Praktyki z Proktologii – ciąg dalszy

13 sierpnia, 2014, Autor:

Jak napisałem poprzednio decyzja o wizycie i zamieszkaniu z rodzicami była fatalną pomyłką. Prawda jest taka, że nigdy się nie zgadzaliśmy, a ja chadzałem własnymi ścieżkami. Jednakże kompilacja faceta po 30-tce z wielkim bagażem doświadczeń – życiowych, zawodowych itd. z zaścianknową rodziną, w której naczelną zasadą jest podporządkowanie jednostce – autorytatywnej, cholerycznej i mega hipokrytycznej (zaraz się poleją bury od pseudo miodków – nie wiem czy jest takie słowo…). W każdym razie zaczęło się od wojny i skończyło się na jeszcze większej.

Niemniej jednak w owym czasie, a było to jakieś dwa miesiące zdążyłem odnowić pewne  kontakty i oczywiście nawiązać nowe. To przyczyniło się do dzisiejszej sytuacji. Wielu z Was zapewne ma mnie za idiotę, który opisuje swoje nieudane życie, podboje seksualne i co tylko ,u ślina na język przyniesie. Pewnie wielu z opisywanych tutaj ludzi nie życzyło by sobie aby pisać o nich, Jednak nie z szacunku, a jedynie z obawy przed pozwem sądowym nie wymieniam ich imion, nazwisk czy innych danych.

Cóż, może i jestem idiotą, który jednak znalazł sposób na poradzenie sobie z duchami przeszłości i w ironiczno-chamski sposób przedstawia to innym. Zaletą tego typu portali jest to, że NIKT CI KURWA NIE KAŻE TEGO CZYTAĆ. To, że  często sypały się gromy pod moim adresem za to co napisałem tłumaczę sobie jedynie krytyką i wolnością internetu.

Tymczasem wracając do… proktologii.

 

W owym czasie tych dwóch, feralnych miesięcy nawiązałęm kilka znajomości w tym niektóre poprzez internet. Tak się stało, że jedna z osób była z UK. Jak się później okaże – czekało mnie wielkie ”zaskoczenie”.

Kolejna kłótnia.

-Wstawaj ! – Już jest 8. Śniadanie na stole.

-Jest sobota, nie chce mi się. Miałem ciężki tydzień (kurwa cały rok był ciężki…)

-Nie będę wołała 5 razy, wstawaj !

Właśnie to kurwa robisz po raz chyba 10-ty… pomyślałem.

Dobra, w imię spokoju mojego i innych wstanę, zjem ch0ć nie jestem głodny i zalegnę później. Zwlokłem ociężałe zwłoki z wyra. W łazience ta sama morda co zwykle.  Rytuał czynności codziennych już od jakiegoś czasu przyprawia mnie o mdłości. W ogóle ostatnio to co zwykłe i normalne nudzi mnie i mam ochotę na coś kompletnie innego, nawet jeśli miałoby to być głupie i bezsensowne. Ta cała rutyna mnie dobija. Czasami mam takie myśli, że sam się ich boję – marzy mi się jakiś pierdolony kataklizm, wojna albo coś w tym stylu… żeby coś się zmieniło w moim nudnym życiu. Tak się  miało stać i to już niebawem.

Z miną skazańca starając się nie wadzić nikomu zasiadłem przy stole. Z prawej strony od okna biło mocne wiosenne słońce. Czułem jego żar na twarzy, mrużyłem oczy. Zapewne miałem minę jak skazaniec, ale co miałęm na to poradzić, że się nie wyspałem. Oczywiście powodem owego nie wyspania było pieprzenie ”trzy po trzy” całą noc na necie. Sięgnąłem kawałek chleba z koszyka. Takim chorym przyzwyczajeniem było układanie wszystkiego w pedantycznym porządku, jakby to kurwa był stół na planie złotopolskich… Posmarowaną kromkę chleba obłożyłem plasterkiem szynki, sera, pomidorami i nie zdążyłem sięgnać po ogórki jak usłyszałem :

-nie przesadzasz ?

What the fuck ??? Pomyślałem. Obudziłem się w ułamku sekundy. Spojrzałem na jego twarz, na której pogarda i wkurw były niczym wytatuowane.

-o co Ci chodzi ?

