A może jednak palemka?
4 czerwca, 2010, Autor: joawelMiarka się przesypała, przelała i generalnie wysrało się na chodnik to, co tylko mogło.
W czym rzecz? Ano w tym, że chciałam wydać trochę kasy. Nie najmniej, ale też nie z przesadyzmem. Chciałam sobie kupić koszulkę. Proste, nie? Dodam, że koszulkę sportową. Jeszcze łatwiejsze. No kurwa nie! Okazuje się, że jest to niemożliwe, że w mieście oficjalnie 600-tysięcznym a nieoficjalnie 800-tysięcznym bo polscy rzymianie, studenci i inni, którzy nie chcą mieszkać gdzieś indziej, zawyżają oficjalną liczbę mieszkańców.
Pojechałam do sklepu, który jest tak obsranie bogaty, że ofiaruje swoje dosyć drogie gadżety na różnych imprezach, do sklepu, który jest dystrybutorem wszystkich możliwych marek w sporcie, o którym za chwilę. I weszłam tam pełna nadziei a wyszłam wkurwiona, zniesmaczona i z mocnym postanowieniem „Chuj wam w dupę, więcej moja noga tu nie stanie”.
Ale wracając do mojego wejścia tam, wchodzę i „Chcę koszulkę, czarną, a jak nie czarną to ciemną, bez mazów i innych rysunków i żeby miała 3 kieszenie na plecach”. No to pan wyskakuje z za stojaka i wyciąga coś, co może bym na siebie zmieściła jakieś dwie dekady temu, czyli w czasach jak jeszcze nie wiedziałam, co to megawkurw. Wyrażam swoją dezaprobatę, co do rozmiaru, ale trafiłam na sprzedawcę, który wie lepiej, w czym będzie mi się lepiej pedałowało. „Bo koszulka musi być obcisła, inaczej nie będzie spełniać swojej funkcji”. Jakiej funkcji? Funkcja jest taka, że mam być ubrana, no chyba, że o czymś nie wiem. No tak, zapomniałam, przecież jadę zaraz za Lance’em A. i jak będę miała pod pachą choćby centymetr kwadratowy więcej materiału niż powinnam, to mogę pozostać na tej drugiej pozycji. A tego byśmy (bym) nie chcieli. Tak, więc po chwili dostaję koszulkę w równie małym rozmiarze a innym odcieniu czarnego.
No to chuj, widzę, że się nie dogadamy. Tłumaczę, że mnie ciśnie pod cyckami, w ramionach i na biodrach a poza tym to jest za krótka, bo prawie pępek mi widać, i co słyszę w odpowiedzi? „Ale na rowerze to pani pochylona jedzie, to nie będzie nic widać”. O rzesz ty, wujek dobra rada! No tak, ale czasami z niego schodzę i nie mam ochoty wglądać jak pół dupy z za krzaka. Po przymierzeniu 3 za małych koszulek, usypaniu pół metra wału na Kozanowie i upadnięciu na chodnik loda, jakiemuś obsmarkanemu gówniarzowi doszliśmy do porozumienia, że może z męskich krojów coś przymierzę. I była jedna fajna, w moim rozmiarze i jakoś nawet sensownie wyglądała, ale stała za 3 stówy, a tyle za męską koszulkę to ja nie zapłacę, nawet za damską tyle nie zapłacę. No na głowę bym musiała upaść, poślizgnąwszy się na lodzie tego gówniarza.
Pan mnie pyta o decyzję, przedstawiam, a on na to, że może jeszcze raz przyjrzę się damskim, ale w innych kolorach, zrezygnowana zgodziłam się, sama nie wiem, po co i dlaczego. Oglądamy i to był najciekawszy punk programu. Jedna w kolorze zwiędłej pomarańczy z kwiatkami na plecach – jak ciota/baba, kto co woli zakreśla. Kolejna biała, ale zdaje się, że sprzątaczka zgubiła gdzieś ścierę do podłogi i użyła tej właśnie koszulki, a na przeszkodzie nic nie stało żeby mi ją pokazać. Kolejna, cała czerwona, taka czerwona, że się rzygać chce, na samą myśl jest mi źle, no nie trawię tego koloru. Różowa też była, ale to pozostawię bez komentarza. I ostatnia, błękitna, właściwie to taki sprany lekko błękit, w palemki, no kurde jeszcze kapelusz słomkowy, jakieś laczki i na plażę można iść. I co ja mam powiedzieć temu sprzedawcy, który szczerzy się do mnie jakby pokazał mi ostatnią zajebistą kolekcję ……(tu jakieś znane nazwisko w świecie mody). Wyjdzie, że się nie znam/czepiam/wybrzydzam.
Dziękuję za wszystko i wychodzę. Efekt? Nie mam się, w co ubrać. I czy ja się czepiam? Ja po prostu nie chcę wyglądać jak gówno w lesie.
