Wkurw egzystencjonalny part 2
4 kwietnia, 2011, Autor: mikelKtoś już coś takiego ostatnio pisał… Teraz przyszła pora na mnie. Z góry uprzedzam że dużo rzeczy będzie co najmniej niezrozumiałych.
Zaczęło się generalnie kilka dni temu, mowa o gorszym samopoczuciu (być może jakiś wirus?). Prawdopodobnie po tym, jak w piątek poszedłem sobie wieczorem pobiegać. Podczas biegania myślę o przeróżnych rzeczach, trzeba sobie zapchać czymś mózg przez te 40 minut ciągłego napierdalania ze słuchawkami w uszach. Następny dzień to było oglądanie turnieju tanecznego, z którego powrót był dla mojego brzucha męczarnią. Dojebałem się wczoraj na ściance wspinaczkowej, razem jakaś godzina wiszenia na prawie samych rękach z liną uczepioną przy chuju. Żeby było zabawniej – pod koniec wszedłem ostatni raz na ściankę i nie byłem w stanie pokonać dość prostej „przeszkody” przez stan moich rąk, gdy kolega sobie przyciął rękę liną asekuracyjną, choć setki razy słyszał „metal parzy”, kretyn… „WŁAŹ WYŻEJ PRZYCIĘŁO MNIE!”, ta jasne… Ma szczęście że nie spierdoliłem się z tej ściany, najwyżej by palca stracił. W trakcie powrotu poczułem się przesadnie senny. Wieczorem kilka gier w LoL’a z kumplami i iść spać bez nauki na dziś. Cały dzień napierdala mnie głowa, o 17:30 położyłem się na łóżko przespać chwilę, wstałem przed chwilą. W sumie nie spałem, a rozmyślałem jak zwykle ze słuchawkami na uszach. Taka ciekawostka – zacząłem się też przysłuchiwać tekstom piosenek – powiem, że Amerykanie mają nieźle najebane w głowach jeśli chodzi o wojny i bomby. W sporej części piosenek można znaleźć jakieś obawy i w chuj takich podobnych rzeczy, pojebany świat.
No i tak rozmyślając doszedłem do wniosku że pragnę jakiejś większej zmiany. Ostatnie wydarzenia zmieniły troszkę mój światopogląd i wizję człowieka jako istoty żyjącej obok mnie. Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy na lepsze, bo w sumie sam nie wiem. Patrząc na to globalnie – prawie w ogóle się nie zmieniła ta wizja, patrząc z innej strony – nie jestem już taki sam. W sumie nie wiem co się dzieje, pojebane to wszystko. Pragnę jakiś większych zmian, naprawdę. Moim marzeniem byłoby powiedzenie teraz wszystkim znajomym co tak naprawdę myślę o każdym z nich i wyjebać gdzieś w piździec, zacząć wszystko jakby od nowa, w nowym miejscu, chociaż wszystko by się potoczyło pewnie podobnie jak tutaj. Miałbym też w sumie ochotę zmienić całkowicie środowisko w jakim się znajduję. Niestety- klasyfikacji młodzieży już na łamach megawkurwa dokonałem i mógłbym trafić chyba tylko gorzej, choć jest tyle ludzi z którymi mam ochotę po prostu zamienić kilka słów. Biblijnie mówiąc; biada tym, którzy nie wierzą w pierwsze wrażenie, bowiem nie ma nic bardziej mylnego niż zaniechanie tych spraw. Są osoby, które wkurwiają mnie na samym starcie, a są osoby z którymi mam właśnie tą ochotę do porozmawiania. W sumie niby zrobiłbym to, jednak po wielu takich doświadczeniach dochodzę do wniosku, że nie warto. Lepiej dalej się łudzić że ktoś jest normalny, niż go poznawać i się dowiadywać że doprawdy i tak jest przysłowiowym „człowiekiem chujem”. Zastanawia mnie tak naprawdę, czy jest gdzieś człowiek dobry, człowiek który by mi odpowiadał, człowiek który w 100% spełniał moje wymagania jako istotę do której warto przystawać? Jako osobę, z