Zwyczaje (nie)świąteczne Polaków

2 listopada, 2012, Autor:

Do stworzenia dzisiejszego dzieła zainspirowały mnie obserwacje z niedawnego dnia Wszystkich Świętych i w związku z tym zachowań i zwyczajów świątecznych większości polskiej populacji, wkurwiających z resztą nie tylko mnie, jak się okazuje. Zwyczaje te wypaczają bowiem sens i istotę obchodzenia nie tylko tego święta z resztą, ale i pozostałych, sprowadzając je bardziej do miana niedorzecznej farsy i absurdu.

Należy na wstępie więc zaznaczyć, że większość najważniejszych świąt obchodzonych w Polsce to święta religijne. Zrozumiałe zatem jeśli osoby nie wyznające jakiejkolwiek wiary ich nie celebrują, szanuję to rzecz jasna i mam nadzieję, że z kolei one szanują to, że ja świętuję. Jeśli zaliczasz się do tej grupy, to w zasadzie nie dotyczy cię to, co dalej jest napisane i nie musisz się wkurwiać, no chyba że chcesz;]
Za to o idiotyzm wg mnie zakrawa świętowanie przez osoby opacznie deklarujące się jako „wierzący-niepraktykujący” (samo to wyrażenie jest już samo w sobie absurdem) – co za debil bluźniący świętuje skoro nie praktykuje?! i po jaki chuj? To absurdalne przecież więc nie ośmieszałby się.

Pozostała grupa Polaków, o których to raczej jest ten wkurw, mniej lub bardziej wierząca (jeśli to w ogóle można tak określać) wydawałoby się w miarę wie co świętuje i powinna rozumieć tego sens. Tymczasem jednak okazuje się, że dla wielu sprowadza się to jedynie do czerwonej kartki w kalendarzu oznaczającej dzień wolny od pracy (jeśli się ją w ogóle ma;] ) i jak bezmyślny cyborg automatycznie wykonywanych czynności, zwanych „tradycją”.

Obserwujemy więc co roku rodzinne zjazdy, jak np. z okazji wspomnianego dnia Wszystkich Świętych, wpojonym do dziś co poniektórym przez komunistyczną propagandę jako „Święto Zmarłych”, które de facto nie istnieje. I tak oto mamy cmentarny wybieg i pokaz mody wypindrzonych paniuś albo cmentarny lansik na grób najbardziej zajebany wymyślnymi zniczami i kwiatami. Przy grobie za to można posłuchać o wszystkim włącznie z przysłowiową „dupą Maryny” i uwagami w stylu „ten znicz tu nie pasuje, tamten o 2cm w lewo, a te kurwa ułóż w kształt trapezu równoramiennego bo nie pasują do koncepcji kolorystyczno-geometrycznej – no paranoja jakaś! A chuja obchodzi tego zmarłego czy będzie miał zapaloną zwykłą lampkę czy znicze pokroju i ilości chińskiej armii terakotowej. Od tego daremnego pierdolenia na około, aż sam się nie mogę skupić nad grobem, np. w trakcie mszy, co mnie już wkurwia doszczętnie. Wyżej wymienione obiekty moich obserwacji należałoby zatem zajebać na miejscu na tym cmentarzu dla świętego spokoju… prawdopodobnie jednak brakłoby mi czasu na wszystkich i mało kto by się ostał;]
Wszystkie te zabiegi są tak naprawdę psiego gówna warte i wyglądają raczej na szopkę pełną hipokryzji i absurdu, jeśli zapomina się o jedynym i najważniejszym sensie tego święta – aby pomodlić się o zbawienie tego zmarłego, choć ten jeden raz w roku. Wydaje mi się, że temu zmarłemu, nic więcej nie jest potrzebne. Takie proste, a zarazem takie trudne do pojęcia dla wielu.

