Wkurwiający miszmasz 7
16 sierpnia, 2016, Autor: Wigarus1. Wkurwia mnie Gdynia Główna. Mieszkam w Gdyni od 23 lat i uważam ją za piękne miasto. O wiele więcej przyjaciół mam w Sopocie, dlatego często tam zaglądam, jednak sam Sopot tyle razy zwiedzałem w godzinach 23.00-4.00, że już chce mi się rzygać widokami, które tam zastaję. Banda najebanych ludzi wychodzi z pubów, myśląc wyłącznie, gdzie jeszcze można się napierdolić i co zrobić, aby kogokolwiek zaruchać. Jeśli jesteś Hiszpanem, Portugalczykiem albo Turkiem, nie będziesz musiał się wysilać w żadnym miejscu, żeby kogokolwiek wyrwać. Możesz nawet powiedzieć „gówno” w swoim języku, a i tak zabrzmi to egzotycznie i przyciągnie panienki z Polski jak magnes. Nie gadałbym tak, gdybym nie widział tego zjawiska niezliczoną ilość razy. Ale wróćmy do Gdyni. Turysta przyjeżdża pociągiem do Gdyni, wychodzi z peronu, a potem opuszcza dworzec główny. I co widzi po drugiej stronie ulicy? Albo żebrzących Cyganów (ale o nich już dwa razy się wypowiadałem i nie chce mi się dalej tego drążyć, choć można jeszcze dużo dopowiedzieć), albo bandę meneli. I nie drobnych pijaczków-cwaniaczków, tylko ekstremalną odmianę meneli, z tych najbardziej patologicznych. Gdyby byli pokemonami, ta forma byłaby ich najwyższą formą, chociaż kto wie, może dałoby się to jakoś przebić. Banda menelstwa wdaje się w bójki, śmierdzi, rzyga pod siebie, prosi o drobne i tak jest każdego dnia. Występują nawet menele chodzący o kulach, którzy mimo tak sporych utrudnień w poruszaniu się potrafią się najebać na tyle, by leżeć na chodniku i haftać na czerwono. Ostatnio jakiś menel płci prawdopodobnie żeńskiej, ponieważ nadal mam pewne wątpliwości, po prostu kucnął sobie przy ulicy Wójta Radtkiego i zaczął szczać. Ja pierdolę. I wiecie, co w tym wszystkim uważam za najgorsze? Że nie istnieje rozwiązanie tego problemu. To jebany uroboros – cokolwiek by nie nie zrobić, sytuacja się zapętla. Wiele osób często dzwoni pod 999, kiedy widzi żula w opłakanym stanie. Ale karetka nie przyjeżdża (i słusznie), bo ów żul pojawił się u nich już kilka razy, a do takiego stanu doprowadza się niemal codziennie. Policja i straż miejska mogą co najwyżej przegonić delikwentów, ale oni i tak wrócą. Nie wypiszą im przecież mandatu, bo tamci często nie posiadają dokumentów, a poza tym wiadomo z góry, że nigdy za ten mandat nie zapłacą. Zamknięcie w celi? Przecież dla nich taka sytuacja jest w pełni komfortowa, zwłaszcza kiedy pizga śnieg zimą. I jeszcze jedna rzecz, która wkurwia: jak w tym samym miejscu dwóch zwykłych kolesi pije piwo i policja ich przyłapie, to oczywiście mandat jest gwarantowany. Ja rozumiem, że mamy takie a nie inne prawo, a służby jedynie to prawo weryfikują, lecz dochodzi w takim wypadku do sytuacji, gdzie menel ma większe prawa niż zwyczajny obywatel. On może nie ponosić żadnych konsekwencji, zanurzony w swej patologii, a ty płać mandat za otworzonego browara.