-O nic.

-To po co  zaczynasz jakies przytyki od rana a potem nie kończysz. Nudzi ci się to idź na spacer.

-Nie pyskuj !

-No kurwa, kto zaczął ???

-Tata Ci tylko uwagę zwrócił, można grzeczniej… odezwała się adiutantka

-Jaką kurwa uwagę ? O co ? Że zjadłem o dwa plasterki za dużo ? Na caritas zbieracie ? To po co mnie wołasz na śniadanie a potem opierdalasz, że jem… to już nawet jeść po swojemu nie można ???

-Bo się je z chlebem…

-Kto to powiedział ?

-Ja wolę jedną kanapkę ale ”na bogato” (kurwa jak w komunie).

-Ty sobie woleć możesz, póki mieszkasz u Nas będziesz robił jak my chcemy.

-Słucham ? Chyba Was pogięło ? Czy ja kurwa jakieś biby robię ? Chleję ? Ćpam ? Zapierdalam od rana do nocy bo mi jebany rząd dał 500 zł renty, a ZUS orzekł że jestem trwale niezdolny do pracy, a za te pięć stów mi nawet na paliwo nie wystarcza. Czy wy powariowaliście ?

-Nie pyskuj !

-Marcin, przestań, daj spokój – cicho szepnęła Babcia.

Zamknąłem się. Podkuliłem ogon, spuściłem wzrok na talerz z jebaną kanapką, z której zrzuciłem ostentacyjnie wszystko poza serem. Miałem ochote wypierdolić ten stół do góry nogami. W środku się aż gotowałem. Miałem ochotę wykrzyczeć tyle rzeczy, jedynie z szacunku do Babci się nie odezwałem. Chociaż jej zachowanie było przyczyną tego, że przez całę życie była poniżana  i gnębiona przez Dziadka, który zmarł kilka lat temu. Dziadek jako były 1-wszy sekretarz w regionie był despotą, pijakiem, cholerykiem i wszystkich, a zwłaszcza najbliższych miał za nic. Cóż z babcią już nic nie zdziałam, więc dla jej spokoju ducha nic nie zrobię. Podniosłem z talerza kanapkę. Gdzieś w tle z telewizora dobiegały odgłosy gadaniny sejmowej i tego co to ostatnio za afery i oszustwa wyszły na światło dzienne. Postanowiłem zjeść tę jedną kanapkę i odejść od stołu nie prowokując więcej arcyksięcia ojczulka.

-Co Ty kurwa robisz ? Śmierdzi Ci ? Kup sobie lepsze !

Ogłupiałem z początku. Podniosłem wzrok. Nie wiedziałem o co chodzi. To było do mnie czy koło mnie ? Ale jak tylko skrzyżowałem wzrok, który swoją zaciętością mogł niszczyć całe cywilizacje, zrozumiałem, że chodzi o mnie ale nadal nie miałem pojęcia o co zrobiłem.

-Co ja tym razem  ??? Starałem się zapytać jak najgrzeczniej potrafiłem, choć w środku byłem bliski eksplozji.

-I Ty jeszcze pytasz ? Wąchasz tę kanapkę jakby była z gówna !!!

-Co ?!

-Zawsze o ile pamiętam wszystko wącham. Nie jakoś nienormalnie czy za bardzo intensywnie (no kurwa teraz nawet nad wąchaniem się będziemy rozwodzić). Od poprostu powąchałem i ugryzłem kęs. Poza tym po to mam nos !

-To przy mnie tego nie rób !!!

-Że co ???

Pękłem. Zerwałem się od stołu. Przewróciłem krzesło, na którym siedziałem. Na stole przewróciło się kilka rzeczy.

-Wróć !!!

-Nie jesteś już w wojsku, a ja nie jestem Twoim podwładnym koleś…  – odpyskowałem w złości.

