Kasia
11 marca, 2013, Autor: ErniŻycie jest zaskakujące, Kasiu*. Powiedz mi jak to się dzieje, że zazwyczaj, w chwili, gdy myślisz, że już gorzej być nie może – wówczas dopiero ognisty młyn – zaczyna się w pełni rozkręcać. Powoli nabiera tempa. Nic nie wskazuje jeszcze na to, że może być gorzej, że istnieje jakaś szansa, aby coś o sobie przypomniało. Jak wrzut na tyłku. Chociaż jego nigdy nie miałam, mogę się jedynie łączyć w bólu z cierpiącymi. Życie daje ci przedsmak tego, co dopiero ma nastąpić. A to… To jedynie namiastka reszty, jaka lgnie w twoją stronę. Lawina spada, a śniegu przybywa…
Ciekawa sprawa. Telefon potrafił milczeć przez kilka tygodni. Absolutna cisza. Więc co się stało, że dziś miałam 96 połączeń od nich wszystkich? Czyżby kometa spadała na ziemię, a Rita Repulsa znów miałaby uratować świat? Chyba zabrakło mocy. Musisz naładować mi baterie, bo się wyczerpałam. Za to spokojnie, Batman już dostał telefon i leci w twoją stronę. Na pomoc tobie i spaczonej wyobraźni. To chore. Nie chcę przeklinać. Dziś zróbmy to na poziomie…
In this world… wszystko jest chyba już możliwe. Fajnie, myślałam, że mojego numeru nie masz w kontaktach, a tu szok w brazylijskim stylu. Nawet nie potrafisz zrobić tego z klasą, Kasiu*. Telefon dzwonił do mnie niemalże co sekundę. Brak mi słów. Jakaś nagonka na mnie, czy jak mam to rozumieć? Naprawdę nie mam pojęcia, co wy ode mnie wszyscy dziś chcieliście. Nie jestem prezesem wielkiej korporacji, nie powiem, jak masz zaparkować samochód, nie pójdę ci po zakupy i obiadu też tobie nie zrobię, ale to nie byłby nawet problem, przy tym, czego dziś ode mnie tu oczekiwano. Ludzie, których pamiętam stąd, że kiedyś byli, patrz – rzeczywiście – coś mi tam świta – istnieli, ale kontakt się rozmył, skończył jako naturalna kolej rzeczy, bądź zatrzymał na kłótni, gdzie obie strony były zbyt twarde, by pewne rzeczy sobie wyjaśnić. Dzwonisz, o dziwo, nie przez pomyłkę, ale co chcesz ode mnie – pytam, Kasiu*? Mnie już nie ma. Nie istnieję dla ludzi takich, jak ty. Nawet nie chodzi o niepamięć twoją, a o co innego. Pewnie nawet nie ruszysz szarych komórek, by stwierdzić, że beznamiętnie słyszysz mój głos w słuchawce. Czemu? Bo cię nie znam. Wyrosłaś/łeś z zera i dla mnie nim pozostajesz. Wiele rzeczy potrafię znieść, ale nie toleruję (naprawdę nie cierpię), kiedy ktoś odzywa się tylko po to, bo ma jakąś sprawę.
Ktoś mi ustalił dzisiaj życie, Kasiu*. Dał mi gotowy przepis na nie. Pojawiła się jedna, ciepła okazja, a ja zostałam postawiona pod ścianą z sugestią, że nie mam wyjścia. Nie znoszę nie mieć wyjścia. A nie miałam… Wiesz, to jedna z sytuacji, w której, jakąkolwiek decyzję podejmiesz, skończy się źle… Jak by nie było – kończysz, w tym, w czym zaczynasz. Sceneria w porządku, ale aktor ma chyba dość problemów. Wszystko tak mi kolorowo opisaliście, a to był czarno-biały obraz. Od rana czułam się jak w second-live. Tam gadali mi jakieś bzdury, możliwość wyboru, praca lżejsza od spania. Ta… Lubię fikcję, tyle, że w filmach. W życiu to trochę się nie sprawdza. Nie w moim. Później znów gdzieś jestem, ale deser przyszedł dopiero na kolację. Ta wiadomość ścięła mnie z nóg. Jestem osobą, która powinna była się o czymś dowiedzieć pierwsza, a dowiedziała się ostatnia – w momencie, gdy ktoś już za nią wyklarował odpowiedź. Nienawidzę tego, Kasiu*. Ciśnieniomierz już nie potrafi mnie zbadać. Według statystyk, powinnam osiem razy umrzeć przy moim, ale życie jest łaskawe – żyję dalej.
I lekka puenta, nie życzę tobie – Kasiu*, moich problemów.
* Imię zostało użyte celowo, aby zamaskować pospolite polskie słowo slangu powszedniego, przecinek rozmów, przerywnik – zaciągnięty z łaciny.
Kategoria Różności
12 marca, 2013 o godzinie 18:22
Ciężkie to jakieś.
12 marca, 2013 o godzinie 19:06
Ja dzisiaj nad tym myślałem. Tak wiele fałszywych ludzi. Jak tylko przestałem się odzywać, to oni zniknęli. Kompletnie. Jak szron wiosenny. Nie rozumiem czemu tak jest. Pewnie coś nie tak ze mną, ale ja mam w to wyjebane. Nie będę udawał dla innych.
To co napisałaś jest takie okrutnie prawdziwe. I ładnie oddane. Brawo.
12 marca, 2013 o godzinie 19:18
Tak, Pinio, ciężkie, bo moje życie wcale nie jest lekkostrawne…
Faquś, zauważ, że to, kim ci ludzie są, wychodzi, gdy już ich tak naprawdę nie ma. A byli – dlaczego? Byli – kiedy? W jakim momencie twojego życia? Wtedy, kiedy im to pasowało, a nie tobie. I znam ich lepiej, niż oni sami siebie. Policzę więcej, niż na obu rękach…