Sylwesterze, zapraszam wypierdalać
31 grudnia, 2019, Autor: LemmyCo się stało się? Czy ja nie żyję? A tak serio to ciężko było nazwać moje dotychczasowe pełzanie życiem. Tym razem nie ma bata, bym się pomylił, a przynajmniej na pewno nie będę się już tyle razy mylić co… No dobra nie jak saper, ale na pewno słupki czy życiowe czy nieżyciowe polecą do góry. Aż prawie bym zjebał, bo oto jest MW. Więc nie wypada tak „pozitiwnie” reagować, jak to pewien trener stwierdził. To co mnie wkurwia tak na szybko.
Dalszy proces reklamacji fotela gamingowego (po chuja ciężkiego dokładam jeszcze do tej rudery skoro zaraz teraz wypierdalam)
To, że nie mogę sobie zapalić nadal (chyba, nie chcę kusić losu) świeczki na dłużej niż parę minut, do tego własnoręcznie przetopionej i zrobionej z czyściutkiego pszczelego wosku. No ale jak jaśnie panu nawet kadzidełko śmierdzi, a fajki i własny tygodniowy pot oraz pierdy już nie no to tłumacz to koniowi.
Wiszący nade mną obowiązek zemsty. Bo najlepiej to zrobić raz i szybko a dobrze, a nie ciągle mieć to z tyłu głowy.
Że muszę ciągnąć ten wózek na MW i z całym szacunkiem, ale brakuje mi partnera do rotacji. Fajno i śmiszno, że czasem ktoś tam się odezwie, ale to jest takie trochę smutnawe szczególnie patrząc na krzywą statystyczną, malejącą patrząc po archiwum i miesiącach, latach, jak to było kiedyś kurła i dziś kurwa.
Znalazłem dziś fifkę z resztką zielska. Nie palę tego gówna, ale na ostatni dzień czy raczej noc przed masowymi opiatami dla mas, chleba i igrzysk czyli sylwek przed te fau na pełną kurwę by SOMsiad słyszou i nie śpiou (opcja emerytalna, do której jestem ustawicznie zmuszany gdy jestem w domu i za każdym razem odmawiam, ale moja odmowa akurat mnie nie wkurwia, raczej sam fakt, że muszę bronić samego siebie niczym pierdolonej niepodległości) lub pod blokiem (patowariant). Więc w zasadzie była przepałka i nic tam już nima. A zesrać się nie zesram, bo w sumie to mi to jebie, gdy zmuszony jestem to wdychać, a nie z własnej inicjatywy i nieprzymuszonej woli co w zasadzie nie ma procederu nigdy.
Chce mi się srać i lać a nadal piszę. Dobra, idę. Całe życie człowiek ma na obsranie się, czy to w przenośni czy dosłownie.
Kontynuowawszy, spierdala mi noc, a to najlepszy moment, by zagrać se w Resident Evil 2 Remake i klimat przepada. Chuj, że świt do 7:30 czy coś w tym stylu.
Że wordpress/mw nie posiada limitu wiadomości i przez to pożera mój i nie tylko mój czas (a tak na serio im dłuższe tasiemce do poczytania tym lepiej, śmiało, to nie poziom łonetu tylko MW ffs!
Mój przyjaciel chyba już jest nie do odratowania (spokojnie, tylko mentalnie/umysłowo) Ale jak jesienne doświadczenia wykazały, przyjaciół trzymaj blisko a wrogów jeszcze bliżej. A tak całkiem serio? Niech się każdy jebie i tapla we własnym gównososie i jak chce to będzie szambonurkiem. Pora iść naprzód.
Jak inni w prawo to ja w lewo i odwrotnie. Autentyczność dziś jest okupowana reperkusjami. A robię to, gdy widzę, że z innymi masowo źle się dzieje, a że jestem, byłem i będę osamotniony w tej walce po wsze czasy – trrrrrrrrrrrrrrudno.
Że może to już mój ostatni albo 1 z ostatnich postów. Nie wygłaszam żadnych deklaracji.
Mam chorą przypadłość wskrzeszania trupa. Czy to stare dobre czasy choćby MW czy osoby ze mną związane z przeszłości.
