„takie tam”
19 października, 2011, Autor: mikelCześć,
muszę coś napisać. Nie, nie będzie to o szkole jak 90% ostatnich wpisów. Robię sobie małą przerwę od matematyki, nad którą muszę siedzieć (czytaliście ostatni wpis?)
Na samym początku chciałbym się pożalić na Was. Prosiłem, błagałem, upominałem, ale Wy dalej swoje. Chcecie mieć megawkurwa z wpisami na poziomie gimnazjalistów? Proszę bardzo. Tylko pamiętajcie że wtedy będziecie w gronie samych ludzi na poziomie gimnazjalistów, bo normalni ludzie stąd sobie pójdą, tak jak zrobił to Tyrq. Albo prędzej @dmin wcześniej zamknie stronkę. Jeżeli nie chcecie do tego dopuścić, łapcie jeszcze raz to: https://megawkurw.pl/index.php/2011/08/24/maly-apel/ miłej lektury i prosiłbym żeby się dostosować, kurwa.
Wspomniałem kiedyś na ścianie wkurwień o tym że prawie umarłem, racja. Nie rozpisywałem się jeszcze o tym, teraz nadrabiam zaległości. Otóż wyobraźcie sobie, że byłem na weselu. Wesele jak wesele, w sumie nie lubię wesel. Banda najebanych ludzi (co jak co ale moja rodzina pochodzi ze wsi cała i jak to mawiają chłop ze wsi wyjdzie ale wieś z chłopa nigdy) bawiących się do weselnych hitów, ale nie do końca. Bo już pokolenie bliższe mojemu zaczyna zrywać z tradycją i już można było usłyszeć NA WESELU muzykę współczesną, taką z radia czy telewizji, conajmniej chore to jest dla mnie, no ale to ich wesele, nie moja sprawa. Powróćmy do tematu. Z tego wesela trzeba było wrócić. Jechałem w samochodzie z bratem i jego dziewczyną, lekko właściwie usypiając. W pewnym momencie jednak moja świadomość się obudziła i zobaczyłem jak jesteśmy na przeciwnym pasie (droga szybkiego ruchu po jednym pasie na kierunek), no niby norma. Wyprzedzamy jakieś 2 tiry i byliśmy pomiędzy nimi. Było to na dosłownie delikatnym wzniesieniu a na początku wyprzedzania najbliższe auto było widać setki metrów wpiździec daleko, generalnie można wyprzedzać. Wszystko byłoby dobrze gdyby na szczycie tego delikatnego wzniesienia nie pojawiła się wysepka. Nie lubię happy endów, ten mi jednak pasuje, bo mój brat zdecydował się od razu przyspieszyć (z 130km/h) i ledwo zmieściliśmy się pomiędzy wysepką a tirem z przodu. Pół sekundy zawachania i co? I albo byśmy się wpierdolili pod tira, odbili i chuj wie co, albo pojechali tym pasem na czołowe, albo wyjebali przy takiej prędkości z wysepki. Happy to be here.
