sms
13 listopada, 2009, Autor: MarksZłośliwość rzeczy martwych … próbuje w expresowym tempie napisać smsa- pilnie bo sprawę mam nie cierpiącą zwłoki, a za żadne skarby telefon jebany mi tego nie ułatwia. Klawisze duże ciężko nie trafić, ekran przejrzysty pięknie. Tylko jeden mankament. Tylko ten jebany jak na złość nie dochodzący klawisz numer 7 co go po cztery razy z siłą konia wciskam. I już literki p,q,r,s poszły się jebać jak zimowe mrozy. Pisze człowiek „pozdrawiam” wychodzi „ozdawiam”, pisze człowiek „suka” wychodzi „uka”, dobrze że słowo „kurwa” co go tak często używam nie pisze przez „q” jak większość młodzieży światowej. Nie raz się tak wkurwię jak nie wejdzie po czwartym kliknięciu i napierdalam z twarzą rzeźnika jak pojebany w tą świecącą silikonową kropkę klnąc pod nosem jak debil, na rzecz, urządzenie co mózgu nie ma. A przecież nie zawsze mam wolne 5 min cennego czasu żeby coś tam wklikać i wysłać na spokojnie. Najczęściej w szkole pod biurkiem napierdalam bo dziwnym trafem zawsze wtedy coś ode mnie chcą. Wszystkie ważne sprawy, zmartwienia akurat na wykładzie nużącym o dupie marynie, i jak nie reagować. Nie sięgnę to mnie szlak trafi od domysłów, może coś ważnego… Jak już sięgnę to chociażby jak nie ważne gówno było to pasuje odpisać, a ta 7mka szczęśliwa rzekomo robi mnie w chuja jak lubi. Czasem mam wrażenie że ten klawisz to się uwziął na mnie jak skurwiały tylko po to żeby mnie przez kolejne dni wkurwiać swoją zepsutą egzystencją.
Kategoria Przedmioty
14 listopada, 2009 o godzinie 08:09
Miałem kiedyś taki sam problem. Miałem Siemensa M55, jeszcze gdy Siemens był modny i istniał (bo już zbankrutował). Miał wkurwiająco małe przyciski, ale żeby tego było mało niektóre z nich, i to te najważniejsze (!!!) zaczęły się wkrótce zacinać. Trzeba było kilka razy wciskać i to z siłą wodospadu, wkurwiając się i bluzgając. Obiecałem sobie, że jak mi się skończy abonament to wyjebię go do Wisły. Okazało się, że trwało to trochę dłużej, ale w końcu dopiąłem swego. Dziś jebany Siemens pływa sobie gdzieś obok jednego z krakowskich mostów.
15 listopada, 2009 o godzinie 13:57
No i to jest właśnie moc postanowienia noworocznego!