Rozpierdol – poziom zima
31 stycznia, 2015, Autor: JakumoWitam wszystkich megawkurwowiczów… Nie było mnie tu już dłuuuuuugo… tak długo jak długą wypierdoliłem V w aucie… Do rzeczy…
Posiadam Lagunę rocznik 98… Co prawda autko ma swoje lata ale służyło wiernie przez cały okres posiadania go. Potrafił przetrwać najgorsze gówno, dziury i wyboje w każdej sytuacji do dnia wczorajszego… To było jakoś po 22… Odwoziłem swoją Kobietę do pracy a po drodze zgarnialiśmy jej koleżankę i już wtedy trafił mnie szlag… Cofając wypierdoliłem w znak drogowy i z pionu zmienił swoje położenie do poziomu… Ktoś pomyśli co za idiota… Przecież patrzy się w lusterka albo przez tylną szybę… Nic kurwa bardziej mnie nie wkurwia jak fakt, że ogrzewanie tylnej szyby rozkurwiło się jakiś czas temu i nie było mnie stać na kupienie nowej szyby za 800zł. Zatem jak już cofałem patrząc przez tylną szybę i w lusterka czułem się jak pierdolony stępień z 13 posterunku, bo wszystko było tak zajebane śniegiem i zaparowane, że jedyne co widziałem, to kurwa wnętrze samochodu. Zatem po rozkurwieniu znaku i dziwnemu przyglądaniu się mi przez przechodniów, wyruszyłem dalej z wkurwieniem na twarzy. Oczywiście moja Kobieta jak i jej koleżanka uspokajały mnie i mówiły oddychaj, nic się nie stało, to tylko słup… Po dowiezieniu ich na miejsce wyszedłem na oględziny. Ku mojemu zdziwieniu zderzak był tylko delikatnie pęknięty w jednym miejscu i nie było tego nawet widać z odległości mniejszej niż 15cm. Już nieco spokojniejszy wsiadłem z powrotem do swojego wehikułu i ruszyłem w stronę domu.
I tu zaczyna się cała wkurwiająca mnie sytuacja przez którą najchętniej poszedłbym się wyhuśtać na sznurku… :/
Droga przebiegała bez zarzutów – po za zaparowanymi szybami – do momentu wjechania w uliczkę (początek parkingu)… W chuj śniegu, błota i lodu sprawiły, że prędkość jaką jechałem nie przekraczała 10km/h, z wiadomych przyczyn… Ślisko więc może dojść do nieszczęścia… I WŁAŚNIE KURWA DOSZŁO!!!! :/ Jadę jak pierdolony ślimak w swojej skorupie i wciskam delikatnie hamulec by wjechać pod klatkę, a tu NIESPODZIANKA… :/ Koła się zblokowały a samochód jak to na lodzie… Zaczął sunąć swoją ścieżką… Po bokach parkingu są garaże i w efekcie w jeden z nich przyjebałem autem. Szczęście, że nie wypierdoliłem w drzwi, bo z jednosamochodowego garażu zrobiłby się mały dwusamochodowy… Nie ma tu niestety powodów do pierdolonej radości, bo wykurwiłem w samą krawędź ściany. W kant czy narożnik… Chuj wie jak to w ogóle nazwać… Zatem po za tym, że to ściana z cegieł to w dodatku zbrojona i jak wypierdoliłem w niekontrolowanym poślizgu w ten narożnik, tak się od niego odbiłem jak pierdolona piłka od paletki… Wkurwiony jak osa wysiadłem z nadzieją, że nic groźnego się nie stało, ale nic bardziej mylnego… (Widziałem, że maska się zamieniła w literę z alfabetu jeszcze zanim wysiadłem, ale nadzieja pozwalała wierzyć, że nie ma tragedii…) Po dokonaniu wstępnych oględzin wyjebałem się na śnieg beton i chuj wie co jeszcze załamany jak sam skurwysyn… Przód samochodu wygląda jakby dziwka rozkładała nogi… Chłodnica wpierdolona aż pod silnik, belka konstrukcyjna wpierdolona w chłodnicę… Zderzak rozpierdolony w drobny mak a reszta pierdolonych części chuj wie gdzie w ogóle się znajduje… Załamany i wkurwiony zadzwoniłem do swojej Kobiety z