Kupię! przestrzeń prywatną!
27 grudnia, 2009, Autor: MarksCo mnie dziś, ale nie od dziś szczególnie wkurwia? Otóż zabieranie mi mojej najbliższej, ukochanej powierzchni prywatnej w sposób którego nie cierpię. Mianowicie: jestem typem który nie lubi bliskiego kontaktu z ludźmi, nie będącymi moją najbliższą rodziną czy też kobietą. Chodzi tutaj przede wszystkim o moment rozmawiania z kimś face to face. Zazwyczaj moja przestrzeń osobista wynosi 1 metr. Każdy z kim rozmawiam, a kto jest mi obcy, albo zaledwie znajomy po przekroczeniu tej bariery sprawia, że czuje się mniej pewnie, niekomfortowo, niepewnie… dlatego odruchowo cofam się. Niestety niektórzy chyba nie posiadają czegoś takiego jak ta przestrzeń a przy okazji zdrowy zmysł, bo zazwyczaj mówiąc do mnie wpychają mi w oko swój długi nos, przy tym plując na mnie co drugie zdanie, i zapodając w twarz odorem przedwczorajszego śledzika. Do tego dochodzi w skrajnych przypadkach gest chwytania za przedramię, tudzież za rękaw, szarpanie przytulanie z chuja wzięte, a czasem popychanie w kierunku wyjścia. Gdy ktoś chce mi powiedzieć coś cicho np. na ucho czuje jego zapach i oddech na szyi, uchu. Sycząc mi do ucha powoduje dyskomfort, pluje mi do ucha albo smyra mnie po nim nosem powodując delikatne łaskotanie. Podam tutaj przykład ze świątecznej pasterki, chociaż jego odwzorowanie znaleźć można praktycznie w każdym większym skupisku ludzkim. Otóż jak wiadomo na pasterkę przychodzą ludzie po spożywaniu wigilijnym. A więc wytrwali 12naście potraw: karp, barszczyk, kapusta z grochem i tak dalej.. do tego co lepsi wódeczka, śledziki no i placuszek. Stojąc za mną taki osobnik szturcha mnie wielgachnym świeżo napchanym brzuszkiem, a śpiewając kolędy powoduje że naciąga mnie na wymioty. Stoi tuż za mną, a ściana brutalnego śmierdzącego kałem fetoru wraz z męczonymi wersami kolędy uderza falującym ruchem w moją szyję i potylicę. Pomijam to ciepło wódeczki które ogrzewa teraz moje plecy, ale ten okropny fetor który spływa po uszach, karku przedostaje się przede mnie i wszystko to jebie mi prosto w nozdrza. Co chwilę też ktoś (standardowo) ociera się o okolice moich pośladów rękami złożonymi do modlitwy. Skoro już tak zmęczona że ledwie splotła te ręce w modlitewnym geście to do jasnej cholery niech je zabiera z mojego dupska bo to krępujące. Do tego jako że stanąłem sobie koło głównego centrum wędrówek(korytarz wejściowy) co chwilę spóźnieni goście ze śpiewem na ustach docierają na pasterkowe kolędowanie. Gdy ktoś depta mi buty nanosząc na nie deszcz, śnieg, psie gówno, błoto ze słomą… to ja to jeszcze rozumiem, ale jak ktoś mi kurwa depta oba buty naraz razem ze spodniami i jeszcze nie potrafi powiedzieć przepraszam to ja stanowczo kurewka protestuje. Przenieśmy się teraz na chwilkę do centrum handlowego przed świętami, albo nawet na ulicę się przenieśmy. Przed świętami jak już wiadomo szał prezentów, wszyscy gonią nie do końca wiedząc za czym itp. Ale jak to jest do chuja wacka możliwe żeby ktoś szedł wpatrzony w sklep oddalony o 20m i przez ten czas nie patrzył na drogę?? Nie patrzył na ludzi którzy tam stoją tylko idąc popychał dosłownie każdego przy tym torując sobie drogę siatą z zakupami i parasolką… Jeśli takich ludzi w święta z całego centrum handlowego naliczymy 80% to normalni kulturalni ludzie mają przejebane, jak to ktoś mądry już powiedział Chuj im bombki strzela! Ja nie wiem czy tylko mnie spotykają takie nieprzyjemności? Może przyciągam skurwysyństwo?
Tagi: Zaiste Wykurwisty Wkurw
Kategoria Zachowanie
27 grudnia, 2009 o godzinie 21:02
Czytam z wielką przyjemnością przemyslenia kolegi Marksa i pod wszystkimi chyba śmiało sie podpisuje. Sztuką jest napisać o wkurwiających rzeczach w sposób piękny a przy tym na tyle zabawny, żeby przyczynę wkurwienia właśnie w jej naturze poskromić.
27 grudnia, 2009 o godzinie 21:16
Bardzo mnie to cieszy że ktoś znajduje swoje problemy w moich wkurwikach i motywuje do kontynuowania tej jakże wspaniałej funkcji piszącego o niedoskonałościach świata na którym przyszło nam żyć. Pozdrawiam
27 grudnia, 2009 o godzinie 21:58
Przydzielam Best of the Best :-)
8 stycznia, 2010 o godzinie 18:36
Na Pasterce byłem raz w życiu, dawno temu, jako szczeniak jeszcze. Ludzi chmara (a może to ja za późno dotarłem?), więc nie udało mi się wejść do środka. Mróz jak to w grudniu – niemały, ale nie to sprawiło, że po kwadransie poszedłem do domu.
Na przeciwko głównego wejścia do kościoła stał (nadal stoi) kiosk (nigdyś RUCHu); standardowy całkiem – budka z parapetem zewnętrznym. Dookoła tego kiosku ludzi mrowie całe. Pierwszy raz wtedy widziałem tyle butelek wódki na jednym 'stole’. Zanim odszedłem, z tego co dało się słyszeć mimo chóralnego kolędowania, w okolicznych bramach były chyba jeszcze lepsze 'zloty’.
28 czerwca, 2010 o godzinie 20:45
Nie jesteś osamotniony. Niektórzy mają ten kurewski zwyczaj przysuwania się w trakcie mówienia. Nie mam pojęcia skąd to się bierze tutaj, bo to nie środkowoeuropejska cecha. Na konferencji międzynarodowej stoły były ustawione w kółeczko i jacyś połódniowcy jak mówili to się podsuwali trochę swoimi krzesłami i automatycznie cały stolik też szedł do przodu. Po konferencji stół był ok. metra od początkowego miejsca.