Jebane „kulturalniaki”.
8 listopada, 2015, Autor: iChujTo znowu ja, po chwilowej przerwie.
Pracuję ja sobie w pewnym Biurze, w którym w codziennie przebywa około 100 osób. Jak wiadomo, w skupisku ludzi sytuacje mniej chujowe można by mnożyć na pęczki, jednak nie to jest moim zamiarem. Chciałbym się zająć trzema tematami które podnoszą mi ciśnienie na samo przypomnienie o ich istnieniu.
Namber łan. Brązowy pas startowy na porcelanie, czasem wyżej – czyli srogo i sowicie.
Jak wiemy każdy czasem zostaje przyparty do muru i chcąc nie chcąc musi skorzystać z toalety, chociaż pewnie niechętnie w pracy.
Mamy 21 wiek, łazik Curiosity popierdala po marsie, w pracowniach naukowych rozszczepiany jest atom.. a kurwa zachowanie niektórych ludzi zatrzymało się na etapie zwierzęcia które dopiero zeszło z drzewa. Zapewne już się domyślacie w czym rzecz, tak to właśnie to. Osrany kibel do tego stopnia że czasem zastanawiam się, czy nie zaspałem i przypadkiem znajduję się w pociągu PKP relacja Koluszki po sylwestrze. Ciekawi mnie, czy osoby które w ten sposób pozostawiają kibel w pracy, w domu też tak robią. Zapewne nie wszyscy zatrudnieni są bohaterami tego typu sytuacji, jednak ktoś musi być niegodziwym tego sprawcą. Przybory do porządku są, wystarczy po sobie posprzątać. Jedynym wyjaśnieniem może być fakt chęci zaczerpnięcia niewybrednych żarów z okresu dzieciństwa w małomiasteczkowej szkole.
Namber tu. „Smacznego”, cześć i czołem uścisnę ci kurwa dłoń.
no rzesz kurwa Twoja mac.. Okolice obiadowe, jedna kuchnia w wielkości około 20m2.
Siedzę, zajadam co tam sobie mam i co 15-30 sek KAŻDY wchodzący do kuchni:
– smacznego!, smacznego, smacznego, smacznego i kurwa smacznego i smacznego… cześć smacznego, dzień dobry smacznego…
Zamiast jeść ciepłe, to sypie ziemniakiem czy tam ryżem z ryjca i odpowiadam na te przejawy „kulturalniaków” uprzejmości.
Rozumiem: cześć, dzień dobry od osoby z którą nie widziałem się w danym dniu, ale nie witanie po raz n-ty z racji samego faktu wejścia do innego pomieszczenia w którym jeszcze mnie nie widziała. To pół biedy, bo często leci z łapą na przywitanie w której akurat mam nóż lub widelec z nadzianym kęsem do chapnięcia. Podkurwiony zgłębiłem trochę temat i wynika z tego, że mówienie smacznego wcale nie jest takie kulturalne jak się może z początku wydawać, jednak wykład na ten temat tym razem sobie odpuszczę. Swoją drogą ciekawe, czy to te same „kulturalniaki” od pozostawiania kibli w opłakanym stanie, i czy umyli ręce po spektakularnej defekacji.
Namber fri. Sprzątam biuro w godzinach pracy.
Ja pierdole. Czy tak ciężko zrozumieć, że dla niektórych nie kończy się dzień w robocie na godzinie 16 lub 17?
Zasadniczo zajęcie którym się zajmuje wymaga czasem mocnego myślenia. W zasadzie biuro pracuje do godz. 17:00. Później pozostają zuchy takie jak ja, które muszą ciemiężyć jeszcze jakieś 2 godziny. Często zdarza się, że skomplikowane procesy myślowe muszę odbywać w akompaniamencie wyjącego w chuj – kończącego prawie swój żywot odkurzacza. Pomijam już fetor jaki wydobywa się z tego wyjca podczas sprzątania, przekładany wonią niepranego fartuszka pani sprzątającej.
Kiedy pani zakończy już te tortury, wyciąga swój telefon i ubogaconą łaciną prowadzi konwersację na niecierpiące zwłoki tematy. Ta sytuacja była już poruszana parę razy, że w pierwszej kolejności mogła by zaczynać ogarniać inne piętro, które i tak musi ogarnąć a jest już w tym czasie puste. Niestety ale przez procesy myślowe niektórych ludzi ciężej się przebić niż tępym wiertłem przez tytan. O jakości sprzątania nie będę nawet wspominał, ubita na wiosnę mucha leży nadal na parapecie. To ja kończę już.. idzie pani sprzątająca..
Pozdrowienia dla Megawkurwa
iChuj.
8 listopada, 2015 o godzinie 20:02
Masz dychę od wymagającej Nuki
„O jakości sprzątania nie będę nawet wspominał, ubita na wiosnę mucha leży nadal na parapecie.” – mistrzowskie! :)
9 listopada, 2015 o godzinie 12:11
Zakładaj pan konto!
9 listopada, 2015 o godzinie 15:57
No i jestem :)