Sen
19 lutego, 2014, Autor: skrycie_zlyDziś w nocy przyśnił mi się bardzo dziwny sen. Dziwniejsze było to, że pamiętałem każdy szczegół… Postanowiłem to spisać i gdzieś umiescić :)
Rok 2014. Na ziemii wybuchła epidemia wirusa, który ingerując w mózg zmienia ludzi w tępe istoty o spowolnionym ruchu i działaniu. Charakteryzują się całkowicie czarnymi gałkami ocznymi. Dążą tylko do zaspokojenia swoich podstawowych instynktów jak jedzenie czy picie.
Ja i grupa innych zdrowych zamknęliśmy się w budynku mieszkalnym, a dokładnie pomieszczeniu z wszystkich stron zamkniętym grubymi ścianami. Drzwi były pancerne z szybką i zamykały się na dwa zamki.
Po niedługim czasie epidemia opanowała miasto. Koło naszej bezpiecznej miejscówki kręciło się coraz więcej zarażonych.
Ich czarne oczy śmigały przed szybą w drzwiach, w miarę jak byli glodniejsi, coraz agresywniej uderzali w drzwi. Bardzo się bałem.
Inni leżeli pod ścianami ze zrezygnowaniem. Położyłem się na swoje łóżko, które było pod sufitem i miało przeszkloną górę, tak że moje szklane sklepienie stanowiło podłogę piętro wyżej.
Nagle zaraz nade mną praktycznie plackiem położył się zarażony. Był to mój kolega z klasy, Jakub. Jego oczy były czarne, a na twarzy miał obłąkańczy uśmiech. Wył niczym wygłodniałe zwierzę spoglądając w moją stronę. Ze strachu zaniemówiłem. Po chwili Jakub przestał w ogóle się ruszać i wyglądało na to, że z jego ciała uleciała całkowicie energia zgromadzona w ciele i utrzymująca jego, a zarazem wirusa przy życiu.
Uspokoiłem się. Zszedłem z mojego łóżka, a nagle jakaś kobieta z malutkim dzieckiem podeszła do mnie i lamentując prosiła, żebym jen pomógł. Wziąłem dziecko, było bardzo małe, na oko kilka miesięcy. Odwinąłem je nieco z kocyka.
Ujrzałem małe czarne ślepia patrzące ze wściekłością na mnie i na resztę zdrowych. Było zarażone, a to oznacza, że i my już nie byliśmy tu bezpieczni. Nic jednak nie mogłem zrobić.
Po kilku dniach coraz mniej zarażonych mieszało się koło naszej kryjówki. Postanowiliśmy poczekać do rana i wyjść do miasta.
Nad ranem już było pusto. Wygłodniałe istoty poznikały. Wyszliśmy na zewnątrz budynku. Znajdowaliśmy się w centrum jakiegoś wielkiego miasta. Chwilę później zabrakło prądu, a tym samym nie było w mieście zasięgu telefonów komórkowych.
Spojrzałem na smartfona. No tak, pomyślałem, Internetu z karty też nie ma. Nagle ogarnęła mnie paniczna myśl; jak skontaktuję się z Kasią? A co, jeśli jest zarażona? Wyobraziłem sobie ją z czarnymi ślepiami tępo wpatrującymi się we mnie jako ofiarę…
I wtedy się obudziłem spocony, ze straszną paniką i biciem serca.
