Chujowa lokalizacja
12 marca, 2011, Autor: BergamoPrzyszła mi ostatnio do głowy taka refleksja – najpierw pomyślałam, że dobrze, że Polska nie leży na terenach nadmiernie się trzęsących, ale zaraz potem, że co jest gorsze – mieszkać w kraju, który nawiedzają trzęsienia ziemi, czy w takim, gdzie śmieje się ludziom w twarz czarna mafia i liżąca jej fiuta bezmózga masa niezdolna do samodzielnego myślenia?
Japońce chociaż walczą z zastaną rzeczywistością, uczą się budować domy, których się wstrząsy nie imają, a u nas zabiera się lepianki biedocie, by oddać ziemię kiecom, żeby mieli kasę na wyimaginowaną działalność charytatywną gdzieś na końcu świata i ciche zamiatanie pod dywan procesów o pedofilię. A w głównym wydaniu wiadomości obok trzęsienia ziemi, tsunami i awarii elektrowni atomowej jest wyczesany nius o pożal się jeżu „wierszach” „wielkiego Polaka”. I wszystko pięknie, bo „zawsze tak było”. Nie miałam czasu oglądać tv to się nie wkurwiałam, a dziś znów chuj mnie strzelił.
12 marca, 2011 o godzinie 22:26
to trzęsienie to kara za grzechy dla Japończyków -ciągle tylko zapierdalają w robocie, nikomu nie wadzą, a w Polsce się nie trzęsie, bo Polacy to taki cudowny, prawdomówny, uczynny, bezgrzeszny naród – nie ma prawa się trząść kurwa, bo i za co – za to całe polskie dobro promieniujące na świat – a dwa mamy chody u matki boskiej częstochowskiej i jezusa świebodzińskiego i Józefa z Gniezna zawsze prawiczka – nie kurwa?
13 marca, 2011 o godzinie 00:17
Ja tam pierdolę religię LUKE ale są jakieś normy i wyrażać się o tutejszych lelumach polumach powinneś lub powinieneś z większym szacunem,bo to nie o to chodzi żeby samemu sobie szkodzić…ja o nain?!
13 marca, 2011 o godzinie 03:35
gorg – czy Tobie do reszty odjebało? – gdzie ja się bez szacunu wyrażam – podaj kurwacytat, bo ja tylko fakty widzę różańcowa trzęsidupo
13 marca, 2011 o godzinie 09:37
luke- jakbym Cie spotkała na ulicy to bym Ci tak zajebała, że byś nie wstał :) siedź w tej pieprzonej Ameryce i się nie odzywaj :)
13 marca, 2011 o godzinie 11:48
cozakurwamać monotematycznaAutorka
„Przyszła mi ostatnio do głowy taka refleksja – najpierw pomyślałam” czy nic nie pisać, czy jednak kurwa jebnąć przynudnawy post kolejny raz o tym samym.
13 marca, 2011 o godzinie 13:13
Jaka jest różnica między katolikiem w Polsce a świętą krową w Indiach a koszernym kurczakiem w USA.
Odpowiedź : między dwoma pierwszymi nie ma różnicy, bo ani tego ani tego batogiem po zadzie nie można przejechać nawet jak w szkodę lezą, a koszerna kura jest ok, bo jest organiczna.
14 marca, 2011 o godzinie 14:46
No proszę Bergamo jak zwykle jak zacięta płyta. Trzęsienie w Japonii to dawaj o kościele w Polsce, bo to kurwa powiązane. Widzę u Ciebie objawy zaawansowanej hagiofobii lub opętania co najmniej. Tam tsunami zamiata samochody pod asfalt to Bergamo grzmi, że tutaj zamiata się sprawy pedoflilskie pod dywan…
14 marca, 2011 o godzinie 20:45
TyrQ mam pytanie jako do speca – czym się różni błogosławiony od świętego – bo mi wypada, że zasługami,kompetencjami i mocą oddziaływania – pytam poważnie :+
14 marca, 2011 o godzinie 22:36
hyhy nigdy nie myslalem, ze moge byc specem w takich tematach :D. Wiec tak na szybkiego to powiem co mi sie zdaje. Łatwiej ze świętym – święty to ten, którego w procesie kanonizacyjnym kościół uzna za świętego. Czyli wykaże, że spełniał to takie a takie warunki, że miał takie a takie cechy i dokonał się cud za jego wstawiennictwem lub jego pośrednictwem (np. uzdrowienie z nieuleczalnej choroby po modlitwach o wstawiennictwo świętego po jego śmierci – czyli dowód, że dany święty obcuje z Bogiem, lub Bóg czyni cuda przez jego działanie za życia – muszą być świadkowie). Z tego co wiem proces jest długotrwały i maglują setki osób w takim procesie – tak jak nawet Jaruzelskiego w procesie beatyfikacyjnym JP II. Stanowisko kościoła jest sceptyczne, jest nawet tzw” adwokat diabła”, który ma za zadanie obalać wszystkie niby-cuda. Więc już po tym całym procesie gdy już udowodnione zostanie, że dany człowiek żył godnie i po śmierci „hasa na zielonych pastwiskach” to taki człowiek zostaje uznany świętym. Równie dobrze świętymi mogą być nasi pradziadkowie i wszyscy inni, którzy są w Królestwie Niebieskim.
