Ten rok był pojebany
27 grudnia, 2025, Autor: NukaTen rok był pojebany. Ale poprzedni też był. I długo nie pamiętam takiego lekkiego, który mogłabym wspominać z pozytywnym rozrzewnieniem. Chyba jednak nie jest mi to dane.
Czasem – kiedy zrobi się w życiu zbyt poważnie – odpalam sobie pana Roberta B., który to z nieskrytą pewnością twierdzi, że jest życie po życiu, ma na to dowody w postaci audycji randomowych ludzi i ich argumentów. W ślad za jego twierdzeniami, słucham wtedy jeszcze o Sai Babie, o ufo, o kołach sterowych i o różnych ludzkich sytuacjach, których racjonalnego wytłumaczenia – na próżno szukać. I jest mi jakoś cieplej z myślą, że ludzka dusza jest na swego rodzaju poziomach trudności i przed zejściem tutaj, wybiera, gdzie i kiedy chce się wcielić.
Ale kiedy już się obudzimy kolejnego dnia, panie Robercie, to wie Pan, jak to jest. Obawiam się wtedy, że ludzka dusza nie pyta, czy i w jakim wydaniu może tu zejść.
Bo na co dzień życie jakoś nie pyta, czy mamy ochotę. Życie po prostu wpycha do pyska i nawet nie pyta, czy smakuje.
To dla wielu ludzi wciąż ta restauracja gdzieś na skraju szosy, gdzie jest kawałek zimnego mięsa i mimo niedogodności, cieszą się, że on w ogóle jest.
To niedziałające światło w toalecie. Zepsuta spłuczka w zapchanym kiblu. To barman, który ledwo trzyma się na nogach.
To samochód przed tą restauracją, w który ktoś właśnie z impetem przypierdolił.
A Ty… A Ty tylko zostawiłeś dziecko w foteliku na tę małą chwilę.
Tak.
Zmierzam do tego, że tym właśnie jest życie, panie Robercie. Kompilacją różnych problemów jednocześnie. Przynajmniej to, jakie wokół obserwuję.
Ale udając się na chmurkę wyobrażeń, można w jakiś sposób cofnąć się do błogiego dzieciństwa, w którym to każdy samolot był ptakiem.
To zawsze miła odmiana od trudów codzienności, satysfakcjonujące uproszczenie ludzkiego życia do jednego, znaczącego wydarzenia, które tłumaczyłoby wszystko inne. Tam już nikt nie zadaje pytań, kiedy jeden element pasuje.
Problem w tym, że trudno jest sobie wyobrazić te miliony ofiar wojen, czy innych katastrof, które miałyby wybrać śmierć taką, a nie inną.
Ofiary, które przed zejściem na ziemię zdecydowałyby o swoim końcu w taki sposób, że oprawca mógłby dostać za swój czyn podwójne dożywocie. Nie sądzę też, aby któraś dusza na górze wybrała dla siebie taki scenariusz życia, w którym jest porwana dla różnych celów, a reszta jej losów jest podana chociażby w książce „Zodiak”.
Nie wiem też, czy któraś z dusz przed wcieleniem, wybrałaby sobie za przyjaciół np. Harolda Shipmana, Richarda Kuklinskiego, czy Teda Bundy’ego. I nie wiem też, czemu o tym wcale nie wspominamy. Acz, to liczne przypadki.
Bo właśnie w bardziej szczegółowym ujęciu, obawiam się najgorszego, panie Robercie.
A mianowicie – tej wizji, która boli bardziej, niż nadepnięcie gołą stopą na klocki Lego.
Wniosku prozaicznego jak śniadaniowe bułki.
Że życie faktycznie mamy tylko jedno.
~ Nuka.
Kategoria Aktualności, Ludzie, Megawkurw satyryczny, Opowiadania, Różności, Telewizja i radio, Życie1 komentarz do “Ten rok był pojebany”
Napisz komentarz
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.


(oceniano 1 raz(y), średnia ocen: 10,00 na 10)
28 grudnia, 2025 o godzinie 00:19
Jednorazowość i zużywalność życia to jego piękna cecha. Mam nadzieję, że nie ma żadnego życia po śmierci.