Zatracanie istoty wielu świąt jest coraz powszechniejsze i przybiera co raz bardziej wyrazisty obraz. Już wkrótce będzie się zbliżać Boże Narodzenie i okazja do kolejnych obserwacji jak z programu przyrodniczego BBC. Dla nas to oczywiście okazja do wkurwiania się, patrząc na te zjawiska;] Gonitwa za choinką, karpiem, masą nieprzydatnych nikomu i zbędnych prezentów, napędzana przez supermarkety i komercję na długo jeszcze przed świętami (listopad się zaczął to myślę, że najwyższa pora). Wszystko to tylko po to, żeby później siedzieć kilka dni przed TV nażartym do granicy porzygania, po czym następuje tradycyjne „Święta, święta i po świętach”… no i po co to w ogóle wszystko było? Czy ktokolwiek się nad tym zastanowił? Wątpliwe, bo ludzie odpowiadając na pytanie co jest najważniejsze podczas Bożego Narodzenia mówią wszystko: choinka, góra chujowych prezentów, stary alkoholik w czerwonym płaszczu zwany jako Święty Mikołaj, masa żarcia, którego nikt nie jest w stanie przejeść, sztucznie-rodzinna udawana atmosfera… jednym słowem wszystko, tylko nie to co naprawdę jest najistotniejsze.
Bo podczas Bożego Narodzenia chodzi bowiem o… Boże Narodzenie! – faktycznie trudno wpaść na to. Najważniejsza jest radość z tego, że Bóg przyszedł na świat i niczego więcej właściwie nie potrzeba, reszta to tylko dodatek. Nie muszę w tym zbożnym celu mordować karpia, wycinać niepotrzebnie iglaka albo być kawałem aroganckiego chuja w sklepie, który chce zdążyć przed innymi. Jeśli dla kogoś taki sens nie ma znaczenia, to obchodzenie przez niego świąt w powyżej opisany komercyjny sposób jest po prostu absurdem i równoznacznie mógłby sobie to odpuścić.

Najważniejszy sens świętowania jest prosty i mało skomplikowany, tylko przez chęć zarabiania kasy na czym się da i wpychania we wszystko komercji, jest przez ludzi zapominany i przeinaczany, a jakiekolwiek święta stają się sztucznym kabaretem ze zwyczajami, które nie mają za wiele wspólnego ze świętami. Kabaret, który wkurwia takich jak ja bo nie jest do świętowania potrzebny.
Przepraszam jeśli kogoś wkurwiłem tym, że już w tym momencie piszę o Bożym Narodzeniu, ale w końcu już listopad się już zaczął i święta niedługo! Już czas zatem rozpocząć przygotowania, zakupy, prezenty, bo to wszystko jest ci potrzebne i niezbędne, żeby dobrze przeżyć święta i by ci niczego nie brakowało… tylko czy o to rzeczywiście chodzi w tym wszystkim?

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 11 raz(y), średnia ocen: 8,09 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Ludzie, Religia, Zachowanie, Zwyczaje, Życie

komentarze 3 do “Zwyczaje (nie)świąteczne Polaków”

  1.  Szturmierz pisze:
    3 listopada, 2012 o godzinie 00:15

    Nie wiem co za cipka dała 7, ale chuj mu w trzewia. Ja Wszystkich Świętych obchodziłem za granicą. Patrząc na to co tutaj się dzieje, a raczej że nic się tutaj nie dzieje, zatęskniłem za szopką odpierdalana u nas. Mnie też zawsze wkurwiały te wyścigi kurwa, który grób ładniejszy, itp. Ale tutaj kurwa nawet tego niema, tutaj masz pocięte dynie w sklepach, popierdolone hordy wymalowanych gówniarzy, stragany pod cmentarzami i nic kurwa więcej. Życie kurwa gubię…

  2.  karpiula pisze:
    3 listopada, 2012 o godzinie 00:41

    Nie martw się Szturmierz, ten cały syf już wędruje do Polski i jest coraz gorzej… a co do świąt, to ja osobiście nie trawie żadnych kurwa świąt, Weźmy np. Boże narodzenie, pare tygodni przygotowań, kilka dni przed w domu piekło, sprzątanie, gotowanie itd. Potem kurwa całodniowa głodówka, bo nie ma jeszcze jebanej gwiazdki, po całym tym burdelu, masz ochote sobie usiąść i zjeść w spokoju, odpocząć troche, ale nie kurwa, siadasz do stołu z ludzmi którym wolałbyś pokazać gdzie są drzwi (przynajmniej niektórym), ale zamiast tego szczerzysz zęby i udajesz jak to bardzo za nimi tęskniłeś tylko po to żeby przez kolejny rok nie zamienić z nimi nawet słowa… a na koniec najlepsze, pasterka. Nosz kurwa… po całym chujowym dniu, zmęczony i nażarty jak świnia musisz iść do kościoła i wąchać wyziewów po kapuście z grochem kretynów na których widok na ulicy zbiera Ci się na pawia, dlatego zacytuje to mojego ojca „Dla mnie kościół to głupota, jak będe chciał porozmawiać z Bogiem, to klękne nawet w gnoju i się pomodle”

  3.  Hyrcek pisze:
    3 listopada, 2012 o godzinie 17:13

    Kroma w pełni się zgadzam z treścią twego wkurwa.

Napisz komentarz