Ojciec wstał również. Odwróciłem się do niego. O niecałą głowę niższy, o jakieś 50 kilogramów lżejszy ode mnie podstarzały despota. Doskonale wiedział, że jego możłiwości kończą się w tym momencie. Zresztą dowiedział się o tym kiedy skończyłem 17 lat kiedy to po jakiejś wizycie w szkole wrócił do domu i z brązowym wojskowym pasem w ręku stanął za mną  i wykrzykując coś z całą siłą wziął zamach i zdzielił mnie nim po plecach. Piekło jak skurwysyn, Ale nie dałem po sobie poznać. Wstałem . Już wtedy byłem od niego wyższy, cięższy no i przede wszystkim młodszy do tego świadomość, że od kilku lat trenowałem KM budowały we mnie świadomość przewagi i to nie tylko siłowej ale również mentalnej. Gdy wziął następny zamach ręką w połowie drogi uchwyciłem jego nadgarstek i zacząłem ściskać. Doszedłem do momentu kiedy zaczynało mi strzelać w dłoni. Wyszarpnął rękę. To był ten moment. Dziwiło mnie, że ojciec traktuje mnie w domu jak rywala, jak podwładnego, a nie jak własne dziecko.

Tak staliśmy przez chwilę twarzą w twarz. Widziałem w jego oczach, że moja mina doprowadza go do szału, jego bezsilność i prawie słyszałem jego myśli – wypierdalaj z mojego domu !

Byłem już rozbudzony. Nadal się gotowałem w środku ale świadomość, żeby nie robić czegoś głupiego chroniła mnie przed popełnieniem  błędu. Ubrałem się, zapaliłem papierosa. Z półki sięgnąłem kluczyki i bez słowa wyszedłem z domu. Siedząc za kólkiem zastanawiałem się co jeszcze kurwa  może się  stać ? Już wkrótce miałem się przekonać, że poranna ”jazda” była tylko preludium do sceny finałowej.

Jakieś 30 kilometrów dalej, siedziałem nad brzegiem jeziora i podejmowałem życiowe decyzje. Rozważałem za i przeciw. Zastanawiałem się nad wszystkim co tylko możliwe i wykonalne. W między czasie korespondowałem z nią.

Cały dzień spędziłem nad jeziorem. Zjarałem chyba dwie paczki fajek główkując nad swoim żywotem. Najbardziej przykrą myślą, która już od jakiegoś czasu pałętała mi sie po głowie w takich sytuacjach było to, że zaczynam żałować iż rak mnie nie wykończył. Niejednokrotnie w chwilach ucieczki przesiadując gdzieś na leśnym parkingu w samochodzie niemal krzycząc wyzywałem Boga – jakiegokolwiek, żeby to zakończył. Osobiście nie potrafiłem tego zrobić. Jakoś nie mogłem się zdobyć żeby strzelić sobie w łeb choć niejednokrotnie wkładałem jeden nabój prosto do komory – jednak nigdy nie mogłem się zdobyć na pociągniecie spustu. Mówi się, że to nie boli, że to ułamek sekundy i Cię nie ma. Jednak po pierwsze nie miałem na tyle odwagi, a po drugie jaki by miała sens ta cała walka od kilku lat o życie. Po co to wszystko. Żeby teraz za jednym pociągnieciem spustu wszystko zakończyć ? Nie mogłem znaleźć odwagi, wykrzykując do Bogów chciałem po prostu zwalić tę winę na kogoś innego, na nich, bo przecież jeśliby na prawdę istniał jakiś Bóg, który zgotował mi to życie to zapewne na takie wyzwanie dałby choć znak, że słyszy… Tymczasem głucha cisza, szum drzew i gdzieś w oddali odgłosy przejeżdżających samochodów na obwodnicy. Nic ponadto.

Na myśl o powrocie do ”jego” domu robiło mi się niedobrze. Zastanawiałem się może jakiś hotel, motel. Może wyjadę na jakiś czas. Z jednej strony nie pragnąłem niczego innego, z drugiej zaś miałem swoją firmę, jakieś zobowiązania, klientów i cały świat, który trzymał mnie jeszcze w ryzach normalności o ile to wszystko dookoła możńa było nazwać normalnością. Jednak wydzwaniająca matka i jej rzekomy niepokój, a bardziej ciekawość i możliwość zaraportowania despocie tego co się ze mną dzieje, przyczyniło się do powrotu do jaskini lwa. Pod wieczór, gdy już było ciemno wróciłem. Bez słowa wszedłem do mieszkania i zamykając się w pokoju od razu uruchomiłem laptopa. Na przemian wypełniając jakieś służbowe papiery, faktury, na przemian pisząc z Nią. Oczywiście nie widziałem powodu dla którego nie miałem jej powiedzieć co się dzieje. Dochodziła 11 w nocy. Teraz już tylko bezmyślnie wertowałem strony w necie, a w między czasie odpisywałem na kolejne wiadomości od niej. W szybie drzwi od pokoju zauważyłem zbliżający się cień. Przeczuwałem problemy. Bez pukania, z trzaskiem otworzył je, stając w wejściu do pokoju.