A na koniec coś z zupełnie innej beczki i nie będzie to kasztanowiec pospolity, siedzi w pracy w mojej okolicy dziewczyna, młoda, jakieś 23 lata, nie, że stara baba, powiedziałabym, że zadbana, ale dopiero po 3 piwach, nie po 3 to nie po 5. I co widzę kolejny dzień? Rów, dupsko wychodzące ze spodni. I ona się wcale nie nachyla, jak siedzi to tak ma. Kurwa, to jest obrażanie moich uczuć religijnych!
Tagi: koszulka
Kategoria Różności
4 czerwca, 2010 o godzinie 19:22
Mnie najbardziej wkurwia właśnie że sprzedawca wie lepiej co ma być jak, do kurwy nędzy! I wmawia mi że jest dobrze we wszystkim co poda. Za duże dobre, za małe też no co za skurwysyn we wszystkim wyglądam extra, podczas kiedy wiem że wyglądam w jakimś ciuchu jak pedzio.
4 czerwca, 2010 o godzinie 19:49
Hehe, uśmiałem się nieźle. Przypomniało mi się jak kupowałem spodnie. Wybierałem i przebierałem prawie pół godziny, pan sprzedawca mi doradzał i zachwalał wszystkie modele. Na szczęście uparłem się, że jednak nie są dobre i stwierdziłem, że jeszcze się wstrzymam z decyzją. No i co słyszę na odchodne? Pan przyznaje mi rację, że jednak te spodnie wcale dobrze nie leżały. Kurwa!!! A pięć minut temu gotów był mi je wcisnąć, mówiąc, że pasują jak ulał! Kurwa!!!
4 czerwca, 2010 o godzinie 20:44
Najbardziej też jest wkurwiające, że te ciuchy są cholernie drogie. Takie zwykłe szmaty za nie wiadomo ile !
4 czerwca, 2010 o godzinie 23:21
Mnie najbardziej wkurwia jak mam sobie cokolwiek do ubrnaia na dupę bądź wyżej kupić – i dlatego spodni nawet nie przymierzam tylko sprawdzam cyferki na metce – 32/34 – raz mi się pojebało kupiłem 34/32 – wygladałem jak woda w piwnicy – i lecę do kasy, płacę i spierdalam – trwa to jakieś 7,5 minuty – jakbym został dłużej to zawał murowany, a jak nie daj Boże jakiś sprzedawca mnie atakuje to mówię, że nie mam pieniędzy tylko chciałem sobie pooglądać – to go skutecznie chuja odstrasza.
4 czerwca, 2010 o godzinie 23:24
Hehe, luke, rozwalił mnie Twój pomysł na spławianie namolnego sprzedawcy :-))
4 czerwca, 2010 o godzinie 23:56
to z nie mam pieniędzy chciałem sobie pooglądać działa wszędzie – oprócz restauracji, bo ciebie wypierdolą, bo stolik nieproduktywnie zajmujesz a ile można MENU – to jest kurwa chujowa nazwa – oglądać
5 czerwca, 2010 o godzinie 16:19
pytanie do autorki – nie hacze po co kieszenie na plecach? pytanie dwa – o rów – zadbana po 5 piwach – czyli dla mężczyzny zadbana po 10 piwach ???
5 czerwca, 2010 o godzinie 19:05
na plecach bo jak pedałujesz to jest jedynie miejsce gdzie:
a) nie przeszkadza,
b) masz swobodny dostęp bez zapinania zamka czy tam czegoś,
c) i najważniejsze, jak stoisz przodem to nie masz wypchanych kieszeni;
po głębszym zastanowieniu to dla mnie też po 10.
5 czerwca, 2010 o godzinie 19:31
To ja widzę że joawel już taka zmodernizowana kolarka;)
5 czerwca, 2010 o godzinie 19:40
Dam Ci 10 za wpis w zamian za transfunkcjoner kontinuum.
5 czerwca, 2010 o godzinie 19:45
Jest potężnym urządzeniem i tylko jego moc przewyższa jego tajemniczość.
5 czerwca, 2010 o godzinie 19:54
:-) Zoltan.
6 czerwca, 2010 o godzinie 10:48
campus: no ale, że co? mam ci oddać swojego myśliwca? never ever!
no chyba, że dorzucisz coś jeszcze niż te 10 punktów.
6 czerwca, 2010 o godzinie 16:17
nie rozumiem czterech wcześniejszych komentarzy – na przyszłość proszę pisać klarowniej – dziękuję za wyjaśnienie w kwesti technicznej dotyczącej kieszeni z tyłu a co do rowu to , za komuny takie wyuzdania nie było
6 czerwca, 2010 o godzinie 18:34
Nie martw się.. ja tez nie rozumiem.