informacją, że Lagunkę strzelił chuj, a ona, że robię sobie jaja… Jak zacząłem rzucać kurwami na lewo i prawo to dopiero do niej dotarło, że nie ściemniam… Co prawda myślała, że nie ma tragedii, ale w końcu przyszedł czas by sama się przekonała… Jakoś około drugiej w nocy zadzwoniła, co robię, bo ona wraca z pracy… Żeby nie wracała na piechotę w nocy przez park w którym roi się od gwałcicieli i jebanych pederastów którym odjebałbym jądra razem z kutasem i zapchał nimi ich gardła, postanowiłem jechać po nią tym jakże niefortunnym rozpierolem. Zestresowany jak chuj przed macaniem na wojskowych komisjach wsiadłem i ruszyłem… Części odstające wyjebałem w bagażnik i z nadzieją hobbita z władcy pierścienie, ruszyłem w miasto. Ledwo ruszyłem i zaraz temperatura silnika podskoczyła o połowę.. Wiedziałem, że tak będzie, ale nie sądziłem, że od razu… No nic… Trzeba jechać… Nie pozwolę jej iść na piesz… Jadę… Rozglądam się… Ludzie jadący z naprzeciwka czy idący chodnikami patrzą… Patrzą jakbym spierdolił z jakiegoś wypadku… Jakbym spierdolił z miejsca potrącenia pieszego… Chuj mnie strzelał na samą myśl, że ktoś z nich może zadzwonić po policję, ale jeszcze większy chuj mnie strzelił jak zobaczyłem tych skurwysynów przede mną… Myślałem, że się zesram w gacie :/ Na szczęście zaraz skręcili w uliczkę koło komendy przy której przejeżdżałem… Jadę więc dalej aż nagle czerwone… Jak może być kurwa czerwone światło o 2 w nocy?! o.O No nic… Zatrzymuję się… Obok podjeżdża samochód… Boję się obejrzeć w bok, bo nie chcę trafić na policjantów… Oczywiście z moim jebanym szczęściem to byli kolejni gliniarze :/ A ludzie przechodzący po pasach, wracający z baletów, patrzeli na mój samochód jak na machinę zła :/ W sumie tak wygląda teraz… No nic… Osrany tym, że obok mnie radiowóz, gdy tylko zapaliło się zielone ruszyłem by nie zauważyli jak wygląda przód mojego pojazdu… Jechali za mną jakiś czas a ja wciąż zastanawiałem się, dlaczego tak się na mnie czają… Jak zatrzymają do kontroli to oprócz ropierdolonego samochodu dostanę jeszcze mandat, zabiorą papiery od auta, dojebią punkty… Chuj wie co jeszcze… :/ Ale na szczęście obeszło się, bo dojechałem do zakładu pracy mojej Kobiety i skręciłem w związku z tym w prawo, a oni pojechali prosto… Szczęście? Pech? Fart? Nie wiem… Ale serio mało się nie posrałem ze strachu… Wjeżdżam pod zakład, Kobieta czeka z koleżankami… Podjeżdżam i już z daleka widzę tą minę… Mina mówiąca -„co ty odjebałeś? Przecież ja Cię kurwa zapierdolę ty jebany skurwysynu… Mój samochód… Kurwa rozjebie cię…” i jeszcze te łzy w oczach… Załamałem się totalnie :/ Wracając z Dziewczynami i wysadzając każdą po drodze, po za moją Kobietą (bo mieszkamy razem), widziałem, jak bardzo jest wkurwiona… Dodatkowo sytuacji nie poprawiał fakt, że musiałem stawać co kilometr, bo silnik się gotował jak żurek winiary… :/ W końcu jakoś dotarliśmy do domu po półtora godzinnej jeździe (gdzie normalnie to zajmuje 10 minut…) i poszliśmy do domu. Nie dostałem już buzi ani nawet ciepłego słowa… Jedyne co słyszałem to krzyk i wkurwienie… Z resztą tak samo jak widziałem w jej oczach łzy… :/ W końcu po 20 minutowym płaczu usłyszałem coś takiego…