której warto brać przykład, którą warto naśladować. Nie, nie jest to płacz nastoletniego emo’sa który nie potrafi znaleźć dziewczyny, tu wcale nie chodzi precyzyjnie o kobietę. Po prostu o jakiegokolwiek człowieka. Mógłby to być mężczyzna, mogłaby być kobieta, czy ktoś po operacji zmiany płci, chociaż nie… Takie osoby są tragiczne, dramatyczne i w ogóle nie rozumiem ich, no chyba że o biednych tajskich chłopców nie mogących zarobić dla rodziny kasy jako fighter, więc przechodzący taką operację żeby służyć w większym miescie w burdelu. A’propos Tajlandii – w sumie ciekawa wizja. Wyjechać tam i totalnie się poświęcić tajskiemu boksowi, całe życie spędzić prawie w ringu. Nie uważacie, że fajnie by było porzucić tą całą polską/amerykańską/brytyjską tragedię (Czy skąd wy tu jeszcze jesteście). Do obecnej sytuacji przykuwa mnie także coś, co chyba dotyka każdego z nas. Nazwać to można różnie i można rozdzielać te pojęcia, w każdym razie – monotonia, rutyna, przyzwyczajenie. W sumie ciekawy jestem jakby to było po prostu odsunąć od siebie jakąś rzecz. Albert Camus (czy jakoś tak) w swojej książce „Obcy” gdy bohater ląduje w więzieniu dochodzi do wniosku, że nie ma rzeczy w 100% potrzebnych. Od wszystkiego da się odzwyczaić, a wtedy człowiek orientuje się jak bardzo mylne było jego odczucie, że bez tego nie dało się żyć. Masakra jakaś.
Nie wiem teraz nawet co myśleć… Tekst nie został przeczytany jeszcze raz, bo mi się po prostu nie chce, więc mogą się znaleźć jakieś błędy składniowo-logiczne.
Możecie mi życzyć szczęśliwego finału.
Kategoria Ludzie, Zachowanie, Zwyczaje, Życie
4 kwietnia, 2011 o godzinie 18:17
Zacznij myśleć nad vegabondostwem że tak powiem,ominie Cię monotonia,rutyna,nuda ale może dopaść Cię melancholia i chęć zabijania,połączona z pisaniem wierszy,SErio….,świat jest piękny,tylko pokój Ci się opatrzył,powiedziałaby moja babcia!
4 kwietnia, 2011 o godzinie 18:50
Powiedz znajomym co o nich myślisz. Uprzedzając fakty: część osób będzie sobie robiła z ciebie kurewsko tęgi jaja, a część uzna za wartościowego faceta, wobec którego można być szczerym (erek..kurwa.. reakcja zależy od charakteru i poziomu hujowości osoby i od stanu otoczenia).
Ale na dłuższy termin daje niezłe profity, polecam. Głównie szczerość od innych osób. Szybciej się otworzy ktoś na Cię, jeżeli ty zrobisz pierwszy krok, albo ogólne wrażenie, że w ogóle można w tobie zapuścić korzenie przyjaźni.
Moja babcia powiedziałaby: chłopcze, jeżeli masz do wyboru siedzieć i gnić w tym, albo coś zmienić to nieomylny to znak, że coś cię zabija i wiesz już co. Więc nadszedł już czas. Czas Napierdalania się z hujowością życia.
4 kwietnia, 2011 o godzinie 18:53
Od gimnazjum wspólnym toastem naszej wąskiej grupy znajomych było, że 'zawsze będzie nam się chciało’.
Zmieniać, tworzyć, sprzeciwiać się, kiedy coś jest nie tak. Jeżeli czegoś nie zrobisz teraz, to za rok też nie zrobisz, zgrzybiejesz i będziesz tak samo szarym napletem jak wszyscy wokół.
Nie daj się, kurwa.
4 kwietnia, 2011 o godzinie 21:10
Tylko nie szarym,dobra?Ale się zgadzam z wypowiedzią lewitującego prostokąta!Ma w pełni racje!!!Zmieniać,tworzyć,myśleć,myśleć,jak nie myśleć to podpatrywać,venga,venga y naprzód!!!!
4 kwietnia, 2011 o godzinie 21:42
Za szare określenie przepraszam :*
Nie marszcz się na mnie :)