Poczucie Winy Czyli Dobry Żart Chuja Wart
8 września, 2020, Autor: LemmyTym byłem karmiony całe życie. W tym dziś usiłowano dokładnie tej samej taniej sztuczki na mej skromnej personie. Kolejny mentalny zamach. Temat z początku dotyczył 2 osób (w sumie 1 bo to drugie coś ciężko określić czymkolwiek). Wiecie, jak to jest. Punkt zapalny, jakieś tematycznie łatwopalne gówno i w pewnym momencie moje własne sumienie nakazuje mi wyprostowanie pewnych kłamstw popełnione przez ktosia. W odpowiedzi słyszę czkawkę i zarzuty, ja winien urodzeniu się, iż „miałem trochę szczęścia”. No cóż. Jeżeli szczęściem nazywamy zapłatę za milczenie to sorry, ale Houston/Hujston mamy problem. Lata upokorzenia? Kto mi za to zwróci i czym spłaci? Takich rzeczy nie da się kupić. Tak samo nie da się kupić sielanki. Ona jest albo jej nie ma. Ale czego oczekiwać od (zaznaczam) mentalnego proletariatu. Najlepiej całe gówno z jednego pokolenia zrzucić na drugie i oczekiwać, że ta sraczka rozejdzie się ew umrzesz wraz z nią rozjebany przez amoniak osób trzecich. Szczęście to mieli ci, co się dochłapali i dochrapali rodzinnego interesu (choć czasem to też przekleństwo) albo mieli układy i wykręcają przynajmniej 5 cyfrowe liczby. Ja miałem szczęścia mieć od małego wszystkie własne marzenia i pomysły torpedowane i gnojone. Najważniejsza była cegła/nauka na przemian. Polecam pewien stary odcinek Świata Wg Kiepskich jak Cycu się nakurwiał cegłówką, aż z głupiego zrobił się mądralińskim dziobakiem czy jakoś tak.
W mej rodzinie słowem silnej masz marzenia = „będziesz chodzić po śmietnikach”. No, Gajos też chodzi i nie chcą go do żadnego filmu, w ogóle typowy menel spod budki z piwem. A tak serio to aktor urodzony w „moim” „mieście”. Źle wyszedł na aktorstwie? No chyba źle, bo mógłby machać łopatą i mieć szacun co weekendowych ławkowych ziomali czy to do szklanki czy to do napierdalanki.
Oświadczam, że nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia, choć musiałem sam się połapać w tym całym chorym bajzlu, że to inni są P-influ-R-ence-L-rami. Lepiej późno niż później. Nie, to dawno temu. Po prostu czasem pozostaje pisanie poza obszarem kreatywności muzycznej czy fizycznej, która szczególnie w dzisiejszych czasach kosztuje więcej niż powinna. Więcej niż ta sprawiedliwa.
A jak to sobie wszystko podsumuję to nie mam najmniejszego pojęcia, dlaczego ludzi tak bardzo boli prawda. Im bardziej próbuję ich ulepszyć, tym bardziej brną w dno absolutne.
KononaWpierdolus
6 września, 2020, Autor: LemmyBiałoruś – ostatni kraj ( chyba na świecie, na bank w Europie) broniący się przed łapówkami i sekciarzami ło śfintego Covidiana. Napuścili jakąś tępą cipę, żeby oskarżyła polaczków o holokaust. Tak się wywołuje sztucznie konflikty i skłóca ludzi (narody) ze sobą. Rozumiem, że Janusze to łatwo łyknęli, ale Litwa i Czechy? Szczególnie uważałem rząd czeski za rozsądny, niestety oni też dali się łatwo otumanić, że wszyscy z Europy Wschodniej to pożyteczni idioci. Ciekawe, że do tej pory nie było takich kwasów jak z Ukrainą, a teraz robi się z tego euromajdan, tyle, że w drugą stronę. Cały świat wspaniały, bo oszmaceni szmaciarze covidiańczycy. Białoruś Korea Płn bis. Średnio mi się chce w to wszystko wierzyć
Koniec Urlopu
3 września, 2020, Autor: Wkurwiony StefanPrzez jakiś czas nie było mnie tutaj, zatem dobry wieczór.
Wpis niniejszy dedykuję wszystkim powracającym z dwutygodniowych urlopów do swoich kołchozów, łagrów i obozów pracy (nie)przymusowej.
