Degrengolada kultury rowerowej
13 października, 2015, Autor: FaquśDzisiaj dwie rzeczy.
Każdy z was miał rower(przynajmniej jeździł). Najlepszy środek lokomocji pod słońcem, dający mnóstwo satysfakcji z prędkości osiąganej siłą własnych mięśni. A co jeśli się ten cudowny wynalazek rozjebie? Zdecydowana większość idzie do serwisu. I to jest kurwa błąd.
W serwisie pracują zwykle leniwe kurwy. Ludzie, którzy pomajstrowali przy własnych bicyklach i uchodzą za wielkich specmajstrów w tej dziedzinie. Oddasz takiemu swój sprzęt, skasuje Cię na 150 zł i jeszcze Ci coś rozpierdoli. A rower to taka konstrukcja, do której potrzeba zaledwie 4 narzędzi, żeby wszystko wyregulować, naprawić i zrobić na glanc.
Inna sprawa to aktualny stosunek ceny do jakości oferowanych bicykli. Moja bestia, kupiona prawie 10 lat temu, dwa hamulce tarczowe, dwa resory, 3 biegi z przodu i 7 z tyłu za ok. 900 zł. W to lato zaczął mi się sypać, więc zacząłem go reperować i jednocześnie myśleć o nowym. Radzę się koleżanki, która jest zapaloną cyklistką a ona mi mówi, że sprzęt w takiej klasie jak moja to ponad 2k gelda. I ja się tu kurwa pytam o co chodzi. To czasem nie powinno tanieć? Wnioski o żydoskiej kulturze szekla pozostawiam wam.
13 października, 2015 o godzinie 19:36
Mój piękny Forester z komunii: też 2x resory i w ogóle. Ważył ponad 18kg. Po tych dziesięciu latach zdążył zardzewieć, zmieniłem widelec na zwykły, pedały popękane. Zostawiłem go zamkniętego na łańcuchu na PKP na kilka dni. I BUM SZAKALAKA, zajebali mi moją karmazynową szczałę. Pierdoleni złomiarze, bo na nic innego się nie nadawał.
Dobra, po żalach: średnie rowery teraz polecam używki, bo nówki, tak jak mówisz, ok 2k. Żydomasoneria wolnomularska.
14 października, 2015 o godzinie 17:24
Miałem kiedyś taki rower Wigry za komuny na owe czasy to był szczyt mażeń młodzieży i tenże rower złamał mi się w pół jak jechałem pod górkę mój kumpel z którym akurat jechał obok mnie nie mógł się przestać śmiać do późnego wieczora a rodzicom musiałem się gęsto tłumaczyć gdy matka mnie zobaczyła w drzwiach z rowerem w dwóch częściach jeszcze pamiętam to do dziś „Coś ty rower złamał..!!”
15 października, 2015 o godzinie 16:04
Nie orientuje się w cenach rowerów, bo zwyczajnie mam to w dupie. Jeździć, kiedyś jeździłem, nawet dużo, bo lubiłem bardzo. Ale teraz – nie mam już nawet na czym. Ale co jak co, dwóch kafli za rower bym nie dał. Dostałem na komunię lata temu jednego. Chujnia jakich mało, ale stoi do dziś. Bez kół i siodełka co prawda, ale stoi. :DD
19 października, 2015 o godzinie 23:54
ASPIRYNA – też połamałem składaka, zaraz obok zawiasu :D Potem włożyłem w ramę badyle, skleiłem taśmą i jeździł może z rok. Teraz z sentymentu kupiłem składaka, niemieckiego, i mam zamiar w zimę go odpierdolić w chuj, lakier, koła, kiedyś wam może pokażę.
Tak czy srak, polecam rowery w chuj
20 października, 2015 o godzinie 11:37
Serio dało się jeździć na patykach i taśmie? :D Wymagało to jakichś specjalnych pozycji? Nie opierac sie o kierownice i siedzieć prosto jakbyś… kij polknal?:D
21 października, 2015 o godzinie 00:23
Nie, wystarczyło unikać dziur, bo patyk się łamał i wtedy konieczna była większa ilość taśmy. Ach, piękne czasy beztroski XD