2. Że telewizja to gówno, wiadomo nie od dziś. I teoretycznie, włączając telewizor, powinienem mieć świadomość, iż ten stan utrzymuje się w dalszym ciągu. Serio, społeczeństwo chłonie tyle gówna z różnych stacji, że już dawno powinno zamienić się w muchy. Najgorsze jest to, że czasami owe gówno zostaje ulepione w tak przystępny sposób, że nie można się od niego oderwać i mimo że nigdy w życiu nie nazwałbyś go niczym ambitnym, to jakimś cudem siedzisz w fotelu i chłoniesz kolejnych Dariuszy w wannie czy innych zjebów z „typowymi problemami, jakich w Polsce wiele”. Drugi punkt pragnę poświęcić na trzy programy, których istnienie mnie naprawdę intryguje. Pierwszy z nich to Projekt Lady. Ja pierdolę. Już nie warto nawet wspominać, że mówimy o zżynaniu zza granicy, ale jakby się zastanowić, to TVN chyba nieczęsto tworzy coś, co byłoby oryginalnym pomysłem. W programie dostajemy bandę idiotek, dla których określenie „kurwiszcze” byłoby chyba najbardziej adekwatne. Dostajemy też trzy kobiety-snobki, z czego jedna kiedyś wpierdalała się do domów i uczyła ludzi, do czego służy szmatka. Te trzy kobiety, z których tylko tę wcześniej wspomnianą w jakiś sposób (niestety) kojarzę, uważają się za istoty pochodzące z wyższych sfer i próbują zrobić z kurwiszczy kogoś na wzór zakonnic, tyle że w mundurkach zamiast habitu. Ten przeinteligentny program uczy widza, że jeśli źle odłoży widelec bądź łyżeczkę, to jest spierdoliną życiową, niezasługującą na szacunek. Uczy, że osoby z kolczykiem np. w pępku bądź z tatuażem wywodzą się z patologii, ponieważ prawdziwej damie nie przystoi tak wyglądać. Pokazuje też, że „chłopcy z dobrego domu” to wyłącznie osoby z dzianymi starymi, zapewne z Warszawki i z prawniczą smykałką. Czyli tak naprawdę jedna skrajność uczy drugą skrajność, że ich skrajność jest lepsza niż tamta. Drugi program to Warsaw Shore i go nie rozumiem jeszcze bardziej. To znaczy, okej – opiera się on trochę na zasadach działania zoo, choć porównywanie uczestników do zwierząt może być nadzwyczaj krzywdzące. Nie zapominajmy, że niedźwiedzie, nosorożce, węże czy nawet patyczaki też mają swoją godność. W każdym razie dla mnie Warsaw Shore jest upadkiem telewizji. Ona oczywiście upadła już dużo wcześniej, ale to jest już dno pod dnem znajdującym się pod dnem, o którym wszyscy myśleli, że jest ostatnie. Kiedyś na topie był Big Brother, o którym wiele osób wypowiadało się podobnie, a jednak… tam istniał jakiś cel. Tam byli jacyś ludzie, z którymi dało się nawet w jakiś sposób utożsamić. Tutaj scenariusz każdego odcinka brzmi: picie, ruchanie, wyzywanie się od kurew. I fakt, że tworzy się kolejne sezony, pokazuje, że widocznie istnieje popyt na takie rzeczy. Kurwa, ja brałem udział w różnych imprezach, ale takiej patologii nie widziałem na żywo nigdy. I zanim ktoś powie, że zachowałbym się tak samo, powiem: nie, nie zachowywałbym się. Są pewne granice przyzwoitości, nawet jeśli się najebiesz gorzałą. No i kurwa wisienka na torcie, czyli Studio Yayo. Że większość polskich kabaretów żenuje zamiast śmieszyć, wiedziałem od bardzo dawna, ale to… Kurwa, skąd oni wytrzasnęli tych dwóch dziadków i dlaczego ci panowie, próbując silić się na jakiś dowcip polityczny, napierdalają na wszystko tylko nie na Polecieli i Spadli? I tych dwóch pajaców, ponieważ za takie szmacenie się dla władzy nie mogę okazać im szacunku w żadnej formie, odpierdala chałturę za nasze pieniądze. Bo przecież płacenie abonamentu stanowi nasz narodowy