Błogosławiony natomiast to taki mniejszy stopień od świętego. Nie udowodniono, że błogosławiony jest w niebie (chyba, nie jestem pewien) ale np. za jego życia mogły dziać się cuda (np. objawienia danej osobie). Nie odbył się proces kanonizacyjny a tylko beatyfikacyjny w takim przypadku. Często bywa, że ktoś jest wpierw błogosławiony, a po procesie i odpowiednich dowodach zostaje uznany za świętego.
Znalazlem tez cos takiego:
„Różnica między świętym a błogosławionym jest m.in. taka, że pierwszy czczony jest w całym Kościele, błogosławiony lokalnie, błogosławiony musi wylegitymować się dwoma cudami, święty — przynajmniej czterema. Beatyfikacja jest to kościelne potwierdzenie kultu danej osoby.”
ale nie wiem czy to prawda :)
15 marca, 2011 o godzinie 00:22
o to takie buty – dzięki – a TyrQ nie myślisz, że kościół w swych ocenach świętości jest subiektywny, a prawdziwymi świętymi zostają ci, których „góra” na to wyznaczy i tu mogą być rozbieżności między „szefem” a jego ziemskim organem wykonawczym, gdyż mogą być problemy z komunikacją :)
a dwa widziałem film jak Jaruzelski stał przed JP2 na baczność, ale nogi mu się (Wojtkowi) trzęsły jak witki, znaczy, że kutas miał coś na sumieniu a dwa podobał mi się Fiedel Castro, jak JP2 przemawiał to Castro stał z szacunkiem na baczność, a jak JP2 był w Polsce to Kwaśniewski wieprz siedział rozjebany w fotelu i w dupie miał – Fiedel ma u mnie za tę akcję duży plus, bo po wizycie JP2 nawet kilku więźniów politycznych wypuścił a podczas wizyty święto ogłosił, Kwaśniewski wieprz ma u mnie minus za całokształt! mimo, ze popieram komunizm jako system, ale tych czerwonych świn co u nas byli przy korycie nie popieram i nigdy nie popierałem – jakem luke :)
15 marca, 2011 o godzinie 05:32
hmmm nie znam historii świętych ale mogło tak być. Najprędzej w średniowieczu, kiedy wyświęcony wcale takim świętoszkiem mógł nie być.
Komunizm to utopia, nie sprawdził się w żadnym państwie…
15 marca, 2011 o godzinie 08:05
Też doszłam do wniosku, że mam już obsesję, ale co poradzę, że od lat wkurwia mnie ten sam zestaw żałosnych zjawisk – i że się one nie zmieniają…
15 marca, 2011 o godzinie 12:52
TyrQ – komunizm się nie sprawdził, a w sumie to go nigdzie i nigdy nie było, gdyż zawiedli jak zwykle ludzie…
15 marca, 2011 o godzinie 13:07
Masz rację to przez ludzi ten system nie mógł się sprawdzić, bo nie ma ludzi idealnych, a takich chyba do komunizmu potrzeba by było. Dlatego też anarchia też się nie sprawdzi,a demokracja kuleje :)
15 marca, 2011 o godzinie 13:29
a może by ustanowić anarchokomunodemokrację z elementami kapitalizmu – co ja pierdolę – przecież to już jest w Polsce :)