Pamętniki z wakacji – odc. 58, All Icl po polsku.

10 lipca, 2012, Autor:

Sezon wakacyjny w pełni. Pora planować wojaże do Ciechocinka czy Wzutkowa nad jeziorem Cipnojamno  ale mnie naszło na wspominki o zeszłym urlopie.

Ano po sezonie wysupłaliśmy z mężem parę setek i nabyliśmy totalnie taniutki wyjazd do Turcji. Malutki hotel blisko plaży, All Incl – (czyli pasiesz się ile wlezie i chlanie na maxa w cenie), miejscowość świetnie położona jako baza wypadowa na wszelkiego rodzaju wycieczki. W cenie były jeszcze takie atrakcje jak basen, sauna, wieczór turecki i klima w pokojach. W sumie jak na 1400 zł. z przelotem całkiem sporo w cenie.

Tutaj muszę zaznaczyć że, nie należymy do waleni basenowych. Uwielbiamy zwiedzać, szwendać się po najgłębszych zakamarkach, samodzielnie organizować sobie przejazdy najdziwniejszymi środkami transportu, wchłaniać atmosferę kraju jak najintensywniej.  Oczywistym jest że przy takim sposobie spędzania wakacji nie da się wpierdolić wszystkich czterech należnych w All posiłków, nie da się też łoić od rana tureckiej gołdy bo jak trzeba wstać o piątej rano na nurkowanie to potem można zejść… ale nie pod wodę tylko z kacem pod pokład.

W związku z powyższym byliśmy z mężem uznawani za ekscentryków którym we łbach się pojebało skoro dopłacamy do tego interesu a tu, w hotelu wszystko jest za darmo!!!

Oczywiście już pierwszego dnia zasymilowaliśmy się krajanami – dwie pary. Starsi z Kielc a młodsi z Warszawy. Pomimo wyraźnej różnicy wieku można było ich pomylić, tak byli podobni do siebie mentalnie i charakterologicznie. Fizis też podobnie: panowie sandałki ze skarpetkami, panie ogromne kapelusze do kusych topików i krótkich spodenek. Złoto obowiązkowo zdobiło w dużych ilościach przypieczone nad basenem torsy oraz upiększone tipsami dłonie.

Już drugiego dnia zaczęły ich nękać wątpliwości czy aby dobrze zainwestowali wydane na wczasy pieniądze. Bo przecież do bazaru daleko a jak nie kupią podróbek perfum w ilości hurtowej, bo cała rodzina czeka na wonności to może wyjazd się nie zwróci. Jedzenie: za mało dają (szwedzki stół i jesz ile chcesz), wódka: za słaba i za mało leją (chociaż maleńki tip do skarbonki na barze powiększał drinka 10-cio krotnie!!!). Brudno w hotelu chociaż sprzątano bez przerwy.  Nad basenem – za gorąco. Na moją propozycję żeby poszli na plażę mało nie pospadali z krzeseł. Tam trzeba zapłacić za leżak a tu wystarczy go sobie zająć ręcznikiem o 6 rano poza tym trzeba by wrócić na lunch – bo przepadnie. A drinki, od jedenastej? Przecież na plażę nie da się zabrać. To nie ważne że leżak nic nie kosztował  a chłodna morska woda i bryza rekompensowały koszt zakupionej herbaty czy piwa.  Parówa w bułce nad basenem zapita słabą wódką była bezkonkurencyjna bo – darmowa.

Nie interesowały ich wcale nasze opowieści i zdjęcia z Pammukale, Efezu czy Bodrum. Nasze nurkowanie, rejs po wyspach czy wizyta w fabryce dywanów był niczym w porównaniu z ich wizytą na pobliskim bazarze gdzie nabyli -„wie Pani, takie tandetne te koszulki a perfumy były tylko w 50 ml opakowaniach. Wcale się nie opłacało. Dobrze że chociaż mąż okulary i pasek kupił bo by żadnej pamiątki nie było.” A na propozycję przejażdżki dolmuszem do miasta popatrzyli na mnie jak na kosmitkę.

Snuli za to opowieści jak to byli gdzieś tam, w Tunezji czy Egipcie i TAM to był luksus.  Więcej jedzenia, więcej picia, więcej wszystkiego – jak kurwa można zjeść jeszcze więcej?!!! A hotel!!!

-Mówię Pani, zajebisty, złote klamki i srebrne parapety a w każdym pokoju wodotrysk z szampanem nie to co ta nora.

-A co Państwo tam widzieli poza tym?

-A nic bo daleko wszędzie było

I tak upływały im dni nieszczęsnego urlopu, z którego relacje zdawali nam przy okazji krótkich spotkań przy naszych nielicznych posiłkach czy wieczornym drinku. Mój mąż już przy drugim spotkaniu miał ich powyżej dziurek w nosie ale ja mam więcej tolerancji i jakoś ich znosiłam usiłując ich przy tym przekonać że mimo wszystko można tam fajnie spędzić czas, czego byliśmy dobrym przykładem.