Reklamy Lexusa, w których jakaś pizdunia śpiewa czy jęczy zapętlone Beee IIII OOOO (cokolwiek to miauczenie znaczy) i jej głos jest pewnie dojebany auto-tunem, czyli taką magiczną różdżką dla fałszujących na potęgę. Ale że z tego nawet raperzy dziś korzystają to nie dziwota, że wychodzi hiphopolo.
Brak możliwości ucieczki przed dorocznym napierdalaniem rakietnic I ta propaganda sukcesu zamiast powiedzieć polskiej ludzkości prosto w ryje: jak było chujowo tak będziecie jeszcze większą spierdoliną, jeszcze bardziej się wdupicie w długi, a wasze dzieci będą płaciły za wasze frajerstwo
Hitlerowsko-nopowskie reklamy z dniem flachy czy tam flagi. To jak marihujanen. A komu to qrwa potrzebne?
3 ciuli czy tam króli. Wiem, jeszcze czas, ale nie mam możliwości pogonić pedofila z siekierą i jego anielskiego zastępu rurkowców/piwnicznych lodziarzy, bo moja rodzina jednak nie jest tak pojebana, by zażydzonych parchów wpuszczać.
Że tak ponawijałem, aż mi się taśma skończyła i w związku z tym już nie mogę dłużej się nad wami znęcać.
Nie mam (obecnie) możliwości podróży w czasie, ale bardzo chętnie zmieniłbym wymiar i odmłodził swoją nieudaną karykaturę powłoki a i przy okazji ponaprawiał i swoje i czyjeś błędy.
Pozytywne myślenie. Wykurwiać mi z tym ino roSS.
Wszystkiego najspierdoleńszego w 2020, bo inaczej zapomnimy kim jesteśmy i co trzeba poprawić, nie ma co topić się jak pączki w maśle zanadto. Hart ducha i równowaga to podstawa. I tak do pointy puenty czy jak to się gówno zwie takie podsumowanie mych myśli. Co cię nie zabije to cię spierdoli.
https://demotywatory.pl/4171102/Co-nie-zabije-to-nie-zabije-ale-wcale-nie-musi-wzmacniac-Potrafi-sponiewierac-i-zostac-na-cale-zycie
Kategoria Różności
31 grudnia, 2019 o godzinie 14:36
I kurwa wstawać mi godzinę wcześniej, żeby nikt Wam marzeń nie ukradł!
No.
:D
2 stycznia, 2020 o godzinie 23:31
Odniosę się tylko do jednego:
Jacek Walkiewicz.
Dobry gość, mądrze prawi i fajnie psychologizuje. Ma tę zdolność, że słucha się go przyjemnie, bez zappingu po YouTubie. Fajnie, żeś go załączył tutaj. Nie klei niezrozumiałych historii, nie lepi się do Freuda, ani do Skinnera, publicznie mówi, co przeżywa, zdradza, co zaobserwował. Szanuję za dobrą robotę, którą robi. Bardzo. W opór.
Nie zapomnę opowiastki Walkiewicza o gościu, który to miał milion(y) długu(/ów). Ten pyta go, co ma zrobić. A Walkiewicz na to, że nic. Że ma wstawać rano, zrobić kawę i zaczynać dzień.
Mogłabym mieć człowieka na ramieniu. Co by mi podpowiadał, jak żyć, bo ma na to sposób.
Dla mnie to człowiek-majstersztyk.
2 stycznia, 2020 o godzinie 23:45
Ale abstrahując już od samego Walkiewicza, który jest zajebisty w tym co robi –
to takiego zwykłego biadolenia o zaczesywaniu rzeczywistości nie lubię. Więc rozumiem Twój wkurw na pospolite pozytywne pierdolenie. To boli, Lemmy. To boli.
Lubię natomiast ludzi, którzy coś przeżyli i potrafią o tym swoim rozczarowaniu / żalu do życia / pretensjach do niego / o pływaniu na tratwie codziennej nędzy i próbie nieutopienia się w niej – coś sensownie opowiedzieć. Mówię o tych, co potrafią wyłuskać sens z bezsensu, bo jak już kiedyś Wam tu pisałam Moi Mili, życie jest po prostu rude…
A teraz: kurtyna i szatnia.