O instrukcjach i formalnościach

8 sierpnia, 2016, Autor:

Dawno niczego nie pisałem. To będzie chyba nawet kilka miesięcy, aczkolwiek żeby nie było – starałem się. Ale za każdym razem, kiedy już popełniłem parę zdań, usuwałem niedokończony nawet w połowie wpis. Może to przez lenistwo, a może po prostu nie chciałem tworzyć czegoś na siłę, bo co jak co, ale wkurwianie się na siłę jest tak samo szczere jak zapewnienia polityków, że teraz jest już lepiej i mamy się cieszyć z tego, że teraz okrada nas ktoś inny niż przedtem. Skończmy już jednak prolog i przejdźmy do rozwinięcia:

Wkurwiają mnie instrukcje z powodu tego, iż są niedokładne. I szereg utrudnień związanych z załatwieniem prostych – jakby się mogło wydawać – rzeczy. Być może to jakieś moje zboczenie, jednak osobiście uważam, iż instrukcja powinna być pisana tak, aby największy debil połapał się, o co w tym wszystkim chodzi. Ja rozumiem, że na tym świecie istnieją zapaleni majsterkowicze, przy których MacGyver to dziecko z świetlicy składające samoloty z papieru, ale myślę, iż większość społeczeństwa jednak nie posiada takich talentów. Ostatnio wymieniłem modem, bo ten, który miałem, co prawda nie szwankował, ale mój ojciec miał jakieś problemy z połączeniem wifi w telefonie i nijak nie dało się tego rozwiązać. Za namową konsultanta postanowiłem oddać stary modem do salonu. Za trzecim podejściem dopiero się, kurwa, udało. Kiedy byłem tam pierwszy raz, okazało się, że ja, 23-letni chłop, muszę przyjść z moją mamą, ponieważ na nią jest zarejestrowana usługa. Kumam, że boją się o jakieś matactwa i tak dalej, ale serio? Myślą, że co zrobiłem? Zajebałem modem z własnego domu bez zgody domowników? To coś w rodzaju antykradzieży – zabieram, żeby oddać lepsze. Za drugim razem przyszedłem już z matką, jednak i tutaj pojawił się problem, ponieważ nie wspomnieli wcześniej, że kable też należy przynieść, a razem z nimi adapter wifi. „Fajnie – pomyślałem. – Wymienią mi na nowy. Ten stary i tak już łączy dopiero po 15 minutach”. Tia… Zabrali stary adapter i nie dali mi nowego, tłumacząc, że do nowego modemu nie dają już adapterów. Kurwa… Ale ja za tamten zapłaciłem kiedyś hajs… Nie pamiętam ile, bo sytuacja miała miejsce kilkanaście lat temu. Pewnie grosze, lecz czy to gra jakąkolwiek rolę? Teraz na stacjonarnym kompie nie mam neta i muszę sam sobie kupić adapter. Dziękuję, kurwa. Jednak to nie koniec zabawy. O nie, historia nie może skończyć się w tak prosty sposób. Pora na podłączenie modemu. Telewizja działa spoko, teraz jeszcze tylko pozostał internet. Podłączam wszystko tak, jak stoi w instrukcji, no, nie da się tego spierdolić, zwłaszcza że wejścia oznaczono konkretnymi kolorami i symbolami. Ale nadal nie mam neta. Dzwonię więc na infolinię, co również mnie wkurwia, ponieważ tego typu połączenia do tanich nie należą. Czytałem kiedyś na jednym forum, że kolosalne opłaty wynikają z faktu, iż dawniej jakieś śmieszki dzwoniły do konsultantów, żeby się im wyżalić ze swoich życiowych problemów. Pewnie było kilka takich przypadków, jednak szczerze wątpię, aby to stanowiło główny problem. Konsultantka tłumaczy mi, jak to podłączenie powinno wyglądać i okazuje się, że dwa kable muszą zostać wetknięte zupełnie inaczej, niż pokazuje instrukcja. No, ja pierdolę, czemu więc tego nie uwzględniono? Co stało na przeszkodzie? Jak miałem się tego domyślić? Ze starym modemem też się zdarzały czasem jaja, zwłaszcza jak żółty kabel należało podłączyć do czerwonego gniazda. No co? Logiczne, nie?

Zdarzenie to automatycznie przywołało z mojego umysłu inny incydent, który miał miejsce kilka lat temu. Razem z ojcem składaliśmy szklarnię, co zajęło nam dobrych kilka dni. W chuj części, uwzględniając pręty, śruby, szyby i inne tego typu chujstwo. Myślę, że coś koło trzystu elementów. Instrukcja budowy tego cuda składała się z trzech malutkich obrazków, przy czym nie pokazywały one, jak w całości powinna ta szklarnia wyglądać. Zero opisów, zero jakichkolwiek wskazówek. Nawet żadnego realnego zdjęcia. Powiedzcie mi, jak to jest możliwe, że jebany komplet Lego z kilkudziesięcioma częściami ma dokładniejszą instrukcję niż ta szklarnia? O co chodzi? Koszty produkcji szyb i metalowych wichajstrów całkowicie wyczerpały limit i wydrukowanie pierdolonych kilku stron trzeba było ograniczyć do trzech obrazków bez żadnych opisów? Do dzisiaj, jak tak przyglądam się tej konstrukcji, to wydaje mi się, że w dalszym ciągu nie została ona do końca zbudowana tak, jak pierwotnie zakładali twórcy. No ale chuj, ważne, że się trzyma i spełnia swoją funkcję.

Tyle w tej kwestii. Wkurwia mnie to niemiłosiernie, zwłaszcza kiedy chciałbym po pracy mieć trochę czasu wolnego, a muszę się pierdolić ze sprzętem.

 

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 6 raz(y), średnia ocen: 9,83 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Biurokracja, Firmy, Komputery, Przedmioty, Zwyczaje, Życie

komentarze 4 do “O instrukcjach i formalnościach”

  1.  start2010 pisze:
    14 sierpnia, 2016 o godzinie 01:47

    Czyżby Neostrada i chujowy livebox? :p

  2.  Dragotrim pisze:
    14 sierpnia, 2016 o godzinie 21:44

    A jakże by inaczej. Pomarańczowa firma :D

  3.  Król Bober V Zbereźny">Król Bober V Zbereźny pisze:
    15 sierpnia, 2016 o godzinie 09:43

    Livebox ? Ja włamywałem się do rutera sąsiada z livebox’em za pomocą takiego programiku „THC – hydra”

  4.  Letalne Prącie pisze:
    15 sierpnia, 2016 o godzinie 19:30

    Tak, Bober, i uważasz, że jesteś anonimowy w sieci :D Polecam też sprawdzić sobie proxy i darmowe vpny przez program „analne kamikadze”

Napisz komentarz