-’ A ja ci chciałam zrobić niespodziankę… ;( Chciałam cię zabrać na spacer a w rzeczywistości przypadkiem dojść do hali na której w sobotę jest finałowa gala boksu… ;( Magda jak mówiła, że jej córka ma do załatwienia bilety po kosztach (w związku, że córka magdy jest bokserką) to poprosiłam, żeby załatwiła dla nas 2… ;( I ukrywałam to przed tobą przez 5 dni, żebyś miał niespodziankę… ;( (Bo nigdy nie byłem na żywo na boksie, a zawsze chciałem iść na taką galę) A teraz samochód rozpieroliłeś a my nie mamy już nawet kasy, a wypłata dopiero w poniedziałek.. ;( Co ja zrobię? ;( Jak do pracy będę jeździć po nocy i jak z niej wracać? ;(…” Coś tam jeszcze było, ale jestem do tej pory tak wkurwiony, że nie pamiętam co sam mówiłem a co dopiero ona… Dziś rano na dodatek wkurwiła mnie teściowa swoim pierdoleniem o tym, że teraz to nawet wyklepanego auta nikt od nas nie kupi na co moja wkurwiona Kobieta do niej, zamknij ryj bo zaraz ja cie wyklepie… Bedziesz mnie wkurwiać… Zawsze musisz pierdolić i wtracać sie we wszystko… Wychodzisz gdzieś? To wypierdalaj… I teściowa wyszła. Ja później wstałem z łóżka i poszedłem robić samochód, z którego jedynie co zrobiłem to powyciągałem resztę połamanych, rozjebanych części… Teściowa wracała skądś po czasie i pierdolić mi zaczęła, że auto rozjebane… Że córka jej do pracy nie będzie miała jak jeździć… Że co ja odjebałem… Że co ja sobie myślę… No kurwa… Tak się we mnie zagotowało, że wybuchłem… :/ Jak na nią wsiadłam, tak na momencie spierdoliła… Gupia pizda mocherowa :/ Po 4 godinnych męczarniach i padającym na ryj śniegu stwierdziłem, że to nie mam sensu, bo przecież nie naprostuję sobie belek konstrukcyjnych ręką na parkingu… Nie skleję zderzaka… Nie wyklepię maski która aż pękła po długości… :/ Przyszedłem do domu i zacząłem szukać mechanika… Jest sobota więc pewnie będzie trudno ale chuj… Samochód musi być szybko zrobiony… Nie mam kasy na mechanika, nie mam kasy na naprawę, ale jak trzeba to wezmę kredyt, byle już nikt mi nie pierdolił o tym, że rozjebałem samochód :/ Ciekawe dlaczego nikt nie zapytał, czy mi się kurwa nic nie stało… :/ To też mnie wkurwia, ale już chuj z tym… Znalazłem mechanika, zadzwoniłem… Poprosił o zdjęcia szkody więc zszedłem porobiłem i wysłałem… Oddzwonił po jakimś czasie z informacją, że za naprawę łącznie z częściami to jakieś 1500zł trzeba wyłożyć. Myślę skąd ja kurwa wezmę tyle kasy ale chuj… zgodziłem się… Najwyżej wezmę kredyt… :/ Jak się z nim rozłączyłem to zadzwoniła moja mama od której się wyprowadziłem 2 lata temu do Kobiety. Moja Mama dowiedziała się od mojego brata o tym incydencie i zadzwoniła z pytaniem czy mam kasę na naprawę… Odpowiedziałem, że nie mam bo niby skąd :( To Moja Kochana Mama powiedziała, że pożyczy mi 1000zł a resztę muszę skołować. Co ja bym bez Niej zrobił? Chyba bym się pochlastał… Moja Mama to Najwspanialsza Kobieta na Świecie. Teraz tylko muszę czekać aż moja Kobieta wstanie i pogadać z nią o tym skod ogarnąć 500zł to wtedy na koniec tygodnia będziemy mieli naprawione auto. Na koniec tego jakże chujowego syfu z którym przyszło mi się zmierzyć, trafiłem tutaj by wyładować swoją frustrację i może też dlatego, że Letalne Prącie do mnie na maila pisał co tam, i czuję się zobowiązany podzielić się na jego stronie tymże wkurwem nie z tej ziemi…
31 stycznia, 2015 o godzinie 23:37
tak to kurwa bywa…znowu Ci życie mama uratowała..:))
6 lutego, 2015 o godzinie 21:10
Jaja konkretne… Ale i tak się uśmiałem :D