Korkokwik
18 października, 2012, Autor: MakiaDziś powiem Wam o niesamowicie frustrującym zajęciu, jakim jest udzielanie k*.
Właśnie wróciłam z domu pewnych warszawskich cwaniaczków. Była to druga lekcja języka angielskiego z dziećmi. Niezdolne ofiary aborcji. Powtarzasz dziesięć razy i jak grochem o ścianę. Jak można uczyć się angielskiego 6 czy 8 lat i nie umieć zbudować jebanego zdania??? Podmiot orzeczenie dopełnienie są to frazy magiczno-okultystczne i ogólnie pewnie ich mamusia myśli sobie, że jestem jakimś świadkiem jehowy albo innym masonem, który na poziomie podświadomości przemyca jej dzieciom szyfr ZŁA. Ale nie to mnie najbardziej wkurwia. Dzieci przecież nie są winne, że je rodzice robili po pijanemu i są teraz mało zdolne. Ja im osobiście współczuję.
Wkurwia mnie cwana mamusia kuta na 4 nogi. Już na pierwszym spotkaniu zaczęła się ze mną targować o cenę. Powiedziałam, że to na tym etapie niemożliwe, ponieważ nie wiem, czy nie będą mi odwoływać co drugich zajęć itd. „Tak tak oczywiście”. Owa dama myśli sobie pewnie, że przychodzi do jej domu gówniara, udaje speca, kosi kasę i idzie sobie szczęśliwa. Otóż dla wszystkich niewtajemniczonych – tak kurwa po prostu nie jest.
Dodam, że sama do mnie zadzwoniła i zaproponowała współpracę. Na moim ogłoszeniu w internecie jak wół stoi, że cena to tyle i tyle. Po co więc dzwoniła?
Rodzice chcą młodego zaangażowanego k*dla swoich niezdolnym dzieci. Bo tak jest fajniej. Oczywiście powinien mieć wyższe wykształcenie (inwestycja ok. 50 tys zł na bezpłatnej uczelni jaką jest jebane UW), powinien dojechać we własnym zakresie (kasa i czas lecą), powinien przygotować wydrukować materiały (własna drukarka, komputer, internet, papier, czas, szukanie po bibliotekach i internecie), powinien mieć doświadczenie (ja mam 3 lata) i zdane jakieś dodatkowe certyfikaty językowe (koszt ok 1500 zł za firsta i advance’a które zdawałam 500 lat temu). Wszystkie popołudnia i ranki są zajęte, bo wszystkim tylko tak pasuje. Więcej i tak nie zarobię, bo po południu wszyscy zapierdalają na pełnej kurwie w swoich korporacjach albo śpią na lekcjach na których powinni uważać, żeby potem nie płacić za korki.
Przesłanie mojej wiadomości jest następujące: Jak chcecie k*, to się 2 razy zastanówcie bo wiedza kosztuje, ja za nią całe życie płacę kurwa. Jak macie dzieci z IQ70 to jest wasz problem a nie mój. A jak chcecie k-ów za 20 zł w Warszawie to idźcie do osoby po ferście i spierdalajcie, niech bawi wasze głupawe pociechy za 20 zł za h!
Wszelkie podobieństwo do miejsc i osób w niniejszej wiadomości jest przypadkowe.
Kategoria Edukacja, Ludzie, Praca
18 października, 2012 o godzinie 20:10
Haha, sama prawda. Osobiście nie kumam, jak można brać k* z czegoś innego niż matma albo fiza, bo to są jedyne przedmioty wymagające wytłumaczenia(bądź motywacji). Ja mam ambicje zostania tym co daje k*(śmieszny pomysł z gwiazdką) niż tym co je bierze, a CAE zdaję w przyszłym roku.
18 października, 2012 o godzinie 20:25
Piszcie z * bo jestem zarejestrowana na serwisie z k* i nie chcę żeby mi w wyszukiwarce takie hece wylatywały razem z moim profilem. Hehehe. Powodzenia na egzaminie :)
18 października, 2012 o godzinie 21:46
To dopiero za taki czas, że nawet o tym nie myślę :). Powodzenia z k* ;)
19 października, 2012 o godzinie 00:40
Ja pamiętam brałem k* z matmy, skończyło się komisem :D