Wkurwiający miszmasz 5
11 października, 2014, Autor: Wigarus1. Rząd Pani Kopiec (żeby nie było, że po nazwisku) postanowił przeznaczyć 75 milionów złotych na – jak można wyczytać na jednej z internetowych stron – integrację Cyganów z Polakami i na to, aby nauczyli się pracy. Zastanawia mnie jedno: od kiedy wspiera się społeczeństwo pasożytnicze? Kto zyska na tym, że Cyganie otrzymają tę kwotę? Bo Polacy na pewno nie. W ogóle co to znaczy, że daje się komuś hajs na asymilację? Czy integracja przypadkiem nie wchodzi w zakres jego obowiązków, jeśli jest on cudzoziemcem i mieszka w innym kraju? Problem z tą „cywilizacją” jest taki, że ona sama przez wiele, wiele lat wypracowała sobie negatywny sposób jej postrzegania. Nie twierdzę, że nie istnieją przykładni obywatele pochodzenia romskiego, natomiast wyróżniająca się większość to złodzieje, brudasy i poniekąd dzikusy, którzy wszędzie widzą dyskryminację ze strony osób trzecich, ale nigdy nie przeanalizują własnego zachowania. Cały czas pierdolą, że ich kultura jest taka i owaka, jednak tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia, bo ponad ich kulturą stoi polskie konstytucyjne prawo. I nie przekonasz ich, że ożenek z dziewczynką to pedofilia, a za kradzież idzie się do więzienia. TVN ostatnio non stop przekazywał informacje na temat incydentu, gdzie Cyganie napadli na orszak weselny, i było wyraźnie widać, że ta niezbyt poważna telewizja z jakiegoś powodu broni miłośników akordeonów i tamburyna. Pytanie, po chuj? Czy to kolejny aspekt tej arcyzjebanej tolerancji? Bo ja jakoś nie widzę, żeby Murzyni biegali mi po ulicy z dzidą w ręku, „bo taka kultura”. A, przepraszam, słowo „Murzyn” i „Cygan” dzisiaj stanowią bardzo poważną obelgę, tylko nie za bardzo rozumiem dlaczego? Przywódca z jajami postawiłby klarowne ultimatum: albo dostosujecie się do polskich warunków, albo po prostu macie stąd wypierdalać. Ludzie boją się Cyganów, jednak mają ku temu powody, bo oni rzeczywiście są niebezpieczni i trzeba się pilnować, żeby przypadkiem zegarek nie zsunął się z ręki, a portfel nie zniknął z kieszeni.
2. Wkurwia mnie wspomniana wcześniej nowomowa. Może nie stoi ona jeszcze na orwellowskim poziomie, ale myślę, że z czasem, jeżeli ludzie nie pójdą po rozum do głowy, to może się ona w takową przekształcić. Murzyn? Jaki Murzyn? Już nawet zwrócenie uwagi, że to czarnoskóry jest dla tolerancyjnych zjebów wyjątkowo obraźliwe. Ja rozumiem, czarnuch czy małpa – nie używam takich określeń, gdyż rzeczywiście mogą one obrazić daną osobę. Ale kurwa, co to się porobiło? Afroamerykanin trzeba go nazywać, nawet chuj wbijając w to, że nigdy nie opuścił on Afryki. Cygan? Nie, Rom. Komunista? Nie, profesor/polityk o kontrowersyjnej przeszłości. Muzułmański terrorysta? Nie, szyicki wyznawca islamu. Zboczona patologia? Nie, nowoczesny model rodziny z dwoma tatusiami/mamusiami. Niemcy zabijali żydów podczas II wojny światowej? Nie, to przecież byli naziści. A najbardziej przeraziło mnie, kiedy przeczytałem, że w niektórych stanach USA w ramach wychowania seksualnego zachęcano młodzież do „urozmaicenia” swoich doznań seksualnych przez koprofilię (nie będę opisywać na czym polega, bo… nie :P jak ktoś nie wie, niech sobie wygoogluje) i wmawiano jej, że to normalne w związku. To może okazać się kolejnym krokiem w przepaść. A, i słowo „Żyd” pewnie też niedługo zostanie zastąpione.
3. Wkurwiają mnie bezmyślni idioci, którzy rozpierdolili stocznię w Gdańsku po to, żeby jebnąć tam muzeum Stoczni Gdańskiej… Coś tak czuję, że z Gdynią będzie podobnie. To jest absurd na poziomie tego, że zabijam kogoś tylko po to, żeby walnąć mu zajebisty pomnik w centrum miasta dla upamiętnienia.
