na tej planszy, widownia – nie wiem czy nie pusta – ale mimo wszystko, ktoś chciał obserwować cykl życia Rowana Atkinsona w damskiej wersji, no i voilá – oto jestem. Skoro mi się upiekło, to domyślam się, że wygenerowałeś lepszy pomysł na zakończenie tej etiudy i obnażysz ją przede mną, kiedy jeszcze mniej będę się tego spodziewała. A trzeba jednak przyznać, że trochę się ze strachem już znamy.
I chociaż dziś połowa prawie stycznia – nakurwia mi w oczy deszczem, a nie siedzę przecież na dworze. To takie nowe, starego początki.
Wiecie. Podobno dżdżownica jak przeobraża się w motyla, to też myśli, że umiera. Podobno co nas nie zabije, to nas wzmocni. Podobno nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. I takie tam.
Jak i podobno do każdego człowieka chociaż raz w życiu podjeżdża złoty pociąg.
Ja mam tylko nadzieję (a nie mam jej w nadmiarze), że nie oślepi mnie on swoim blaskiem, że go nie przeoczę, albo co gorsza – że nie zaśpię. I jeszcze jedno. Niech konduktor będzie trzeźwy. I jedzie w dobrą stronę.
Złotych pociągów
i pancerzy ze stali,
dla siebie i dla Was,
Nuka
Kategoria Różności
16 stycznia, 2020 o godzinie 08:21
Byle nie zloty nocny pociag z miesem z radomia;p Pancerzy – czy ty gralas w Fallout? Bo tak zabrzmial twoj wpis postapokaliptycznie ogolem. Przyznam ze z ciebie to taki Mad Max w spodnicy troche. Co do sniegu i zimy to jest ze mnie przechuj i jebany hipokryta – ale jak widac nie jestem śfinty i potrafie przyznac sie w przeciwienstwie do innych do wlasnych wad, co nie przeszkadza mi w znaniu wlasnej wartosci. Czyli wspomnienia z dziecinstwa mam przejebane, bo jak lekcje sie w podst. konczyly np o 15, ja wracalem o 17-18 po ciemku, bo sie skurwysynom wymyslilo, ze beda mnie nacieraly z klasy sniegiem, co chyba bylo bardziej szkodliwe niz typowe cioty siedzace z tableciczkami i telefonikami pod trzepakiem. Natomiast dzis brakuje mi sniegu za oknem i klimatu, bo fajnie jest popatrzec, miec ta swiadomosc, ze upal nie powoduje wycieku plynow ustrojowych mozgu przez pol roku, bo z 4 pór roku zrobily sie w zasadzie 2. Pol roku upalu – pol mixu jesieni z wczesna dawna wiosna. Tak, ze ni w dupe ni w oko. Pograloby sie w sniezne gry, obejrzalo co, ale nie, po chuj klimat. Jak bede miec na tyle hajsu to bede mieszkal pol roku na polnocy europy i pol w zwykklym klimacie, bo tak kurwa nie moze byc
16 stycznia, 2020 o godzinie 22:17
Hehe, jeszcze tego by tylko brakowało… Z Radomia.
Nie, nie grałam w nic w życiu poza Mario, Simsami, Tarzanem i Need for Speed. Ale wiem o czym mówisz i już chyba taki mój sarkastyczny akcent do życia płynie mi po prostu we krwi. Mam też nadzieję, że ironię i dystans każdy potrafi w tym co ode mnie czyta – wyczuć, bo byłoby dużym błędem – nie lukrować thrilleru żartem.
Co do pór roku – zgadzam się w pełni. Jak dla mnie te dwie pory roku mogłyby skurczyć się do jednej. Jestem fanką lata, także zawsze wybiorę upał zamiast zimy. Chociaż i wkurwia lejący się z nieba żar, to zdecydowanie jestem ciepłolubna. Także jak już wygram w Lotto, to zabieram Was wszystkich do Hiszpanii na zajebisty urlop. Beng!
17 stycznia, 2020 o godzinie 12:38
Bardziej mi chodzilo o film, bo wydawalo mi sie, ze to wszyscy widzieli, ale moze ten gatunek niekoniecznie trafia w twe gusta. Ten avatar to jestes czy, czy taki fejk jak wiele?:D A thx za zaproszenie, ale w realu jak jest, wszyscy wiemy. Nie ze to jakis wszczyk, po prostu za marzenia sie nie placi, ale tak naprawde nigdy nie dostaniemy tyle od zycia ile bysmy chcieli, ale zycze tobie i sobie naj ile fabryka dala
22 stycznia, 2020 o godzinie 19:53
Hm… Pozwól, Lemmy, że owieję nutką tajemnicy avatar. ;) Jeszcze za zaproszenia nie dziękujcie, może po prostu spontanicznie polecimy sobie kiedyś linią Virgin Atlantic Airways, gdzie za sterami siądzie nam sam Richard Branson, a podróż nie muśnie jedynie Hiszpanii, ale podbije Amerykę. No dobra, to póki co lądujemy… ;)
Dziękuję Ci, Lemmy, bo i ja Tobie oczywiście też życzę tego samego!