„Megi” skalana!!!
18 lipca, 2012, Autor: 31akzulO nie, dziś nie będzie subtelnie jak poprzednio. Nie będzie grzecznie i na temat.
Dziś, kurwa będzie ostro bo rzecz dotyczy mojej II-giej miłości która przez głupotę ludzką została skalana!!!!!
Otóż: moją II-gą miłością jest mój samochód. TAK, kurwa MÓJ SAMOCHÓD!!! Najpiękniejszy klasyczny Reanault Megane Coupe w cudownym ciemnoniebieskim kolorze. Umiarkowanie tuningowany, na alusach z kapciami tak szerokimi jak koła do traktora. I dla mnie jest to najpiękniejszy, najlepszy i najbardziej lanserski samochód i kropka – JAK KURWA SIĘ NIE ZGADZASZ Z TYM TO ZACHOWAJ TO DLA SIEBIE I CHUJ!
Wiosną tego roku, w przypływie matczynych uczuć, albo pod wpływem hormonalnej huśtawki, pies jebany jeden to wie, pożyczyłam kilka razy moją Megi mojemu synowi. Pierworodny miał prawko od kilku miesięcy ale jakoś miałam do niego tzw. „zaufanie”. Te pożyczki skończyły się w dniu, kiedy na Moście Siekierkowskim, jakaś biedna starowina zjechała na niego, ścierając przy tym cudowny niebieski-metalik z całego prawego boku. Kolizja nie była z jego winy ale pożyczki się skończyły. Auto stało u blacharza 3 tygodnie. W tym czasie ja musiałam pogodzić się z transportem zbiorowym, który mierzi mnie jak stara zupa ogórkowa, wydając na to ścierwo krocie. Swoją drogą, ceny biletów to jakaś kurewska lichwa bo 3,60 zeta za śmierdzący, przegrzany autobus to chyba lekka przesada. Oj, niech się HGW ma na baczności przed kolejnymi wyborami…
Po długich 3 tygodniach odebrałam swój samochodzik jak nowy. Wypolerowany, wycacany, jak laleczka. Blacharz cały w ukłonach wręczał mi kluczyki, dumny z tak dobrze wykonanej pracy i zadowolony z sowitej zapłaty jaką otrzymał z ubezpieczenia starowiny. Suma summarum, Megi wyglądała nawet lepiej niż przed wypadkiem.
Aby zachować ją w takim stanie jak najdłużej, zabroniłam synkowi zbliżać się do auta, parkowałam tylko w miejscach przeznaczonych dla ciężarówek i autobusów, a jak było gradobicie, z narażeniem własnego życia, przykrywałam je kocami.
Kurwa mać, do dzisiaj!!!
Wyjechałam jak zwykle do pracy. Dojechałam do końca mojej ulicy. Stoi Opel Omega przed skrzyżowaniem. Ma wolne z jednej i drugiej strony. Ale nadal stoi. Stoję za nim, jak ta pizda w polu i grzecznie czekam. Stoję… Stoję… Czekam… Czekam… A ten co? WŁĄCZA AWARYJNE!!!! PRZED SKRZYŻOWANIEM!!!! Jak się wkurwiłam, klakson, pedał i… przejechałam sobie rogiem jego tylnego zderzaka po świeżo zrobionym boku Megi. Przedni błotnik – drzwi – tylny błotnik, wszystko zdarte… :(
Ja pierdolę, co za idiotka ze mnie. Wysiadam z mordą: -Gdzie, kurwa stajesz!!! Oczywiście kto za kierownicą – BABA!!! Jedna BABA drugiej BABIE itd…
-„Ojej, ale się stało ale co dalej, no chyba napiszemy oświadczenie bo policja to strasznie długo. Ale nie ma Pani dużych szkód, prawda…” Była tak w pytę miła że myślałam że jej zajebię. Tak, wezwijmy policmajstrów, niech po 4-ch godzinach oczekiwania jeszcze mnie kurwa mandatem ukażą za głupotę. Poryczałam się ze złości pisząc szybko oświadczenie.
Pod firmą nawet nie spojrzałam na samochód. Wina moja. Debilka stojąca na skrzyżowaniu może trafić się każdemu. Ale nie każdy jak głupi, w złości zniszczy sobie swój ukochany samochód z tego powodu… ech.
CDN…
Kategoria Różności
18 lipca, 2012 o godzinie 17:30
…WSADZIŁA DO DUPY GRABIE!!! Niezapomniane…
Dobra do rzeczy. Megane i to coupe, miałem przez pewien okres jeździć zielonym metalic, też coupe, też na alusach i szerokich oponach. Potwierdzam super wózek. (Tylko zawieszenie było w kurwę twarde) nie wkurwiaj się na syna, nie jego wina (kurwa ja rymuje :D) Koniec końców, potwierdza się stare Polskie przysłowie „Biednemu zawsze wiatr w oczy, chuj w dupę i kanapka masłem na dół” Pierdole, do Warszawy własnym samochodem nie jadę! Swoją drogą kobieta a wymieniłaś 2 marki i co ważniejsze nazwy samochodów- no no :P