We’re sailing
9 listopada, 2013, Autor: skrycie_zlyNuda. Melancholia. Tak wygląda moje życie.
Wstaję w poniedziałek rano. Zbieram się do.mojej szkoły. Na miejscu wychodzę na debila bo nie umiem kilku rzeczy. Moi co by nie mówić spoko koledzy na przerwach potrafią sobie pożartować i się pośmiać więc udaję dobry humor. Wracam do pieprzonej bursy. Jem gówniany obiad. Odrabiam lub próbuję odrobić lekcje po czym idę na kolację. Potem posiedzę na necie albo ponieogarniam w jakąś grę i do spania.
I tak jest co-kurwa-dziennie od poniedziałku do piątku. To samo. Nic konstruktywnego. Nic nowego prócz nauki i nowych gównianych potraw na obiad.
Na weekend wracam do domu. Też nic miłego. Wszyscy o coś sapią, siostra drze gębę cokolwiek zrobię, ja ciągle śpię nie mogąc wymyślić niczego mądrego do roboty.
Może wyjdę na desperata albo dziwaka, ale zobrazuję to tak; wszyscy jesteście łódkami na morzu. Wszyscy płyniecie w stronę jakiegoś portu, a ja miotam się wśród sztormu i fal na innym akwenie. Sam. Bez celu. Mam ochotę rozwalić się o skały, ale nie mam tyle odwagi by ostatecznie to zrobić…
Dzisiaj już pękłem i wyszedłem z domu gdzieś w las, usiadłem i po ludzku się rozpłakałem. Zdałem sobie sprawę, że do niczego nie dążę…
Nie oczekuję od was zrozumienia. Nie oczekuję też współczucia ani pocieszenia. Zwyczajnie chciałem to napisać.
Tagi: ból, egzystencja, gówniane wszystko, smutek
Kategoria Chujowo, Ludzie, Zachowanie, Życie
9 listopada, 2013 o godzinie 22:31
Spokojnie, nie jesteś sam…
10 listopada, 2013 o godzinie 15:01
Niektórzy wtedy znajdują jakiś interesujący nałóg. Spożywanie alkoholu lub substancji psychoaktywnych.
Musisz siedzieć tam faktycznie wśród jakiejś masy spierdolinek…
Nie myślałem o żadnym kierunku w LO. Monety na torach, browary na dachach, wspólne sprinty z policją, porozbijane butelki o glany,wypychanie samochodów z parkingu, nocne wykradanie się z internatu, igla ze steropianu, miłości i kosze, budowle z płyt chodnikowych, dobre i złe fazy i kilometry ze słuchawkami..
Kurwa, zawsze się coś działo. Ale kierunku nigdy nie obierałem, swoje życie dopiero zaczynam ogarniać stosunkowo od niedawna.
10 listopada, 2013 o godzinie 15:21
Jest coś takiego jak Mody Do Życia. Brałem udział w jednym, w którym nie można było myć głowy dwa razy w tym samym miejscu przez miesiąc (dałem radę z długimi włosami, w zimę). Zmusza do integracji nawet z dalszymi znajomymi.
W planach mam jeszcze swoje własne mody. Dzień ślepca – 24h z zawiązanymi oczami.
Na początek proponuję 24h bez elektroniki – świat wygląda dużo ciekawiej;) Telefon, lapka, słuchawki wyjeb pod łóżko. Nie możesz korzystać z kas fiskalnych, ładowarek i jakiejkolwiek elektroniki.
10 listopada, 2013 o godzinie 20:35
nie jest tak źle, spróbuj się rozerwać ze znajomymi, wypij z nimi jakieś piwo (jak masz te 18 lat xD) powiedz im o wszystkim i może ci pomogą
10 listopada, 2013 o godzinie 21:52
Warto przyjebać jakiegoś kwasa. Ja na Twoim miejscu próbowałbym takich ciekawych rzeczy, bo masz czas i grożą Ci minimalne konsekwencje. Nie bierz ze mnie przykładu i nie graj świętego, bo potem okaże się, że wokół nie zostaje nikt. A nikt nie jest przecież święty.