-Może byś już poszedł spać ?!

-Nie chce mi się.

-To niech Ci się zachce. Gaś to światło.

-Spoko już gaszę. (Nie miałem ochoty nocne kłótnie)

-Ale Ty masz zgasić światło, wyłączyć komputer i iść spać !

-Nie pójdę bo mi się nie chce.

-Pogadamy sobie jutro.

-Wątpię… mruknąłem.

-Co powiedziałeś ? cofnął się w drzwiach

-Dokładnie to co słyszałeś ! Nie mam ochoty na kolejne pyskówki z Tobą i podporządkowywanie się Twojemu widzimisie. To Ty masz ciągle z czymś problem i z reguły wszystko się mnie dotyczy.

Z racji już podniesionego głosu cicha wymiana złośliwości zamieniła się w kolejną kłótnię. Nagle za jego plecami pojawiła się matka niczym pierwszy oficer za swoim kapitanem. Przysłuchując się kłótni tylko kiwała głową i co jakiś czas potakiwała lub dorzucała coś w stylu – Tata ma rację.

Zapaliłem duże światło. W oczach powoli zaczynałem mieć łzy. Znów miałem dość. Na jednego człowieka to jest za dużo. Przez łzy poprosiłem aby wyszli z pokoju, bo chcę być sam. Rzecz jasna nie usułuchali mojej prośby, a ripostą była litania na temat zużycia prądu, nocnych przesiadywań na komputerze i cholera wie czego jeszcze. Żadne argumenty nie trafiały. Rozumiem, że jak człowiek nie ma co robić to fiksuje ale to była przesada, zresztą zawsze była. A we mnie coraz bardziej kwitła nienawiść. Czarę goryczy przechyliło umoralnianie mnie na temat nieudanego życia osobistego, mojej osobowsości, braku chęci podporządkowania się i takie tam.

-Od mojego życia prywatnego z dala, bo zaraz ja mogę urządzić sobie prywatną wycieczkę osobistą. Ponadto jak jesteś taki Pan Idealny i Wszechwiedzący to dlaczego nie jestem synem najbogatszego Polaka, lub conajmniej wybitnie cenionego profesora ? To że przez swoje decyzje, hipokryzję despotyzm stałeś się tym kim jesteś teraz i za swoje niepowodzenia karzesz wszystkich dookoła nie daje Ci prawa do ustawiania życia innym – nawet mi ! Nie sądzisz, że nawet jeśli miałbyś rację to jest kurwa trochę za późno na przekazywanie życiowych mądrości i kierownia ? O jakieś kurwa 20 lat za późno.

-Chwilami żałuję że mam syna, że mam Ciebie !

-Trzeba było było mnie wyskrobać ! A nie teraz żałować, że dziecko spierdoliło Ci życie ! Rozumiesz człowieku, że w życiu nie przeszło by mi przez gardło to co Ty teraz powiedziałeś !!! Jutro zniknę z Twojego życia tak jak sobie życzysz. A raka to nie dostałem stojąc w kolejce. Po prostu zachorowałem i nikt kurwa, ale to nikt nie ma prawa pierdolić takich rzeczy  jak Ty opowiadasz piperzony hipokryto. Po chuj biegałeś za lekarzami, po chuj oferowałeś się, że będziesz wozić na chemioterapię jak teraz to wszystko wypominasz ??? Czy Ty kurwa jesteś normalny ??? Wypierdalać z tego pokoju ! (Po prostu nie wytrzymałem)

Na laptopie skype był cały czas włączony…

Trząsłem się cały, nie mogłem odpalić papierosa. Dopiero po kilkunastu minutach przestałem chodzić w kółko i dopiero wówczas spostrzegłem, że Jej zaryczaną twarz w monitorze.

