„Zagubione” klucze jabłkiem niezgody
23 stycznia, 2014, Autor: Szturmierz92Wstaje. Godzina 6 rano, wypełniam powierzone mi obowiązki, wracam do domu, zaparzam pierwsza herbatkę odpalam pierwszego szluga, myje gary z poprzedniego dnia, sprzątam itp. Ok godziny 9’tej stwierdzam że jestem śpiący i mam wyjebane idę się zdrzemnąć. Wstaję o 11’stej siadam przed kompem, lewie zdążyłem wyciągnąć z kieszeni zapalare JEB telefon.
„Ej kurde, zgubiłam klucze w pracy, musisz mi przywieść te zapasowe jak kurwa najprędzej „w te pady” bo za godzine mam dentystę i się nie wyrobię. Są –
-Dobra, wiem gdzie są! Jak to kurwa zgubiłaś klucze, patrzyłaś w torebce?!
-No patrzyłam kilka razy, i ludzi w robocie pytałam i w ogóle, no kurwa niema, wyparowały chyba, albo nie wiem co… :(
-Ja pierdole, dobra, ja się ubieram/ – no tylko weź szybko bo…/ dobra kurwa, czekaj. A chuja, kluczy do domu nie mam, a otwarty jest! D:
– No to chuj, Boże ja muszę mieć te klucze (pierdolenie pierdolenie), nic się nie stanie, trudno.
Chciałbym zaznaczyć, że do centrum, gdzie dzisiaj musiałem zapierdalać mam jakieś 20 min. metrem, nie wliczając w to spacerku na stację kurwa.
-/telefon/ – myślę sobie chuj, może znalazła i dzwoni.
-No i gdzie jesteś (byłem jeszcze w domu)
– Idę, już idę no…
-Dobra to dzwoń jak będziesz na miejscu, to ja tam wyjdę do ciebie, tylko szybko okey?
– No.
Tak więc mieszkanie zostawiłem otwarte, żałośnie pogmerałem przy zamku, że niby drzwi zamykam i zabrałem dupę w troki. Biegusiem pokonałem trasę z osiedla na stację, wtem kurwa połapałem się że najprawdopodobniej nie mam kasy przy sobie, a poza tym nie znam przecież kurwa niemieckiego, więc jak kupić bilet? Przystanąłem, kilka głębszych wdechów, mrucząc pod nosem obmacałem się po kieszeniach… Portfel na moje szczęście był w kurtce, a w raz z nim, nie wiem kurwa skąd 10 OJRO. Okey, wbijam na ta stację, szukam automatów do wydawania biletów,
– o kurwa jest.
podchodzę zatem, a moim oczom ukazuje się kurwa niemieckojęzyczne pierdole czerwone pudło, z 15calowym (tak przypuszczam) wyświetlaczem. Chuj, wciskam cokolwiek i czekam aż podajnik, gdzie wkładasz pieniądze, zacznie mrugać na zielono. Czekam kurwa, czekam, wciskam kurwa wciskam i chuja rzecz jasna. Po jakiś 5 straconych minutach, zabłysnąłem inteligencją. Zobaczywszy wbite w ścianę pomieszczenie, oddzielone od zatłoczonej stacji pancerną (chyba) szybą, a w nim dwie starsze panie w morzu papierzysk i innego gówna. Pierdole myślę, idę! Ściskając w ręku banknot przypuściłem szturm na owa placówkę. Kasa jest, pisze „tikets” no to kurwa dobra nasza. Jako że nie znam niemieckiego, o czym już wspominałem, grzecznie stanąłem przed szybka i pozwoliłem dokonczyć ożywioną dyskusję obu paniom. Serce waliło mi jak przed sprawdzianem z matmy, w głowie układałem z pozoru prostą regułkę „one tiket please” w nadziei że mnie zrozumie. Zrozumiała. Nie śpiesząc się zbytnio, wydała mi bilet, skrupulatnie wyliczyła resztę i z prtzyszywanym uśmiechem wycedziła „ałwidersejn”. Równie sztucznie uśmiechnąłem się w trakcie zgarniania pieniędzy z blatu i popierdoliłem na właściwą stację. Słyszę szum wagonów i charakterystyczny dźwięk dobiegający z głośników – tak kurwa odjechał mi skurwysyn jebany w dupę zaraz przed nosem…
-Kurwa jebana mać!