Ale najgorsze nastąpiło pod koniec pobytu w cudownej Turcji.

Hotel poza Polakami zajmowali Duńczycy, głównie emeryci i mamy z dziećmi. Byli nieco hałaśliwi, grubi i nieruchawi. Basen był ich wyspą której nie opuszczali bez konieczności a do posiłków siadali w kostiumach kąpielowych. Ten sposób spędzania urlopu usprawiedliwiały zoperowane panewki biodrowe, balkoniki i maluchy w chodzikach.

Basen i leżaki – wieczny temat sporów wakacyjnych. Nie dla nas bo jak pisałam wyżej nie interesuje nas poparzenie słoneczne. Ale „nasi” oczywiście uwielbiali tam leżeć. Pani w Kapeluszu, jeszcze przed myciem ząbków kładła 4 ręczniki na 4 leżaki w najlepszym miejscu – pomiędzy barem a bufetem. Idealny punkt strategiczny aby pić piwo zakąszając je parówą czy makaronem wydawanym przez cały dzień na przekąskę. Czasem zmieniali piwo na rudą a parówę na pizze.

W dniu w którym „nasi” postanowili jednak opuścić hotel celem odwiedzenia wioski tureckiej (tania wycieczka za 5 EUR od osoby to się szarpnęliśmy, poza tym na obiad wrócimy) konflikt interesów dwóch różnych grup fanów basenu spowodował iż, zerwaliśmy kontakty z krajanami na tureckiej ziemi.

Po powrocie, koło 17-tej,  „nasi” nie zastali nad basenem 4-ch wygrzanych słońcem leżaków a sponiewierane i obsikane przez kota 4 ręczniki w koszu z zabawkami plażowymi. Panowie dumnie wypinając ozłocone klaty uprzejmie „kazali” zaskoczonym Duńczykom opuścić zajęte leżaki. Uczynili to oczywiście w najbardziej znanym na świcie języku – polskim, ubarwiając zdania soczystymi „przecinkami”. Duńczycy to głupki i nie znają polskiego ale co to „kurwa”  i „jebać”  jakoś skumali. Wezwali swoją rezydentkę a ta wezwała naszą. Panowie wspierani już przez panie, utrzymywali że Duńczycy mają ich przeprosić. I to PO POLSKU bo oni nie muszą znać angielskiego a poza tym „od czego pani tu jest (rezydentka)”. Rezydentka powiedziała że nie jest od tego aby spełniać nierealne żądania i odwróciła się na pięcie. Awantura tak się rozkręciła że dopiero informacja że policja jedzie ostudziła zapał naszych krajan.

Całe zdarzenie zostało mi szczegółowo opisane przez „poszkodowanych, biednych polskich turystów” którzy nie omieszkają napisać skargę na rezydentkę, hotel i kota do samego konsulatu.

I tu pękłam. Nie siląc się już na uprzejmość powiedziałam że to chamstwo zajmowanie leżaków na cały dzień i nie podeszłam do nich już ani razu. Mąż był prze szczęśliwy, a cała sytuacja tak go ubawiła że, do tej pory opowiada ją jako anegdotę.

A „nasi” jeszcze na lotnisku opowiadali wszystkim współpasażerom jak strasznie zostali potraktowani i jakie beznadziejne wakacje mieli. Nie powiedzieliśmy sobie „do widzenia” – po co kusić los.

CDN…

W takich strasznych warunkach przyszło wypoczywać:

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 6 raz(y), średnia ocen: 9,17 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Różności

komentarze 4 do “Pamętniki z wakacji – odc. 58, All Icl po polsku.”

  1.  Pinio pisze:
    10 lipca, 2012 o godzinie 20:40

    Nie ma to jak Polak zagramanicą.

  2.  kroma007 pisze:
    11 lipca, 2012 o godzinie 15:41

    ’Polskość’, czy raczej 'polaczkowość’ wychodzi wszędzie i nie da się jej ukryć.

  3.  Szturmierz pisze:
    12 lipca, 2012 o godzinie 18:07

    O takich wakacjach mogę sobie kurwa pomarzyć co najwyżej. Najdalej gdzie byłem, to kurwa nad jakimś stawem 20 Km od mojego miasta. Tak czy siak, pierdoliłbym innych, najważniejsze spędzić wolny czas miło, a reszcie chuj w pysk. w ogóle bym na nich nie patrzył. Nawiasem, strasznie delikatnie napisany te wkurw, aż dziwnie się czytało :P

  4.  prywatnyKat pisze:
    16 lipca, 2012 o godzinie 03:01

    heheheheh to ludzie pokroju lepiej kupie telewizor albo dopieszcze mieszkanko a grila to moge zrobic w kazdej chwili na balkonie a jak na wczasy to mam dzialke…hahahhaa zal mi takich ludzi…

Napisz komentarz