Drugą sprawą jest wczorajsza sytuacja na którą natrafiłem z piniem wczoraj. Generalnie jest tak, że człowiek setki godzin swojego życia marnuje na sali treningowej, męczy się, trenuje, stara się być coraz lepszym, żeby później dostać wpierdol od czterech (pięciu?) pierdolonych cyganów atakujących z zaskoczenia. W tym miejscu chciałbym zauważyć (zgodziłbym się tutaj z jednym z ostatnich postów Myckola), że od zawsze byłem przeciwny migracji. Niech cyganie wypierdalają do swojej rumunii, kebaby do swoich kurwa słonecznych krajów, a hamburgery męczą się ze swoim kryzysem na swojej wyspie. Mogę się założyć że większość tych cyganów pierdolonych poniżej 30r życia nie pracuje, opierdala się, a nawet jak ktoś z nich pracuje to na niezbyt wybitnym stanowisku jedynie zaniżając średnią inteligencji w tej naszej Polsce kochanej. Nie znam żadnej takiej osoby posiadającej wyższe wykształcenie, czy będącej na jakimś wyższym stanowisku, nie słyszałem przynajmniej. Ale wracając do tematu. Wracaliśmy w dwójkę z treningu, przed nami szło, no właśnie… Nawet nie wiem czy 4, czy 5, w każdym razie pierdolonych brudasów. Jeden z nich nas wcześniej minął jak szliśmy na trening oczywiście nawet się nie patrząc. W tym przypadku szliśmy na przeciwko nich, generalnie nie szukam nigdy problemów na ulicy, bo po co? Zwinęliśmy się jeden za drugim, żeby bezkolizyjnie przejść obok nich albo między nimi. Ale oni rozszerzyli się na cały chodnik, jak znalazłem się obok jednego z nich usłyszałem tylko jakieś zdanie wypowiedziane do mnie i czuję jeden strzał w szczękę, zanim się zorientowałem co się dzieje dostałem drugi raz. Odskoczyłem, zasłaniam się, a drugi cygan gania za piniem (uwaga!) kopiąc go w krocze. Opuszczam z zażenowaniem ręce mówiąc „no kurwa zostaw go, człowieku” zauważając jak drugi już na mnie leci z pięścią. Szybka analiza sytuacji? 5vs 2, ja i pinio po 70kg 175cm wzrostu, tam najmłodszy z 20 lat, wysoki. Jeden cwaniaczek oczywiście był niższy i generalnie słabszy, ale wiadomo jak to w grupie jest. Myślę że nawet gdyby mój staż treningowy był 2 razy dłuższy, i ważyłbym 100kg to bym nie zaryzykował. Dlaczego? Bo już wyobrażałem sobie jak którenś z nich wyciąga nóż i pozbawia mnie życia, no cóż. No to co? No to w długą, z torbą na ramieniu, w kurtce, w jeansach. Niefortunnie jeden z nich stosunkowo szybko biegał, a ja obawiałem się że zanim zatkają mu się jego wypalone płuca może któregoś z nas złapać najpierw spróbowałem go naprowadzić na latarnię, nie udało się, żeby później się zatrzymać (swoją drogą wywalając się przy tym, jego noga mi chyba przeleciała przez głowę). Po chwili jakośtam się odczepili, udało się.
Zastanawia mnie kilka faktów. Na chuj postępować w ten sposób? Powtarzam tą dysproporcję, 5vs 2, gówniarze 17 letni vs wyrośnięte pierdolone cygany. Mało, jeden z nich mieszka gdzieś niedaleko mnie. Na chuj napierdalać za darmo kogoś kto mieszka obok? Jak już bardzo tego potrzebuje to niech wypierdala sobie do innego miasta, albo chociaż na inne osiedle, kurwa. Ciekawym jest to, jak zareagowało na to kilku moich znajomych jak się o tym dowiedzieli: „Ty? jeszcze z piniem? nie daliście sobie rady?”. No oczywiście, przecież kurwa jestem jebanym jasnowidzem żebym widział że jakiś brudas mnie będzie chciał z zaskoczenia uderzyć, później jestem niczym kurwa hulk żeby się rozrosnąć do ponadludzkich rozmiarów, a później będę się bronił przed jakimiś nożami, tasakami, czy chuj wie czym, które pewnie ktoś z nich miał w kieszeni, przecież to do chuja pestka jest. A najbardziej mnie wkurwia brak wyjścia z takiej sytuacji. Znaczy teraz i już to muszę olać, no ale przy następnej takiej sytuacji to będzie trzeba jakoś rozwiązać. Tylko kurwa jak, jeżeli takim śmieciom na niczym nie zależy? Oczywiście, mogę załatwić żeby jacyś potencjalni znajomi ganiali się z cyganami po mieście i to nie byłby problem (wspominałem że mieszka niedaleko mnie?) żeby załatwić mu dłuższy pobyt w szpitalu, ale na chuj jeżeli później 50 innych brudasów będzie mogło poświęcić połowę swojego życia dla więzienia żeby mnie albo tego potencjalnego znajomego zajebać? Na policję się zgłosić? Jeżeli było to w miejscu bez świadków, bez ludzi, przejeżdżających samochodów już nigdy pewnie nie będę widział ani nikt inny z tych okolic? A nawet jeżeli by go zgarnęli to co po sądach się przez miesiące włóczyć i w tym czasie czuć oddech brudasów na plecach czyhających na złapanie mnie w jakimś ciemnym miejscu? Czy może go po prostu zabić, mieć święty spokój i przy okazji wyrzuty sumienia? System jest na tyle popierdolony, że nie ma wyjścia z takiej sytuacji, niestety. Zainwestować trzeba w jakąś pałkę teleskopową czy coś, ale znowu jak jej użyć jeżeli się odstaje nie wiedząc nawet kiedy? Pierdolone kurwa brudasy bez przyszłości. Zaczynam się przekonywać że Hitler co do niektórych nacji miał chyba rację.
