…bo się wkurwiłem
10 stycznia, 2012, Autor: DR HAŁS– nie cieszysz się ?
– (…)
– przecież to ładna koszula !
– zajebista niczym furażerka Świerczewskiego !
…tak wygląda mniej więcej jedna z rozmów świątecznych, urodzinowych czy też innych okazji gdzie najbliżsi wysilają się na prezenty – i tu chcę zaznaczyć iż słowo „wysilają” jest chyba najdelikatniejszym eufemizmem na jaki wpadłem. Teraz już nie zastanawiam się dlaczego ale co nimi kierowało przy wyborze kolejnej pierdolonej koszuli, niezliczonych par skarpetek i zestawów wody toaletowej BOND-a. Jak trzeba mieć najebane we łbie, żeby łazić po sklepach przed świętami tyle godzin i finalnie kupić takie gówno. Ja chyba bardziej znam zainteresowania kobity z warzywniaka niż moja rodzina moje. Poza tym co jest takiego niebywale fascynującego, żeby widzieć w zestawie gównianych wód z biedronki materiał na idealny prezent gwiazdkowy dla ukochanego ? Czy to jest brak wyobraźni, czasu, czy cokolwiek bardziej głupiego to i tak nie usprawiedliwia to osoby, która kupiła takie gówno.
Osobiście uważam, że jest to oznaka braku szacunku, takie kupowanie dla zasady, bo wypada i należy coś kupić. Nie wyobrażam sobie aby w jakimkolwiek domu na świecie padło świadomie stwierdzenie : – chodź ze mną do biedronki, żeby kupić jakieś gówno na prezent dla (…), bo na pewno o tym marzy !
Niech cała moja rodzina i wszyscy inni debile wiedzą, że w chwili narodzin jedyną rzeczą o jakiej marzyłem było to, aby na świąteczny prezent w 2011 roku dostać pierdoloną koszulę i zestaw BOND-a. No kurwa mać !!!!! Kurwa, kurwa, kurwa…..
Zdaję sobie sprawę, że ów post zasadniczo różni się od poprzednich, w których starałem się zapleść warkocze ironii i sarkazmu, aby ubrać wulgaryzmy w dziwne słowa, żeby zamiast dupy nadstawić policzek – ale do kurwy nędzy, nie w tym przypadku. Zapewne teraz jakiś kretyn napisze, że już wcześniej miałem podobne problemy, bo dostałem sweterek od cioci na 18-te urodziny…. (uśmiechasz się ?)… może mam awersję do pierdolonej odzieży. Nie wiem.
Właśnie zdałem sobie sprawę, jak bardzo duży wpływ miały owe nazwijmy je – ale kurwa błagam tylko umownie „prezenty”, na moje życie. Przecież gdyby nie to, że zapewne do dzisiaj w mieszkaniu już teraz u byłych teściów nadal jebie wodą kolońską BOND, to spał bym z nią. Tak, kurwa. Znakomicie dedukujesz baranie…. rozbiłem BOND-a na podłodze. Specjalnie. I nie będę o tym pisać – przynajmniej teraz. Koszula jeszcze istnieje. Póki co nie mam planów jak się na niej zemścić… cóż może kreatywni czytelnicy podpowiedzą.
Tak nieudanych świąt i końca roku nie miałem nigdy, nawet wtedy kiedy dostałem od ojca zegarek elektroniczny z melodyjkami „Montana” i tego samego wieczora rozjebałem go na sankach. Aha… sanki to jest taki pojazd, na którym za czasów zimnej wojny jeździło się po śniegu. No tak. Śnieg – to jest właśnie to czego teraz kurwa nie ma, przynajmniej u mnie.
Jednak cały ten bajzel muszę pozostawić za sobą. W końcu to było w zeszłym roku.
Teraz będzie jeszcze większy.
Wasz zgorzkniały, obrzydliwie polski
dr Hałs
Kategoria Zachowanie, Zakupy, Życie
10 września, 2016 o godzinie 13:32
Pretensjonalne to, ale masz 10