Ostry, nieprzyjemny dla ucha dźwięk rozrywający błogą ciszę kończącej się nocy wyrywa mnie z objęć Morfeusza, akurat w momencie gdy w krainie sennych marzeń byłem bliski zdobycia mojej wielkiej i jedynej miłości, która czas temu jakiś wyjechała była z tego chorego kraju zostawiając mnie samego. Machinalnie spoglądam na nocną szafkę. Czerwone cyferki wyświetlacza wskazują radośnie godzinę 4-38. Po kilku trwających całą wieczność minutach udaje mi się zebrać myśli i zrozumieć, że mamy trzeci dzień września bieżącego roku, a urlop rozpoczęty czternastego sierpnia właśnie dobiegł końca. Przepełniony nienawiścią do całego świata wstaję z łóżka naciągam spodnie, koszulę. Na wpół śpiąc jeszcze zalewam wrzątkiem kawę i zapalam papierosa. Wzdycham ciężko z nadzieją, że świat się skończy zanim wybije 5-10 – po raz kolejny przeżywam rozczarowanie. Wychodzę z mieszkania zamknąwszy uprzednio drzwi. Słońce po raz n-ty zaczyna swój żałosny spektakl, tak skompromitowany przez malarzy, poetów i innych artystów maści wszelakiej. Wlokę się osiedlową uliczką z zapadniętą kostką brukową na chodniku. W podmiejskim parku zbierają się pierwsi amatorzy tanich win, oczekujący na otwarcie Biedronki. Mijam jeszcze ruinę jakiegoś starego domu, który już dawno miał być rozebrany, ale miastu zabrakło pieniędzy i stoi tak czwarty czy piąty rok dając schronienie szczurom i innym gryzoniom, a jednocześnie strasząc przechodniów. Na ogrodzeniu z pordzewiałej blachy falistej widnieje napis który powinien być mottem tej nadwiślańskiej krainy dobrobytu ”Będzie dobrze, ale nie tu”. Po kilku minutach możliwie powolnego spaceru na horyzoncie pojawiają się trzy dymiące kominy. Staję przed bramą, jeszcze obowiązkowe w obecnych czasach mierzenie temperatury i przez oszklone drzwi wchodzę na korytarz. Huk wdziera mi się do uszu, a charakterystyczny smród uderza w nozdrza. Podczas absencji moją szafkę z ubraniami jakiś wizjoner opatrzył napisem ”dożywocie” (niech sobie marzy dalej). Przebieram się w ohydny niebieski uniform, zakładam okulary ochronne czapkę i gumowe rękawice. W ramach buntu pod tabliczką ” Zakaz palenia wyrobów tytoniowych” zapalam papierosa (ostatniego na kolejne osiem godzin). Wrzucam peta do butelki po wodzie mineralnej. Staję przy swoim automacie. Do 14-tej, towarzyszy mi miarowy klekot niemal trzydziestoletniej maszyny, przerywany od czasu do czasu przekleństwami współtowarzyszy niedoli lub kierownika…
A jeszcze tydzień temu było tak pięknie, beztrosko, sielsko wręcz. Pozostaje jedynie oczekiwać grudnia i kilku dni wolnego na przełomie nowego roku, słuchając w międzyczasie przekleństw kierownika (który nie potrafi zbudować zdania złożonego nie używszy minimum 5-6 razy słowa kurwa/chuj), narzekań właściciela że on w zasadzie nic nie ma z tego interesu, a jedynie dokłada do pensji i ZUS-ów (dziwne tylko że z tej biedy coraz innym autem jeździ) i bajek gówniarzy o tym ile to oni wódki nie wypili i bab nie przelecieli. To wszystko za +/- 2,2 K/mies, myśląc jednocześnie o moim chujowym położeniu w tym chujowym kraju i oszukując się że to nie jest droga do nikąd i jeszcze kiedyś nadejdą dni chwały. Nie ma tu przyszłości.
Krótko I Na Temat
3 września, 2020, Autor: LemmyFajnie, że istnieją tzw niezależne media czy tam blogi. Niestety wiele z nich to niezależne jedynie z nazwy. Jednak jedna sprawa mnie nurtuje. Dlaczego nie ma takiego portalu z prawdziwego zdarzenia dla ateistów, ludzi niezależnych. Po co wpierdalać do tego bożka takiego czy srakiego? I to całe kryptolokowanie produktu. Nie można pomyśleć/napisać inaczej niż wino, szatan i ojszczyzna? Masz coś mądrego do przekazania to przekaż, a nie żesus pierdolił to, a #pad2020 tamto, bo zaraz mi te wszystkie nakręcane na korbkę małpki i inne zabawki zaczną wyskakiwać z lodówki