-Przykro mi. Przepraszam, że się nie wyłączyłam. Jezu ! Nie wierzę w to… Jak można… Brak mi słów. Jak można tak mówić do kogoś, jak można tak kogoś traktować, a zwłaszcza własne dziecko…

W tym momencie emocje wzięły górę nad wszystkim. Fala łez popłynęła mi z oczu. Opadłem na kanapę i łkałem jak małe dziecko. Chciałem umrzeć. Po raz pierwszy dotarło to do mnie tak silnie, tak intensywnie, że nic innego od tej pory mi w głowie nie krążyło. Tylko ta myśl.

Po raz pierwszy od ponad 6 lat sięgnąłem po alkohol. Ponad pół butelki Walkera w połączeniu z lekami przeciwbólowymi (Tramal – rzecz oczywista), oraz innymi gównami jakimi się faszeruję od lat  spowodowała, że nie pamiętam kiedy zasnąłem. Nazajutrz obudziły mnie odgłosy kłótni. Furiat musiał sie orzespać, odzyskać siły i teraz pastwił się nad swoją żoną i moją matką za to, że ktoś mu się  śmiał postawić. Skype był cały czas włączony od wczoraj…

Kiedy kolejna fala ataku jaką przyjął mój przeciwnik przetoczyła się przez mój pokój, nie zrobiłem już nic. Milczałem. Dla mnie to co wczoraj usłyszałem było już za wiele. Usłyszałem propozycje od niej – przyleć na kilka dni do UK. Może się uspokoi, może coś się wymyśli. I błagam Cię nie rób nic głupiego ! Niewiele myśląc wykupiłem bilet na popołudniowy lot. Cały dobytek, którego już i tak było niewiele spakowałem w torbę, kilka ciuchów, Wydrukowałem bilet. I nawet tutaj nie szczędził złośliwości.

-od kiedy to bilety się drukuje w domu…!

Spojrzałem się tylko w jego stronę. W moich oczach oprócz nienawiści pojawiło się politowanie. Ty stary głupcze…

Odprawa on line i formalności były za mną. Poinformowałem ich tylko, że ostatnią płatność od klienta niech sobie wezmą w ramach nadpłaty za zużyty prąd, powietrze i cholera wie co jeszcze. Samochód zostawię niedaleko lotniska na parkingu. jak będą chcieli to kluczyki i dokumenty zostawiam za osłoną przeciwsłoneczną. Nie miałem ochoty już wracać. Nic więcej nie  mówiąc, poszedłem jedynie do Babci, która ze łzami w oczach siedziała u siebie na kanapie. To był najbardziej przykry widok jaki widziałem w moim życiu. Bałem  się, że już nigdy jej nie zobaczę. Mocno ją przytuliłem. Popłynęły mi łzy.

-Wszystko będzie dobrze Babciu. Mówię Ci. Dbaj o siebie.

Despota siedział tymczasem w pokoju i czytał gazetę. To był kurwa szczyt chamstwa.

-Byś chociaż synowi życzył powodzenia i ruszył dupę z kanapy…cicho syknąłem pod nosem

Rzucając klucze od mieszkania, bo nie będą mi już  prawdopodobnie potrzebne trzasnąłem drzwiami za sobą, wyszedłem. Postanowiłem już tutaj nie wrcać. Nie było istotne gdzie będę. Tutaj na pewno nie wrócę. Niespełna dwie godziny później  siedziałem na pokładzie Boeinga 737. Późnym popołudniem zaczerpnąłem pierwszy oddech w Anglii.

To był początek nowego rozdziału w moim życiu. Bardzo trudnego i pełnego niespodzianek rozdziału.

Wasz dr House.

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 13 raz(y), średnia ocen: 10,00 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Różności

komentarze 2 do “Praktyki z Proktologii – ciąg dalszy”

  1.  Faquś pisze:
    14 sierpnia, 2014 o godzinie 02:23

    Masz łapę do tego gatunku. Dobrze się czyta.
    A w taki syf rodzinny akurat wierzę całkowicie. U mnie jest dość podobnie.

  2.  Nuka pisze:
    18 sierpnia, 2014 o godzinie 15:14

    Jeden z lepszych wpisów, jakie kiedykolwiek tu czytałam.

Napisz komentarz