Samozagłada
25 października, 2013, Autor: SzakalakaCóż, na dzisiaj pozostaje mi siedzenie w cichym kącie pokoju, w dzień zwany piątkiem melanżu początkiem. Nie jestem osobą szczęśliwą, bo nie mam powodów, więc kurwa przejdźmy do sedna. Kto nie czytał moich wcześniejszych wkurwów to wypierdalać.
Pozostały mi ostatnie dawki życia, a szmalu na eliksir brak. Sami pewnie znacie ten stan, gdy musicie coś zrobić, musicie, bo inaczej upadniecie, pogrążycie się w czeluści bez wyjścia. Wtedy właśnie w tym momencie, w desperacji zaczynasz kombinować. Chore pomysły stają się bardziej realne niż Ci się zdaje, wcześniej one były by Ci obce, ale teraz jest inaczej. Wiesz, że jak nie spróbujesz to upadniesz, bez próby ratowania siebie. Tym razem ten chory stan mnie dopadł. Pozostał tylko tydzień. Chore myśli krążyły po głowie dzień w dzień, nie dawały spać. W końcu trzeba działać, czasu co raz mniej. Aż tu jednego dnia kurwa na wykładach temat „Pozwy” i mnóstwo jakiś kserówek latało po sali. Obudził się we mnie dziki, chory pomysł. Podpierdoliłam kilka kartek i w domu wzięłam się do roboty. Zeskanowałam jakieś pierdolone pieczątki i napisałam pozew do sądu, ładnie złożyłam podpisy gdzie trzeba, włożyłam kopertę i się wybrałam do jaskini potwora. Szłam niepewnym krokiem, z myślą, że może się to źle skończyć. Zapukałam jednak w drzwi i w tej chwili chciałam zrezygnować mając nadzieję, że nikogo nie ma. Niestety kurwa myliłam się jak zwykle. Wręczyłam bestii kopertę i wytłumaczyłam, że albo kasa wróci do piątku, albo się zobaczymy kolejny raz w sądzie. Cała się trzęsłam ze strachu, że nie uwierzy, że nie weźmie tego na poważnie, że z planu nici, ale nie. Straszydło kazało mi czekać, przed wejściem do swojego piekła. Po chwili wróciła, wręczyła część pieniędzy, mówiąc błagalnym tonem, abym wszystko odwołała, że odda resztę w dzień Matki Pieniężnej. Zabrałam skarb i wyszłam, mission completed. A więc tak smakuje zwycięstwo Dawida nad Goliatem. Czyżby bitwa zakończona? Zobaczymy.
Mimo odzyskanie części szmalu, nie czuję się nawet ciut kurwa szczęśliwsza. Pozostaje mi wykupienie recept i łykanie kolejnych dawek przez rok czekając na cud lub Mrocznego Żniwiarza, który gdzieś idzie po mnie z Hadesu…
Pozdrawia wszystkich wkurwionych Szakalaka
Kategoria Różności
26 października, 2013 o godzinie 15:52
Zajebiście. Tak trzymaj szaka. Trzeba krótko z takim ścierwem.
26 października, 2013 o godzinie 19:33
Właśnie. Jestem z ciebie dumny Szaka
28 października, 2013 o godzinie 16:59
Podpisuję się pod komentarzami powyżej.
Poza tym:
Dobry wstęp. Nie piszesz czegoś?
28 października, 2013 o godzinie 18:11
Dzięki za miłe słowa.
Letalny tak, piszę… Pracę maturalną. :x
28 października, 2013 o godzinie 21:45
No i brawo Szakuś, tak trzymaj!
28 października, 2013 o godzinie 21:57
Owsianka jest jednym z najlepszych rzeczy jakie mogą się nam przytrafić rano. Gęsta, posypana cukrem, aromatyczna… To są jedne z tych chwil, kiedy wiesz po co żyjesz. Żyjesz dla owsianki.
28 października, 2013 o godzinie 22:01
Szturmierz dzięki, ale tak patrząc na wszystko co się u mnie dzieje to siostra jest tylko wierzchołkiem problemów jakie mnie otaczają…
Faquś Ty zawsze wiesz co dojebać, mogłam się tego spodziewać. Tylko szkoda kurwa że nie jem owsianki, może być coś innego? :D
29 października, 2013 o godzinie 00:41
Co to jest owsianka?
29 października, 2013 o godzinie 16:43
Paweł serio?
Klawiatura nie parzy, nie bój się nie stracisz życia pytając wujka google co to jest owsianka. :)
30 października, 2013 o godzinie 19:13
Mnie właśnie parzy. Zakupiłem telefon z ekranem reagującym na ładunek elektryczny, a wcześniej miałem taki po prostu na dotyk. Żeby napisać 'Co to jest owsianka?’ bez błędów poświęciłem pięć minut swojego życia