Powiedziałem zdaje mi się nieco głośno. Od następnego pociągu dzieliło mnie 3 minuty. 3 najdłuższe minuty mojego smutnego życia kurwa. Chęć zapalenia papierosa już dawno nie była tak silna jak wtedy, ale wolałem się powstrzymać, niż dostać mandat w obcej walucie. Tłum powoli zaczął napływać, zrobiło się gwarno, kolorowo kurwa i różnojęzycznie – zdałem sobie sprawę, jakim kurwa dobrym jestem człowiekiem, że stać mnie na takie wyrzeczenia. Nienawidzę tłumów, kurwa, no ale niestety, siła wyższa, tak próbowałem sobie to tłumaczyć. Wsiadamy, oczywiście walka o miejsca, osobiście postanowiłem popierdolić ta hołote i nie wdawać się w prymitywne gierki, ale Bóg mnie chyba trochę pożałował i stało się tak, że bez większego trudu znalazłem wolne miejsce. Jadę, oczywiście już po dwóch przejechanych stacjach, wagon pękał w szwach, postanowiłem mieć wyjebane, więc wbiłem głowę w okno, za którym przewijała się (jak że ciekawa wtedy) czarna otchłań wiedeńskich tuneli. Dojechałem. Dzwonie:
-No dobra jestem, kieruj mnie teraz bo za chuja nie pamiętam jak się tam szło!
-Cały czas prosto, po schodach do góry, nigdzie nie skręcaj tylko do góry, aż wyjdziesz na rynek obok Katedry
-No dobra.
Ton głosu mojej rozmówczyni był już wtedy nieco spokojniejszy niż przed 30’stoma minutami, zasiało to we mnie ziarno niepewności… Nie bez powodu kurwa. Pokierowany głosem z telefonu w szybkim tempie wstawiłem się pod budynkiem, gdzie miało dojść do wręczenia rzeczonych kluczy.
-no to okey, ja się przebieram(!) i zaraz będę.
-okey…
Myślę sobie, ale kurwa, zaraz! Jak to „ja się ubieram”. Przecież nie masz kluczy, do szafki, które były Ci niezbędne, z którymi to jadę kurwa przez pół pierdolonego miasta, z językiem na brodzie łamię swoje antyspołeczne bariery i walcząc z nałogiem, zimnem i tłumem, więc kurwa o chuj tu chodzi. Wreszcie odpaliłem szluga, w głębokiej konsternacji czekam na dalszy rozwój sytuacji. Zgasiłem peta, podnoszę głowę, jest.
-Cześć, dobra masz te kurwa klucze zasrane.
-No okey, dzięki. Tylko że wiesz co jest najlepsze?! :D
Nie śmiałem nawet zapytać, bo przeczuwałem co mnie kurwa czeka.
-Znalazły się kurwa, w gabinecie, ten kolega, co chciał Cię strasznie poznać, no wiesz ten Serb, no to odniósł je do „biura rzeczy znalezionych” :D
Kurwa, nie znam słów by opisać, jak bardzo się w tamtym momencie kurwiłem. Na prawdę, często się wkurwiam, ale dziś granica została przekroczona, grubo kurwa przekroczona! Dlatego też, a żeby nie rozpierdolić czegoś w moim pobliżu tymi słowy kończę. KURWA PIERDOLONA MAAAAAAAĆ!