obowiązek, aby TVP mogło produkować więcej gówna i to dokładnie takiego samego jak w stacjach publicznych. Dlatego Trudne Sprawy czy Ukryta Prawda jakoś mniej mnie bolą, bo wiem, że przynajmniej nikt siłą nie wyciąga mi z kieszeni hajsu na produkcję tych rzeczy. Ale telewizja jest zjebanym medium jeszcze z innego powodu. Niedawno mój dobry przyjaciel prowadzący dość popularny portal o górach dostał zaproszenie od Pytania na Śniadanie. Chcieli poświęcić część programu na omówienie rzeczy, jakie warto zabrać ze sobą w góry. Wiadomo, że taki mini wywiad na pewno nabiłby popularności temu jego serwisowi, poza tym bez względu na to, czy ktoś lubi TVP, czy nie, to jednak zawsze taki występ stanowi jakieś doświadczenie medialne. Ale ostatecznie gówno z tego wyszło i potraktowali go w tak kurewski sposób, że aż dziwi mnie, jak można zachować się tak nieprofesjonalnie. Kontakt z babką załatwiającą występ ograniczał się do tego, że obiecała odpowiedzieć następnego dnia, a potem nie odbierała przez kilka dni telefonu. Później łaskawie odebrała, jednak niczego konkretnego nie powiedziała. Dopiero w piątek (a wywiad miał odbyć się w poniedziałek) sms-em (kurwa, pełen profesjonalizm) poinformowała, że przeprasza, ale jednak przesunęli termin czy coś takiego. Pomijam fakt, że nie była to do końca prawda, bo w poniedziałek poruszono temat o górach, lecz z zupełnie inną osobą. Dodatkowo babka chcąca zaprosić mojego przyjaciela prosiła go, by pokazał jak najwięcej profesjonalnego sprzętu, mimo że nie miała zielonego pojęcia, iż 3/4 z tego, co wymieniła, było kompletnie zbędne. Profeska, kurwa, pierwsza klasa. Tylko czemu mnie to dziwi? Kiedy zapraszają jakąś serialową gwiazdeczkę, by spytać się z kim się własnie rozwiodła i czy pokaże kiedyś cycki w Playboyu, to praktycznie kłaniają się jej jak jacyś niewolnicy smagani batem faraona. Ale jeśli jesteś zwykłym człowiekiem, to traktują cię jak szmatę. Wtedy jesteś zapychaczem, masz przyjść na 10 minut, odbębnić swoje i spierdalać, najlepiej w miarę szybko.
3. Tutaj mi się już nie chce rozpisywać, bo to jest smutne. Według niektórych polityków oraz dziennikarzy do zamachu w Monachium doszło przez… brutalne gry komputerowe. No, ja pierdolę. Facet miał ADHD, problemy psychiczne i plakat Breivika w domu, ale to oczywiście gry są winne. Najbardziej mnie rozpierdoliło, że według relacji jakichś „zaufanych” świadków krzyczał on coś o nienawiści do imigrantów, z kolei inna wersja brzmi, że krzyczał „Allah Akbar”. Wpiszcie sobie w translator, jak brzmi po niemiecku słowo „imigrant” i oceńcie sami, czy można je pomylić z tym drugim. I pamiętajcie, Hitler też grał w szachy. Zdelegalizować.
Kategoria Ludzie, Miasta, Miejsca, Polityka i gospodarka, Różności, Świat, Telewizja i radio, Zachowanie, Zwyczaje, Życie
16 sierpnia, 2016 o godzinie 13:37
Zgadzam się ogólnie z twoim wpisem, ale z tym o tych trudnych sprawach itp nie, ponieważ są takim bezsensownym zapychaczem czasu, który naprawdę da się wykorzystać, bo ma tak głupie problemy i tak żenującą grę, że dla funu można to obejrzeć jedząc samemu obiad. To taka tępa rozrywka jak jakieś kabarety moim zdaniem
19 sierpnia, 2016 o godzinie 19:36
Zgadzam się że skrycie_zly natomiast mnie wkurwia najbardziej program Żony Hollywoodu. Tępe jebane bogate polskie pizdy.
20 sierpnia, 2016 o godzinie 01:07
Obejrzałem 10 minut tego żeby być w temacie i się zgadzam, straszne gówno, wyreżyserowane a na siłę udaje fantastyczne życie w ju es end ej