4. Wkurwia mnie praca licencjacka. Nie chodzi o to, że mi się nie chce jej pisać albo że nie potrafię, bo już jednej osobie pisałem magisterkę na temat, który mnie zupełnie nie interesował (tak, wiem, to nielegalne, ale jebać to). Chodzi raczej o poczucie marności. Chciałbyś napisać coś wielkiego, przyjemnego w odbiorze i bogatego w informacje, ale nie możesz, bo w 80% przepisujesz to, co już ktoś napisał. No i masz przy tym świadomość, że oprócz ciebie, recenzenta i tych kilku snobów w komisji nikt nie przeczyta tej pracy. Będzie ona kurzyła się w jakimś archiwum, ewentualnie wypożyczy ją ktoś, kto będzie mieć taki sam temat jak ty. I stąd wynika cała ta moja niechęć. Materiały mam już praktycznie wszystkie zebrane, pisanie zajmie mi jakiś tydzień z hakiem, tylko… po chuja mi to?
5. Tu mi się przypomniała ta sprawa z panem G. (równiez nie podam nazwiska), który napisał doktorat po uprzednim obstawieniu swoich znajomych w komisji. Jak widzicie, doktorem może teraz zostać każdy, a praca nie musi posiadać nawet przypisów. Oczywiście, zakładając, że jesteś szychą. Ludzie mogą się śmiać z jego wyjaśnień, ogólnej sytuacji itp., mogą sobie nawet protestować, a on sobie i tak uzyska tytuł doktorka. Co ciekawe, pewne osoby w komisji nie miały w ogóle zielonego pojęcia o temacie, który pan G. zaproponował. To jest tak, jakby matematyk wbił do klasy i chciał mnie uczyć języka polskiego. Ogólnie moje zdanie na temat kadry akademickiej jest takie, że jakieś 80% z nich powinno się wyjebać, bo siedzą oni na dupie od niepamiętnych czasów, nie wnosząc absolutnie nic nowego do świata nauki, a tymczasem ludzie młodzi, który naprawdę wiedzą, jak te uczelnie ulepszyć, nie mają nic do gadania. Nowe kierunki powstają po to, aby kadra akademicka miała pieniądze, pierdoląc głupoty ludziom ze szkół średnich, że nowoczesne czasy wymagają nowych specjalizacji. I ja, kurwa, sam niespełna 2 lata temu się na to nabrałem. Ostatnio myślałem, że nie wyrobię, kiedy dowiedziałem się, że powstał kierunek memologii. Wiecie, „Śmieszne menele”, „Forfiter”, „Jestem hardkorem” – teraz o tym wszystkim powstały studia. Ja pierdolę.
6. I na koniec wisienka na gówn… znaczy się, torcie. Ostatnio znowuż wymyślono nowy temat mający przyćmić realne problemy. Nie mniej pokazuje on, że w polityce jak i wśród kadry akademickiej mamy zboczonych dewiantów. Ot, taki bioetyk Jan H. stwierdził, że związki kazirodcze są w sumie nawet spoko i warto o nich porozmawiać. Myślę, że ma rację – potem porozmawiamy sobie o nekrofilii, dendrofilii, wspomnianej już wcześniej koprofilii… Tacy pojebani ludzie dostają tytuły naukowe, dostają się do polityki (teraz to w sumie możesz nawet być sportowcem albo muzykiem, a i tak do polityki się dostaniesz). Nie wiem, czy taki pogląd wynika z jego prywatnych przeżyć, ale nie chcę w sumie wiedzieć. Owszem, w Niemczech też była mowa o legalizacji związków kazirodczych, ale chodziło o co innego. Chodziło o dwójkę ludzi, którzy byli wychowywani przez dwie różne rodziny, związali się ze sobą, spłodzili dzieci i dopiero później dowiedzieli się o tym, że są rodzeństwem, za co trafili do więzienia. Ta sytuacja była wyjątkowa i ekstremalna, ale problem tkwił tutaj w czymś innym i nie uważam, aby ci ludzie byli winni takiej kolei losu. Także, panie Janku, radziłbym jebnąć się w głowę, najlepiej czymś ciężkim i raz, a dobrze.
Kategoria Różności
11 października, 2014 o godzinie 22:46
„Także, panie Janku, radziłbym jebnąć się w głowę, najlepiej czymś ciężkim i raz, a dobrze.” Hahaha :D I właśnie tym tekstem uczyniłeś mój dzień bardzo zajebistym ! Dzięki piona !
11 października, 2014 o godzinie 22:48
A tak to racja w chuj.Drago wymiatasz pod względem jakości i poziomu wkurwów tutaj.
12 października, 2014 o godzinie 09:05
Naprawdę miło się patrzy, jak punktujecie swoje wpisy. Idzie wyłapać sens natychmiastowo, bez utraty wątku… ;)
Sama treść – wszystko z sensem, Drag.
12 października, 2014 o godzinie 22:52
punkt 2 sam kiedyś szeroko opisałem w swoim wkurwie. cieszy, że inni też dostrzegają te problemy, jak i kilka innych które tu wymieniłeś:)
18 października, 2014 o godzinie 23:26
Nie no, jak widzę „wkurwiający miszmasz” jadę w dół, klikam dychę i dopiero czytam. Człowiecze, zaklinam Cię, pisz!
Dragotrim kolejny raz rozjebałeś, nie mam już czego dodać.