Uczelniane zjeby
10 kwietnia, 2013, Autor: WigarusWiecie, co mnie wkurwia?
Zjeby, które dają upust własnym kompleksom, tylko dlatego że mają jakiś abstrakcyjny stopień albo tytuł naukowy. Zwykle tacy ludzie nazywają samych siebie profesorami i wkurwiają studentów. Nie chodzi o to, że mają duże wymagania, bo to logiczne, ale chodzi o sam fakt przekładania ich życiowych porażek i życiowego niedojebania na treść tego, czego nauczają. Zwykle nie dopuszczają do siebie nawet takiej opcji, że ktoś niższy od nich stopniem mógłby wdać się z nimi w dyskusję. Kurwa, to takie żałosne. Jeśli ich rozmówca jest zjebem, to sam się ośmieszy, ale równie dobrze może mieć wyższe pojęcie o sprawach ich dotyczących. Wydaje im się, że siedząc za biurkiem i napierdalając referaty, poznali życie. Kurwa, nie sądzę.
Kilka przykładów z mojej uczelni:
1. Pierwszy przypadek to przypadek tak zjebanie-tragiczny, że zimny pot mnie zalewa, kiedy o tym piszę. Koleś non stop porusza tematy Smoleńska, chociaż nie na tym polegają jego zajęcia. O czymkolwiek wspomni, zawsze dorzuci przykład pasujący do katastrofy sprzed 3 lat. Kurwa… Raz doszło do takiej sytuacji, że zaczął narzekać, że „Dzisiejsze słowniki to są takie ograniczone. Hasła się skraca, a to jest straszne. Ostatnio chciałem zobaczyć hasło Brzoza i (…)”. Kurwa, brzoza, tak? Dlaczego do ciężkiego pierdolca nie wiąz, nie dąb, nie lipa, nie modrzew, tylko jebana brzoza? A, już wiem. Smoleńsk, kurwa! Nie jestem lekarzem i nigdy nim nie będę, ale to chyba już zalicza się do chorób psychicznych. Tak zacofany człowiek wykłada na uczelni, twierdząc, że PiS to najlepsza partia Polski. A spróbuj mieć tylko chuju odmienne poglądy… Serio, ktoś lubi PiS, niech se lubi, ale to nie jest jedyna słuszna prawda, którą należy rozszerzać każdej grupie, z którą się ma zajęcia. Koleś jest chory na skrajny katolicyzm, a fanatyzm to nie jest cecha dobrego naukowca.
2. Inna sprawa dotyczy ludzi, którzy zamiast użyć prostego, nieskomplikowanego zdania, wolą peryfrazować swoją wypowiedź. OK… czasami po prostu trzeba użyć zajebiście kwietnego słownictwa, ale to tyczy się głównie spraw oficjalnych. Przez to, że zamiast powiedzieć „Chcę mi się srać” powiesz „Wybaczcie szanowni państwo, aczkolwiek muszę opuścić salę zajęć w wyniku nieplanowej i niekontrolowanej potrzeby defekacji w obiekcie sanitarnym”, twoja wypowiedź nie staje się bardziej inteligentna, a ty nie stajesz się pierdolonym władcą studenckiego haremu. Już po kilku pierwszych wyrazach człowiek dostaje kurwicy i traci wątek. Czasami zastanawiam się, czy w tym życiu pozauczelnianym, no nie wiem: w domu, przy dziecku, podczas gotowania, też używają takich konstrukcji. Jeśli tak, to współczuję ich rodzinie. Serio…
3. Kolejny przykład będzie dotyczyć tak zwanych przeze mnie „Smutnych Ludzi”. Już we wstępie trochę wspomniałem o tym zjebanym zjawisku, ale trzeba to wszystko doprecyzować. Ci ludzie cierpią na Syndrom Niedojebania (wymyślona przeze mnie medyczna terminologia). Jakie są objawy tej paskudnej choroby? Kurwa, proste: przypierdalają się do wszystkiego, czują się jak nadludzie, nie wdają się w dyskusje z „klasą niższą” i są przekonani, ale to absolutnie przekonani, że ich prace naukowe cokolwiek zmienią. Podam tutaj przykład wykładowcy, który uważa się za wiernego fana pewnej książki fantasy. Napisał o jej głównym bohaterze od zajebania tekstów, w których można zauważyć pewne zamknięcie się we własnym świecie. Tylko on i jego własny idol. Człowiek ten nie ma życia poza uczelnią, a jego zainteresowania polegają na pisaniu referatów i siedzeniu w domu. Mimo wszystko to według niego jest prawdziwe życie. To człowiek, który zachowuje się jak głupia nastolatka, która obciągnęłaby swojemu Dżastinusiowi draga, gdyby tylko się przy niej znalazł. Problem polega na tym, że większość ludzi z Syndromem Niedojebania była tyrana w szkole. Coś musiało się w ich edukacji nie udać, musiał wejść w nich wtedy jakiś kurewski kompleks i teraz tego pojebaństwa nie da się z nich wyplenić.
Kategoria Edukacja, Ludzie, Życie
10 kwietnia, 2013 o godzinie 19:05
Ad 2. Na szczęście niektórzy wykładowcy zdają sobie sprawę z poziomu swoich kolegów i celowo wstawiają zdania-zagadki w wypowiedzi. Przez całe studia towarzyszy mi m.in. 'przesunięcie przecinka’ jako 'translokacja separatora dziesiętnego’, czy rzadziej 'inkrementacja stanu indagacji’ jako 'ponowienie pytania’.
Ad 3. U nas Syndrom Niedojebania ma dość dosłowne znaczenie. „Nie zasmakowała jeszcze huja w cipie i wymyśla głupoty” – o starej pannie, której widzi-mi-się kosztowały mnie 250zł :]
O legendach akademickich różnej sławy na bank powstanie kiedyś książka. O odbiorze porównywalnym do Dnia Świra – śmiejesz się póki nie doświadczysz.
11 kwietnia, 2013 o godzinie 10:02
„Fanatyzm to nie jest cecha dobrego naukowca.(…) – Fanatyzm to w ogóle nie jest dobra cecha ;)
Taką książkę(o legendach akademickich różnej sławy) to bym chętnie przestudiował, jako laik w temacie, bo nigdy na studiach mnie nie widzieli i pewnie nigdy nie zobaczą – nigdy nie mów nigdy kurwa… Ale na szczęście nie trzeba być studentem, żeby móc podziwiać takie zacne osobistości – syndrom Niedojebania jest na tyle powszechny na wszelkich szczeblach edukacji że bez problemu mógłbym epopeje pisać na temat takich zachowań z zamierzchłych czasów szkolnych.
Pozdrawiam!
11 kwietnia, 2013 o godzinie 15:57
Pkt. 3 Jak byli tyrani w szkole, to się nie dziw, że się mszczą. Tak samo bym robił. ,,Skoro oni musieli cierpieć, to niech te skurwiele małe też cierpią, co to, tylko ja mam monopol na cierpienie?”
Generalnie to zjawisko negatywne, ale jeśli jest to spowodowane tym co podkreśliłem w pkt.3 to je rozumiem.
11 kwietnia, 2013 o godzinie 16:14
Zemsta na postronnych? Jaki to ma sens???