Jak uratowałem życie kasjerce
3 kwietnia, 2011, Autor: Letalne PrącieMam taki charakter, że zazwyczaj jestem spokojny i całe wkurwienie się we mnie po prostu odkłada dopóki nie przekroczy krytycznej wartości.
Oczywiście im większy czas po ostatnim wkurwieniu tym mniejszy jego wpływ na mój nastrój i zachowanie. Ale kiedy poziom wkurwienia przekracza barierę dzieje się źle. Źle dla otoczenia i źle dla mnie. W różnych proporcjach.
Wizyta w szpitalu. Konsultacja z lekarzem, który patrzy na zdjęcie rentgenowskie mojej kończyny.
-Jak żeś pan to zrobił?
-Panie doktorze, ratowałem życie kasjerce.
-O, to pan odważny taki jesteś?
-Heh..odważny.. Było to tak:
Pewnego dnia pragnąc spotkać się z kobietą mego życia udałem się na PKP. Po drodze otarłem się o stadko dresów, ale na głupiej gadce się skończyło. Wdepnąwszy, po czym wytarłszy psie gówno z buta(dobrze, że adidasie, a nie glany) znalazłem się na stacji. Wg rozkładu internetowego miałem jeszcze jakieś 10 minut do odjazdu, kupiłem bilet i czekałem.
W internetach pociąg miał być, ale się nie zjawiał, na tablicach na peronie się nie wyświetlał. 10 minut po czasie wchodzę do poczekalni. Na rozkładzie jest owszem, kursuje normalnie, wszystko śmiga. Piszę smsa Lubej, że się spóźnię, bo ten mój pociąg coś nie bardzo i nie wiem, czy pośpiechem nie będę jechał.
Podchodzę do kasy i się pytam co z tym pociągiem widmo, co miał być a go ni ma.
-A to pan nie wie? W tym tygodniu nie kursują.
-Jak to nie kursują? Sprzedała mi pani przecież przed chwilą na niego bilet. (pominąłem już to że w internecie jest w rozkładzie na dziś jako normalnie kursujący. W internecie kurwa, gdzie wprowadzenie tej informacji zajęło by im kilka sekund)
-Ale to może pan na nim jechać następnym najbliższym przecież.. nie ma problemu.
-Dobrze, to pojadę najbliższym – 20 po. (chciałem jej pokazać, że wcale nie najbliższym, bo najbliższy był pospieszny, a osobówka za godzinę dopiero)
-Ale to pospieszny jest, innej półki, pan rozumie? Mogę panu tylko na ten KM za godzinę.(brawo, bystra szmato. Umysł-żyleta normalnie, czym ty go chłodzisz? Spociłaś się już? Zmień gacie)
-Ja rozumiem, ale pani chyba nie bardzo, bo właśnie pani sobie zaprzeczyła.
-Jak to zaprzeczyła? Co pan za głupoty opowiada?
[odwróciłem twarz, żeby się opanować. 10..9..8..]
-Proszę bilet na pospieszny. Na rodzinę pracownika.
-Oj i co się pan denerwuje niepotrzebnie. Tanie bilety pan ma, a się pan wykłóca.
-Zniżka na rok kosztuje mnie 500zł i powinna mi pani oddać pieniądze za tamten bilet..
-Ale nie mogę panu zwrócić, bo nie przekroczył 5zł (zaczęła mi się wcinać)
-WIEM ŻE NIE PRZEKROCZYŁ, dlatego nie proszę pani o zwrot, tylko powiedziałem że pani POWINNA to zrobić.(już nie chciało mi się pierdolić o zasadach moralnych czy cokolwiek. tępa rura i tyle. zniosę to)
-Ależ pan nerwowy..
[chwilę to potrwało, ryj w końcu zamknęła i wydała bilet. 6zł plus stracone 2,50. Przepłaciłem ponad 3krotnie…]
Ale spokojnie. Mam bilet na pośpiech. pół godziny i będę na miejscu.
Na peronie jakieś 5 osób. Pośpiech się wyświetla na tablicach.
…Mija 15 minut odkąd miał się zjawić, a się nie zjawia. Ludzie się kręcą, patrzą na zegarki i kwękają. Nie dość że jadę kolejnym, to jeszcze opóźniony będzie. Świetnie kurwa.
Nagle z tablic znika ten pośpiech i wyświetla się kolejny pociąg w innym kierunku. No żesz kurwa! Co jest?!
Ludzie głośniej i bardziej nerwową podpierdują coś pod nosem.
Piszę Lubej, że coś im się pierdoli i bede jednak później jechał tym KM osobowym. Na co Luba: ojej, to może nie przyjeżdżaj dziś, za tydzień się zobaczymy.
KURWA! Spędziłem na tą wycieczkę już godzinę licząc od wyjścia z domu. Nakląłem się i nawkurwiałem jak dziki i jeszcze dostaję KURWA MAĆ smsa, żebym zostawił to wszystko w pizdu i wracał do domu. Żeby ten cały jebany w zamszowe oko czas i cała fatyga, wszystko to na damski huj?!
Pierdolę, idę do kasjerki się zapytam, może ten też kurwa nie jeździ, huj wie.
-Co z tym pospiesznym? Przyjedzie dzisiaj?(nie przeklinamy… nie przeklinamy..)
-No przecież odjechał.
-Jak kurwa odjechał, jak stałem na peronie i go nie było! Nie tylko ja na niego czekam!
-No to co, zjadło go, czy jak?
I w tym momencie nie wytrzymałem. Przekroczyła kurwa granicę. Zajebię jej i się skończy pierdolenie.
Ściskałem w ręku stary telefon i chciałem rozjebać nim szybę. W szale pomyślałem, że szyba stówę i huj z telefonem, ale jebać się później z policją i całe to pierdolenie już raz przechodziłem i mi starczy.
Wychodzę przed poczekalnię i pierwszą napotkaną rzeczą była barierka.
W szale zakurwiwszy z buta przekonałem się, że to bardzo zły pomysł. Barierka była solidna i twarda jak sto skurwysyny.
-..i to przez nią, panie doktorze, mam pęknięte śródstopie.
__________
Cała historia jest prawdziwa, oprócz rozmowy z lekarzem. Powiedziałem, że graliśmy w nogę z chłopakami i przywaliłem w słupek.
(Haha.. ale jak to? w piłkę pan nie trafił?)
4 kwietnia, 2011 o godzinie 18:35
Polska, mieszkam w Polsce…
4 kwietnia, 2011 o godzinie 20:56
letalny a miłosierny…
13 września, 2013 o godzinie 22:10
Piękne. Po prostu piękne. Dziwię się, że nie dałem 10 jak ostatnio to czytałem.