Zakładowy skurwiel
29 stycznia, 2013, Autor: karpiulaMam w pracy takiego „zakładowego skurwiela” który oficjalnie jest takim samym robolem jak my wszyscy, aczkolwiek tak się podlizuje kierownictwu, że może robić co mu sie żywnie podoba, a jego obowiązki wypełniają inni, bo on jest tak zapracowany, że nie ma czasu na pierdoły, no cóż, grzać krzesło w biurze też ciężka praca. Także skurwiel chodzi, nic nie robi i opierdala ludzi jak mu się żywnie podoba, niektórzy spuszczają głowe i grzecznie słuchają opierdolu, inni jebią go jak burą suke, aczkolwiek tych można na palcach jednej dłoni policzyć. Po dziś dzień miałem z nim spokój, on omijał mnie, ja jego, (mimo że nie raz gdy słyszałem jego pierdolenie miałem ochote sprzedać mu buta) aż po dziś dzień.
Spokojnie sobie pracowałem, gdy w pewnym momencie zatkał mi się odpływ topnika w maszynie, a co za tym idzie przelała się ona do cyny co poskutkowało chmurką trujących i śmierdzących oparów, chmurką ponieważ zauważyłem to w pore, zanim jeszcze osiągneła rozmiary burzowe. Ale jak to zwykle bywa, zawsze kurwa znajdzie się ktoś komu to przeszkadza i zajebałby cię mimo, że nie jesteś w stanie przewidzieć danej sytuacji. Na moje nieszczęście za mną pracuje żona zakładowego skurwiela, która jest tak samo skurwiała jak i on. Oczywiście po zaledwie dwóch sekundach poszła na skarge do mężusia. I wtedy skończył sie mój spokój tego dnia. Chwile później słysze za sobą „co tu się kurwa znowu dzieje? nie potrafisz pilnować tej maszyny?!” a jakże by inaczej, zjeb genetyczny nie potrafi kulturalnie powiedzieć tylko zawsze drze tego ryja. Odwracam sie i z takim samym poziomem kultury odpowiadam „zatkał mi się kurwa odpływ topnika, przelało sie, zaśmierdziało, zatrzymałem, wyczyściłem, o co ci kurwa chodzi?” a ten dalej swoje „jak ty kurwa maszyny pilnujesz, wiecznie tylko tu smrodzisz” i tak dalej i tak dalej. Wkurwienie wzrasta, ciśnienie skacze a ten dalej swoje wywody prowadzi. W końcu wydarłem ryja „nie jestem kurwa w stanie tego kontrolować i spierdalaj mi stąd!” w tym momencie zauważyłem, że trzęsą mi się ręce, więc odwróciłem się w kierunku maszyny, żeby nie stracić całkowicie nad sobą kontroli, na chuj pluć sobie w papiery przez jakiegoś złamasa. Rzeczony złamas po zorientowaniu się, że tej wojny nie wygra, odszedł czerwony jak cegła, lecz po 10 metrach zatrzymał się i zaczął drzeć morde na kogoś innego, typowy człowiek skurwiel, wkurwia mnie fakt, że mój przełożony toleruje jego zachowanie, mimo, iż nie ma osoby na mojej hali (prócz jego żony oczywiście) która odmówiłaby sobie przyjemności skopania mu dupska gdyby nadażyła się taka okazja… myśle, że znalazłbym się w pierwszej piątce oprawców. W życiu nie spotkałem takiego skurwiela i wątpie, że kiedyś ponownie spotkam.
Tagi: cyna, opierdol, praca, skurwiel, topnik
Kategoria Ludzie, Praca, Zachowanie
29 stycznia, 2013 o godzinie 21:51
Takie skurwysyny są najgorsze, a ta jego żona niezła pizda konfident jebany.
30 stycznia, 2013 o godzinie 11:18
To przywodzi mi a myśl pewną historię. Kiedyś zgubiłem pewną kartkę (normalną z zeszytu, wyrwaną kartkę) na której był podpis nauczyciela i ocena jako potwierdzenie wykonania jakiś tam zadań z bandażami. Z racji że nie wszyscy wyrobili się w pierwszym terminie, mieliśmy przynieść te kartki na następną lekcje. Oczywiście gdzieś ją przejebałem. Żeby było śmiesznie, zaznaczę ze w szkole w której się uczyłem pracowała moja mamusia. Postanowiłem więc podrobić podpis nauczyciela, nie był zbyt trudny… Nie wpadłem tylko na to, że cwany belfer podpisał się czarnym żelowym długopisem, którego niestety nie miałem. Machnąłem podpis zwykłym czarnym długopisem i z dusza na ramieniu idę do biurka – oczywiście nie minęło pól sekundy kiedy to pokapował się że podpis nie należy do niego. Wkurwił się, opierdolił mnie przy całej klasie, grożąc 3’ema latami pozbawienia wolności za podszywanie się czy coś. Oczywiście chciał widzieć się z moją mamusią, co nie było trudne skoro pracowali w tym samym budynku. Nagle jak kurwa filip z konopi zerwały się dwie klasowe szmaty pod pretekstem że „do kibelka” i nie wiele myśląc skierowały się w stronę mojej mamy, informując ją z uśmieszkiem na ryju (jak się kurwa domyślam) o całym zajściu. Po dzwonku moja mamusia oczywiście wkurwiona, zażenowana i w ogóle wbija do klasy, opierdoliła mnie na czym świat stoi (oczywiście nikomu się dziwnie nie spieszyło z wyjściem kurwa na korytarz) więc w geście litości, nauczyciel wypierdolił wszystkich za drzwi. Zaczęło się kazanie. Dzięki temu, że mamusia i wspomniany belfer chcąc nie chcąc dobrze się znali obeszło się bez żadnych konsekwencji prawnych. Pomyślisz pewnie, że wychodząc z klasy wymierzyłem sprawiedliwość na własny sposób. Otóż nic podobnego, bo niby co miałem zrobić, na krótkim dialogu, a raczej monologu po między tymi kurwami a mną się skończyło… Minęło już kilka lat, a ja nadal wkurwiam się jak dziecko.
Polactwo, polactwo wszędzie!
3 lutego, 2013 o godzinie 21:12
..cd..i dlatego ten opierdol spowodował że wyrosłeś na porządnego obywatela..
3 lutego, 2013 o godzinie 22:18
Znajomy ma u siebie w zakładzie, w którym pracuje podobną parkę. Babka jest księgową, a jej mąż udaje kierownika, bo niby umie ustawiać i naprawiać maszyny. Maszyny które się zepsują stoją nieczynne po kilka miesięcy, pomimo jego napraw. A teraz najlepsze. Ten pseudokierownik od pół roku jest na tyle chory, że nie może wykonywać żadnej pracy. Pomimo tego prawie codziennie przychodzi do roboty. Tylko po to, żeby pochodzić po firmie, komentować czyjąś pracę, stojąc mu nad głową i wydzierać się przy każdej możliwej okazji. Dodam że facet osiągnął już wiek emerytalny i zamiast cieszyć się życiem w domu, woli wkurwiać „kolegów” z pracy.