Urząd pracy
22 lutego, 2018, Autor: KistosUrzędy pracy to bezsensowne miejsca. Ciężko policzyć ile razy zmieniałem pracę, i nigdy urząd nie pomógł mi znaleźć jakiejś. Jedyny sens pójścia tam to rejestracja dla zasiłków, nic poza tym. Ostatnio miałem olbrzymi problem żeby się zarejestrować. Rejestracja która powinna zająć mi pięć minut trwała kilka dni. Pierwszym problemem okazał się brak jednego rozwiązania umowy o pracę. Nie „mogli” mnie bez tego zarejestrować. Dopiero po trzech wizytach magicznie się okazało że mogą, jeśli odpowiedni wniosek napiszę -.-. Tak więc po trzech wizytach, podczas których za każdym razem musiałem brać numerek i czekać udało mi się zarejestrować. Najpierw jednak musiałem wypełnić wniosek, i odczekać jeden dzień bo okazało się że musi go podpisać kierowniczka której nie ma. Tak więc czwartego dnia udało się. Mija miesiąc, wpadam po oferty pracy i dostaję jedno skierowanie.
Udaje się na miejsce na rozmowę i widzę:
Budynek wielkości budki z kebabem. Schowany sprytnie między blokami, za sklepem monopolowym obok którego stała 4-5 żuli i piło od rana. Minęło 30 minut nim udało mi się znaleźć tą firmę. Właściwie to było tam kilka firm. Niektóre obok monopolowego, inne w blokach mieszkalnych. Nie wiedziałem że w tym mieście są takie zadupia. Gdy w końcu znalazłem, wchodzę do środka i okazuje się że nie ma tam kierownika/majstra/alfy. Nie wiem kto takim miejscem rządzić mógł, w każdym razie go nie było. A jedyny pracownik powiedział że nie ma pojęcia gdzie jest, ani kiedy może być.
Gdy byłem w gimnazjum uczono mnie jak powinna wyglądać rozmowa o pracę. Tłumaczono mi co należy mówić, czego unikać. Nawet takie detale jak unikanie wyciągnięcia ręki do pracodawcy ( co nie powinno mieć miejsca ). I to wszystko o kant dupy z biegiem lat. Bo połowa firm zatrudnia przez agencje pracy. A drugą połową zarządzają Janusze którzy zapominają o umówionej rozmowie. Kiedyś trzy pieprzone godziny czekałem na rozmowę o pracę, bo kierownik był zajęty.
Wkuriowny wracam więc na pociąg. Po drodze zostaję zaczepiony przez grupę pijaków. Kasy nie miałem, ale mimo to nie docierała do nich grzeczna odmowa. Dopiero po uprzejmym spierdalać odpuścili. Na sam pociąg musiałem poczekać, bo dosłownie 4 minuty wcześniej odjechał poprzedni. Czekać na stojąco, bo miejsca siedzące na poczekalni zajęte. Pociąg był opóźniony standardowo. A jak wracałem to zaczęło padać.
Nieudanym dniem bym to nazwał. Szkoda. Bo gdy wstałem o szóstej to byłem pełen wigoru. Czułem się dobrze. Widać los nie pozwoli spędzić miło dnia w środku tygodnia.
Kategoria Różności
22 lutego, 2018 o godzinie 17:13
Wszystkie urzędy i instytuty państwowe kojarzą mi się ze skrajnie wysoką arogancją urzędników i upokorzeniem, jakie każą mi znosić.
22 lutego, 2018 o godzinie 19:47
Ah, z tym się zgadzam, mój falliczny przyjacielu. A PUP powinni zaorać i zasypać solą. Najmniej sensowny urząd jaki jest.
22 lutego, 2018 o godzinie 23:55
Choć nie jestem jeszcze pełnoletni to jednak wiem jak powalone są podstawowe instytucje w tym kraju. Mnóstwo biurokracji, czekanie tygodniami na odpowiedź, bo pani Jadzia musi najpierw wypić 50 litrów kawy i zrobić sobie tyle samo przerw na godzinę pracy.
Na przykład teraz chciałem sobie założyć internet stacjonarny w domu. Wszystko będzie dobrze tylko w administracji muszą się zgodzić na wiercenie w ścianie. Niestety rury, w których powinny być poprowadzone kable są niedrożne i nic się z nimi nie da zrobić. Wszystko trzeba robić inaczej.
Jeszcze nawet nie wiem czy się na to zgodzą, bo znając kaprysy urzędników tego kraju może być różnie.
Choć jeżeli się nie zgodzę to według mnie będzie to podchodzić pod dyskryminację i zabieranie mi możliwości posiadania usługi za, którą chcę zapłacić i mam do niej prawo. Z tego też wyjdzie, że jestem gorszy od patusów, które mieszkają w głównej klatce, tam wszystkie kable były od razu zrobione.
23 lutego, 2018 o godzinie 08:13
Kapryśni! Tego słowa mi brakowało!