Gadka Szmata
27 stycznia, 2014, Autor: Letalne PrącieW pociągu znajduję czasem starych znajomych. Osoby, które lubię bardzo i widuję się z nimi rzadko, hura! i przegaduję z nimi całą trasę. Spotykam czasem też osoby z byłej szkoły/klasy z którymi wtedy, przez te kilka lat zamieniłem kilka zdań i to głównie typu „gdzie mamy polaka” itp. Wtedy obojgu nam wystarczała taka namiętność i nigdy nie wychodziliśmy poza jej granice, ani fajka na przerwie. Każdy z nas miał swoje życie, znajomych i kropka.
Po kilku latach spotykamy się niezobowiązująco w pociągu. Cześć, cześć powinno wystarczyć, tak jak to było do tej pory, a nawet kilkuletnia przerwa na naturalne milczenie była niezauważalna.
Niestety,
nagle stajemy się bóg wie jakimi przyjaciółmi i zaczyna się wypytywanie o szkołę, pracę, a co u tego, a co u tamtego, a co cię to kurwa obchodzi? Nie miałbym jeszcze pretensji, gdyby rozmowa była dwustronna, ale mam nadzieję w niej nie istnieć i czuję się jak na jakimś wywiadzie.
Ku swemu nieszczęściu staram się nie być gburem i grzecznie, choć zdawkowo udzielam odpowiedzi. Wyczekując tej chwili, kiedy znajomy, ach przepraszam, przyjaciel sprzed lat wyszuka w pamięci kolejne mdłe pytanie, ukradkiem wyciągam książkę.
tnm (tak nawiasem mówiąc)
Zrobię sobie papierową okładkę z napisem „Książkę”. Bo kolejną wkurwiającą zagrywką jest pytanie „a co czytaaasz?”. Można zacząć rozmowę „co czytałeś ostatnio?”, ale NIGDY nie zadaje się pytania osobie wciągniętej w lekturę, lub pragnącej tego dokonać. Bo raz: że to wkurwia, dwa: że rozprasza, trzy: że nie prowadzi do NICZEGO dalej, cztery: spójrz na grzbiet?!, pięć: że wkurwia.(koniec dygresji)
Nie tylko ja jestem w takiej sytuacji i irytuje mnie też niemożebnie, gdy trafią się dwie takie niemoty. Ciągną, wleką na siłę tę „rozmowę” jak trupa pod górkę. Nie klei się to i nawet nie zbliża się do poziomu gadki. Przerwy między kolejnymi odzewami są na tyle długie, że możnaby zgubić wątek, gdyby tylko jakiś istniał. W tych pauzach zaczynam mieć nadzieję, że mana się wyczerpała i przestaną rzucać tymi niemrawymi wywłokami zapytań.
Gadka już na początku jest zimna. Jeśli trupowi zrobisz masaż serca to też krwi mu trochę popłynie, ciśnienie ruszy gałką oczną, drgnie nerw i zamrze na powrót.
Tak samo i tu.
Tu nie ma czego ratować głupkowatym żartem, przyklejonymi uśmiechami, pieprzeniem o pogodzie. Chryste, pacjent już prawie pod ziemią, ale nie, kurwa, bawimy się dalej. Czy to nie jest znęcanie się? Jest i to kurwa nade mną i resztą niewinnego otoczenia.
Nawet z kompletnie nieznajomą osobą można prowadzić niezłą rozmowę.
Fragment z pamiętnika, rozmowa z maturzystą znanym tylko z widzenia:
„(…)
– Bez zobowiązań, tak tylko zagadać, żeby mi morda nie zamarzła. – bo rzeczywiście było zimno ;p
– Więc teraz będziemy wymieniać się durnymi uwagami o nauczycielach, czy pogodzie?
– Proponuję plan zdobycia dostępu do morza i pasma górskiego przez internat, ale jak wolisz..
i potoczyła się rozmowa o rozmowie, którą mielibyśmy przeprowadzać.
”
No to siema, nara, pochwa i halucynacje!
27 stycznia, 2014 o godzinie 19:04
Ha kurwa, nawet nie wiesz, jak dobrze jest wygodnie rozsiąść się na plastikowym siedzeniu w metrze czy tramwaju, zarzucić kaptur, spuścić głowę i mieć tą pewność – że nikt, ale to kurwa nikt Cię nie zaczepi. Żadna znajoma morda, żaden cygan czy jemu podobni, no zero zagrożenia. Bo nawet jeśli by chcieli się ze mną dogadać – odpowiadam krótkim „I don’t speak Deutsch, sorry.” – działa niemal zawsze. Gorzej jeśli delikwent jest bardziej uparty i zaczyna pierdolić po wyspiarsku… Ale miałem tak nie więcej niż 2 razy. Tak to jedna z niewielu zalet bytowania za granicą.
29 stycznia, 2014 o godzinie 22:04
Mój sposób jest taki: słuchawki na uszy i patrzę przez szybkę jak drzewa, domki, samochody mykają mi przed oczyskami. ;P Resztę mam w dupie. Czasem jak widzę nawet znajomą/ego z którym nie chce mi się rozmawiać to puszczam go pierwszego, aby wsiadł a później siadam na drugim końcu autobusu od nachalnego gawędy. ;)
29 stycznia, 2014 o godzinie 22:52
„…patrzę przez szybkę jak drzewa, domki, samochody mykają mi przed oczyskami. ;P Resztę mam w dupie.”
Śmieję się w głos, koledzy z pracy się niepokoją:D
30 stycznia, 2014 o godzinie 00:17
Heh Letalny, to Ty masz propsy w pracy aż miło! :D Komputerek, megawkurwik, no no – jestem gotów pomyśleć, że niedługo jedynym Twoim zmartwieniem będzie to na co wydać zarobiony w tym tygodniu kolejny milion – czego Ci oczywiście z całego serduszka życzę! :D (wiadomo, warto jest znać jakiegoś milionera, nawet przez przysłowiowy „kabel” :P)
30 stycznia, 2014 o godzinie 01:07
Niedługo będę mógł napisać coś o tej pracy;] Komputerek obowiązkowo: przy mnie leżą dwa, 4 telefony, a pod podłogą jeszcze 60 innych pieprzonych komputerków…
Milion? Miliard! Jebać biedę! :D Dostałem nie tak dawno „awans” czyli robię 3 razy tyle co wcześniej i zarabiam 3/4 tego co do tej pory.
5 lutego, 2014 o godzinie 01:41
ja to gadam naprawdę z bardzo bardzo małą liczbą ludzi a takich ala znajomych to olewam nawet im cześć nie mówię, pierdole ich i wszystkie konwenanse jak mówi @Szakalaka, słuchawki na uszy albo milczenie…