I teraz posypie się pewnie fala komentarzy kto co by nie zrobił i jaki nie jest twardy.
Kategoria Ludzie, Miasta, Zachowanie
19 października, 2011 o godzinie 22:07
Jest na to metoda, wybijać systematycznie brudasów jeden po drugi, dlatego popieram prawo do powszechnego posiadania broni. Możesz wtedy zastrzelić każdego brudasa, który cie napadnie lub wejdzie na twoją posesję
20 października, 2011 o godzinie 12:47
Szkoda że Tyskie nie jest kurwa z Teksasu, tam nie miałbyś takiego problemu :D
20 października, 2011 o godzinie 16:21
Jebane, śmierdzące cygusy.
Polska dla Polaków, ziemia dla ziemniaków, więzienie/Rumunia dla cyganów.
20 października, 2011 o godzinie 19:52
Więzienie? to chyba nie polskie, żeby się opierdalali za pieniądze podatników.
20 października, 2011 o godzinie 20:42
Sorry, Getto jakieś kurwa.
21 października, 2011 o godzinie 20:41
zaopatrzasz się w gaz i stal normalne w tych czasach, sport to nie ulica…
22 października, 2011 o godzinie 19:15
Jak ja mam ochotę takiemu jebanemu cyganowi wypierdolić w karczycho łopatą to przerasta ludzki rozum. Wszyscy po łopaty do ogrodniczego!
6 listopada, 2011 o godzinie 15:43
Mikel! Wybacz moją małą pojętność, ale nie bardzo skumałem jakie jest źródło Twoich oporów przed użyciem pałki teleskopowej czy gumowej z metalem w środku? Czy użycie czegoś takiego to złamanie prawa?
Co do nie wdawanie się w bijatykę z Cyganami, to postąpiłeś bardzo trzeźwo i rozsądnie. To ludzie w swej bezwstydności i braku zasad honoru rycerskiego niezrównani, podobno jak szumowiny z Wielkiej Brytanii. My komuś za 'krzywe spojrzenie’ czy 'złe słowo’ najwyżej wpierdolimy, żeby zabolało. Tamta swolocz wpada w taki szał, że będą Cię kopać i skakać Ci na czachę i klatę aż legniesz znieruchomiały. I jescze wtedy ich barbarzyńska wściekłośc nie minie – będą się pastwić na niedającym oznak życia ciele. No i oczywiście wielu z nich skróci procedurę i od razu wsadzi Ci kosę, bo broniłeś swojej godności i zwróciłeś im uwagę czy ewentualnie słusznie im naubliżałeś. Jak takiego siurka nazwiesz np. bandytą, bo takim jest, to wpadnie we wściekłość i zrobi wszystko, żeby wykopać Ci z jelit gówno (to kick the shit out of you). Jak Ci coś ukradnie i powiesz mu Ty p…. złodzieju!”, to też go obrazisz i czeka Cię ten sam los. Cyganie i tzw. Angole na zasiłku co nie mają żadnego zawodu, to chyba to brakujące ogniwo w ewolucji homo-sapiens. Nie idź z nimi na walkę wręcz i otwartą, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy owych 50-ciu wykopie z Ciebie ostatni oddech. To nacje nieobliczalne i barbarzyńskie jak neandertalczycy.