Tagi: chyba nie jestem normalny, epidemia, sen
Kategoria Ludzie, Niewkurw, Różności, Życie
19 lutego, 2014 o godzinie 16:40
„Noc/Świt żywych trupów” (oczywiście reżyserii pana G. Romero), „The walking dead”, „28 dni/tygodni później” i inne tego typu zoombieapokaliptyczne dzieła zawsze mnie fascynowały. Odnoszę wrażenie, że i tobie nie są obce. Ilu z nas, pasjonatów tego tematu, wyobrażało sobie świat pełen chodzących zwłok gdzie jako nieliczni pozostajecie przy życiu walcząc z wirusem, zagładą, innymi ludźmi… To niewątpliwie działa na wyobraźnię. TWD powróciło, bodajże w poniedziałek był drugi odcinek po przerwie – może dałeś ponieść się fantazji i stąd tak ciekawe sny. Widzisz, z ludźmi jest tak że jeśli się do kogoś przywiążemy oprócz przyjemności, na pewno w pewnym momencie przyjdą kłopoty, byłeś tego świadkiem dzisiejszej nocy ;)
/Dycha/ za temat, z jakim wiąże się wiele moich wspaniałych wspomnień!
19 lutego, 2014 o godzinie 18:15
Mnie śnią się same irracjonalne sny. Kiedyś prowadziłem nawet dziennik, bo potrafię zapamiętywać je, jeśli odpowiednio przystosuję swój mózg przed spaniem. Raz pamiętam, że śniło mi się, jak porwali mnie komuniści (ogólnie to byli ludzie w garniakach, ale w tym śnie byłem w pełni przekonany, że to członkowie partii :D), zamknęli mnie w piwnicy znajdującej się w domu mojej babci, ale popełnili ten błąd, ze zostawili otwarte okno. Szybko udało mi się uciec i pobiegłem na policję. Tylko żeby było śmieszniej nie poszedłem do najbliższego komisariatu, tylko takiego, który znajduje się kilkadziesiąt kilometrów dalej w jednej z dzielnic Gdyni. Policja, jak tylko się pojawiłem, podjęła radykalne kroki i spaliła cały dom. KONIEC.
Cóż, nigdy nie odważyłem się zinterpretować tego snu, ale to i tak nie był najdziwniejszy sen, jaki zapamiętałem…
Kiedyś śniło mi się coś podobnego do opisu z wkurwa, tyle byłem w grupce myśliwych na skalnym pustkowiu i strzelałem do latających zjaw. Sny pokazują, jak bardzo mamy najebane we łbie, ale jest z nich dobra inspiracja :D
19 lutego, 2014 o godzinie 18:18
Najlepsze, że nie oglądam postapokaliptycznych filmów, nie licząc Resident Evil i I Am Legend w tamtym roku :P
Co do snów; mam kupę ich do opowiedzenia i myślę, że przynajmniej jedna trzecia z nich jest ciekawa, więc postanowiłem spisywać w szkole na lekcjach te najciekawsze w osobnym zeszycie w postaci opowiadań :D
19 lutego, 2014 o godzinie 20:17
A potem je wystaw na alledrogo w formie tomiku. Może ktoś kupi. A jak kupi to stawiasz na hosting. xD
Mi ogólnie nic się nie śni, ale ostatnio przeżywam jakieś apogeum. Najbardziej pojebany sen jaki miałam to, że goniło mnie stado murzynów. ;D
A co do Twojego snu, to wyczułam w nim jakiś mix filmów typu: „The walking Dead”, „Resident Evil”, „Zone of the Dead”, „Warm bodies”, „Dead Men Walking” itd. Ode mnie masz dyszkę, bo lubię tego typu rzeczy czytać. ;)
19 lutego, 2014 o godzinie 21:48
„goniło mnie stado murzynów. ;D” dziękuję za brak szczegółów…
20 lutego, 2014 o godzinie 02:37
Ja czasami mam tak popierdolone sny, że jak się obudzę to nie wiem czy się śmiać czy płakać.
Jakieś dwa tygodnie temu śniło mi się, że na jednym z kanałów dokumentalnych oglądałem program opowiadajacy historię kobiety która urodziła… samolot pasażerski rozmiarów niewielkiego modelu. Ojcem był człowiek który podobnie jak mama był bardzo dumny z „syna”. Kiedy samolot urósł i nauczył się latać z jego pomocą rodzice próbowali pobić rekord w skoku bez spadochronu. Próba zakończyła się ich smiercią. Więcej z tego koszmaru nie pamiętam.