Tagi: bilety, dużo ludzi, klucze, stacja, ubahn, wieden, zimno
Kategoria Ludzie, MegaWkurw dookoła świata, Miasta, Miejsca, Przedmioty, Zachowanie
23 stycznia, 2014 o godzinie 23:12
za wkurwa z życia o kobiecie i to z emigracji, masz ode mnie Szturmierz dychę ;]
23 stycznia, 2014 o godzinie 23:54
Dobry wkurw. Aż się sam wkurwiłem ;)
24 stycznia, 2014 o godzinie 00:03
Orzesz kurwa jebana mać, to się nazywa dopiero złośliwość rzeczy martwych i tych jeszcze nie… ale przynajmniej dokonałeś małego kroku w stronę łamania „swoich barier antyspołecznych”. Panowie – niewiasty nas kiedyś wykończą i będziemy mieli drugą seksmisję
24 stycznia, 2014 o godzinie 00:17
Ten Serb to naprawdę chce Cię strasznie poznać skoro kradnie klucze Twojej wspólokatorce;)
24 stycznia, 2014 o godzinie 17:58
Dzięki wielkie. Kurwa wszystko działo się wczoraj, a ja na samą myśl o tym nadal się wkurwiam. Z kobietami tak jest, z nimi nie wygrasz. Rzecz jasna jak to kobieta, winą próbowała obarczyć mnie, po tym jak zauważyła, że nawet nie drę ryja – taki byłem wkurwiony. Po prostu po tym całym maratonie wkurwienia nawet komentować całej sprawy mi się odechciało… A co do tego Serba, jak z tymi kluczami do końca było nie wiem, może i on je podpierdolił, nie wykluczam, a może po prostu je zgubiła. Nie pytam, nie rozmawiam o tym, bo boje się że wybuchnę i zrobi się nie ciekawie.
27 stycznia, 2014 o godzinie 07:26
To kobiety są na ogół jabłkiem niezgody :P Jako przedstawicielka tego niechlubnego gatunku podpowiem wam panowie, że nie zawsze warto się tak z nami cackać. Chociaż akurat w tym wypadku to nie była jej wina, że wyszło jak wyszło, po prostu trochę się nie zgraliście w czasie.
„Z kobietami tak jest, z nimi nie wygrasz” – właśnie, że bardzo łatwo można wygrać, bo wy, faceci, przeważnie macie jakieś rzeczowe argumenty, w przeciwieństwie do większości rozkapryszonych pań. Inna sprawa, że kobiety tych argumentów nie przyjmują do wiadomości, ale przynajmniej macie świadomość, że gdyby oceniać obiektywnie, to to wy przeważnie macie rację
(co wcale nie znaczy, że jesteście od nas lepsi! :D)
27 stycznia, 2014 o godzinie 13:00
Tak w zasadzie chyba o to chodzi, bez naszych płciowych sprzeczek i różnić niewątpliwie było by nudno. Choć z drugiej strony zdrowie ma się przecież tylko jedno. ;)
27 stycznia, 2014 o godzinie 14:30
Przyznam, że w rozmowach z niektórymi (fakt, zazwyczaj to kobiety) mam poważny problem: czasem nielogiczność i absurdalne argumenty z dupy wzięte tak mnie zatykają, że tracę poczucie sensu dalszej kłótni i po prostu wychodzę:D
29 stycznia, 2014 o godzinie 22:20
Aż mi samej się ciśnienie podniosło. Ale tak to jest z kobietami… Przyznam, że sama coś gdzieś włożę, a później cały dzień szukam.
Szturmierzu czyżbyś rzucał palenie? Jeśli tak to powodzenia! I oby Cię ta panienka więcej nie wkurwiała, bo kolejna fajeczka się spali. ;)
29 stycznia, 2014 o godzinie 23:59
Widzisz Szakus, wczoraj udało mi się nie palić do 20’stej, a nawet z „20’stej ileśtam”!!1!11!1
Ale tylko dlatego, że nie miałem możliwości wyskoczyć po fajki do tego czasu. A co do rzucania, nie, nie no kurwa to bez sensu powiem szczerze…
30 stycznia, 2014 o godzinie 09:41
Masz rację, użyj sobie. Raz się żyje KURWA! ;)