Jak wykreować armię robotów.
27 sierpnia, 2014, Autor: KruQWkurwiłem się. Już jakiś czas temu. Na szkołę. Ale jeszcze nie kończcie czytać! Nie będzie to klasyczny wpis o tym jaka to szkoła jest chujowa. Sam kiedyś tak myślałem, nie lubiłem tam chodzić, uważałem to za kompletnie niepotrzebną rzecz. Nauczyłem się wiele w szkole. Chwała dziadkom i mojej mamie którzy dbali o to, żebym był zawsze w szkole. Oczywiście prace domowe zawsze olewałem, miałem na to kompletnie wyjebane, kłamałem ile wlezie, że niby zrobiłem byleby sobie pograć na komputerze. W gimnazjum tak samo, wyjebane na prace domowe, jedynki się sypały jak z dziurawego worka głupiutkiego Grzesia. I zachowanie też nie było najlepsze. A to nie ma butów na zmianę (zawsze starałem się chodzić w glanach po szkole.(taki typowy okres gimbometala [kindermetala] który chce być fajny. W sumie, sądzę że ten okres mi przeszedł. [Przynajmniej mam taką cichą nadzieję, że nadal nie robię z siebie kompletnego idioty.]) Parę bójek też się przydarzyło, nic wielkiego.
Wyjechałem do Drugiej Polski, i sądzę że się poprawiłem. Nie wszczynałem bójek (oprócz kiedy jednego razu kiedy angol mi podrywał dziewczynę, to próbowałem mu złamać nogę. Niestety, on złamał mi nos, pokrywając przy tym całą podłogę i ściany moją krwią. [Laska zerwała tydzień później, nawet mi nic nie mówiąc]. {Prawdziwa miłość} | Kurwa, nawiasy mi się kończą. |
Dobra, przejdźmy w końcu do wkurwienia, bo już kompletnie gubię wątek, a nie sądzę, że ktoś jest zainteresowany moimi opowieściami z życia które nie dotyczą wkurwów.
Otóż wkurwiłem się na nauczycieli. Tych angielskich. Oni tutaj kurwa nie uczą nic. Jedynej rzeczy której nauczyłem się na tzw. RS lub S.T.A.R.S. czyli Religious Studies, to to, jak odpowiadać na zasrane pytania na egzaminie. Przez dwa lata jak tutaj mieszkam, nauczycielka tłukła mi do głowy to jak odpowiadać na pytania. Oczywiście do kurwy nędzy na wszystko był schemat w jakim trzeba odpowiadać (czyli trzeba było zacząć zdanie tak i tak, trzeba było podać tyle i tyle argumentów i koniec egzaminu.) No ja pierdolę, czemu to się nie nazywa ”Religious Studies”, a nie do chuja pana ”How To Answer Fucking Exam Questions”?! No ja rozumiem, teoria jest potrzebna żeby wiedzieć jak napisać egzamin, no ale żeby przez dwa lata tłuc do głowy jak odpowiadać na pytania egzaminacyjne? Nie rozumiem, i nie sądzę żebym kurwa to zrozumiał za kilkanaście lat. I jeszcze lepiej! Babka z tego ”przedmiotu” mnie wkurwiła fest, bo pisaliśmy taki próbny egzamin w klasie, żeby wiedzieć ile punktów nam wyjdzie. No i odpowiedziałem w chuj szczerze na pytania w teście. Tak jak mi przyszło do głowy (oczywiście przemyślałem te odpowiedzi) no ale nie napisałem zgodnie z tym co przez dwa lata miałem wpychane do głowy. I zgadnijcie ile punktów kurwa dostałem?!?! Ha! Nie zgadliście! Dostałem jeden punkt! Tak! JEDEN PIERDOLONY PUNKT! I to za co? Za definicję słowa. Do dupy z takim czymś. I do tego mam wrażenie, że oni od początku tak robią, żeby tak ludziom wpoić, że robimy tylko tak jak nam powiedzą.
I jeszcze miałem napisać w chuj dużo, ale zgubiłem całkowicie wątek.
I jeszcze mam stres w chuj bo jutro muszę iść do collegu z ocenami na rozmowę, a wiem doskonale, że nie mam takich ocen z egzaminów jakich potrzebuję żeby dostać się na ten kurs. Do chuja z tym wszystkim. A dopiero 16 lat mam. No kurwa, ile jeszcze czasu będzie tak chujowo? Czytam wasze wkurwy, i wiem doskonale że aż do końca będzie tak chujowo. A to bardzo długo jeszcze.
No chyba że mnie jakaś ciężarówka pierdolnie.
Tagi: jebac to wszystko, nauczyciel, szkola
Kategoria Ludzie, Praca, Życie
28 sierpnia, 2014 o godzinie 02:16
Wybaczcie brak ładu i składu, miałem trochę mętlik we łbie ;/
28 sierpnia, 2014 o godzinie 08:49
Końcówka najlepsza! ;)
Wierz mi – masz dopiero 16 lat, człowieku, nie chcę się tu nie wiadomo jak postarzać (bo zaraz to samo, ktoś powie mi…), ale życie daje tak po dupie, że dopiero poczujesz… ;) Nie chcę straszyć. Może przy odrobinie szczęścia, połowa nieszczęść w życiu Cię ominie i tego bym Ci życzyła jak najbardziej, żebyś nie musiał wkurwiać się nie ze swojej winy, bo ta bezsilność jest najgorsza.
Kiedyś oglądałam nawet program o kreowaniu ludzi w szkole. To jest po prostu system, musisz wbić się w ich „klucz” – i to nie chodzi tylko o same egzaminy. Robią z ludzi roboty, bynajmniej chcą zrobić, sprawić, że każdy myśli tak samo. Zastanów się, dlaczego w szkole jest tak mało zajęć z muzyki, plastyki, czy tam szeroko pojętej – sztuki? Dlatego, że to chujowe przedmioty? Nie. Dlatego, że te przedmioty odpowiadają za abstrakcyjne myślenie, rozwijają wyobraźnię, a system nie chce, byś myślał samodzielnie… Celowo nie dają nam za dużych możliwości, by rozwiać prawą półkulę, bo po co kopać pod sobą dołki? Nie mamy być kreatywni, mieć zdolności artystycznych, nie mamy po prostu w to ingerować za bardzo, bo a nóż – nam się spodoba – i co wtedy? Tymczasem, zobacz – jak przemysł muzyczny jest opłacalny… My raczej nie mamy być producentami, muzykami, twórcami, wokalistami… Pomyśl, dlaczego?
No właśnie… ;)
28 sierpnia, 2014 o godzinie 23:25
xx