PKP
9 grudnia, 2010, Autor: jeniuszStało się tek niestety, że musiałem wczoraj skorzystać z usług PKP. Już sama myśli o jeździe brudnym, śmierdzącym i na pewno opóźnionym pociągiem wkurwiała mnie nieziemsko. No ale cóż, trzeba jechać, nie ma wyboru.
Oczywiście jedyne sensowne połączenie jakie mi pasowało, było krótko przed 6 rano. I kurwa pobudka o 5. I żeby było mało w tej mojej jebanej mieścince, ta jebana kolej oszczędza i kasa biletowa czynna od 8 do 18. Więc po bilet do kanara, o przepraszam do kierownika pociągu. Jak to bywa, nie byłem jedynym chętnym do kupna biletu. Przede mną z piętnaście osób, z czego około połowa to czeka jeszcze od poprzedniej stacji (około 20 minut jazdy). No kurwa gdzie jest ten jego pomocnik i ile kurwa trwa wypisanie jednego biletu. W końcu, po 40 minutach stania przyszedł czas na mnie. No już szczęśliwy, że lada chwila znajdę sobie miejsce siedzące i wreszcie zdejmę kurtkę. Ale nie to by było za piękne. Mówię mu, że chce też bilet na powrót. Nie ma, kierownik pociągu sprzedaje tylko na ten pociąg. Ale kurwa jakby kasa była czynna to bym mógł kupić bilet powrotny. A czy to moja wina, że nie dbają o klienta? A on kurwa swoje, że nie może i kurwa zrób mu coś. Jeszcze mi dojebał, że robię problem bo przecież mogę powrotny kupić na miejscu. A jak kurwa nie będę miał czasu? Znowu będę stał pod przedziałem kanarów i czekał na wypisanie biletu. I jeszcze kurwa opłata dodatkowa. A on swoje nie mogę i nie mogę. No huj, barana nie pokonasz. Niech będzie w jedną stronę. 39 pln. Ja mu daję 100 i pewnie domyślacie się co. Kurwa nie ma wydać. Znowu. Bo już wcześniej biegał po pociągu zaczepiając ludzi czy mają rozmienić. Oczywiście magiczne pytanie, a nie ma pan drobniej. Jakbym kurwa miał, to bym ci od razu dał drobniej. Więc co dał mi bilet i z moją stówą zapieprze przez pociąg, a ja kurwa za nim (bo przecież ma moją stówkę). Przez dwa wagony nikogo nie zaczepił. To wyjaśnia dlaczego wcześniej znikał na tak długo. W końcu w połowie trzeciego zaczął zaglądać do przedziałów i wkurwiać ludzi. Ja za nim i zaglądam do tych samych przedziałów. A tam zaspani ludzie (pamiętajcie 6 rano a pociąg dalekobieżny), a on im dupę zawraca rozmienieniem 100. Wreszcie po kilku następnych przedziałach rozmienił kasę i udało się, otrzymałem resztę. Pozostała część podróży (również powrotnej) przebiegła już bez przygód. I nawet zdążyłem kupić bilet na powrót.
A teraz nachodzą mnie takie myśli. Jak można wysłać człowieka (kierownika pociągu) na trasę, wiedząc że będzie sprzedawał bilety i nie dać mu drobnych, dużo drobnych? Jak można kurwa liczyć, że ludzie będą mieć zawsze odliczoną kwotę na ten jebany bilet? Co zrobi ten kierownik jak mu się pociąg skończy (miał chyba 8 wagonów)? Jak można kurwa budzić ludzi z pytaniem czy mają rozmienić?
Kategoria Transport
9 grudnia, 2010 o godzinie 18:36
Ja mam już wprawę w jeżdżeniu bez biletów, pierdole łazić za nimi i się prosić o bilety. Czekam, aż sami przyjdą i płace plastikiem, jak kurwa nie ma czytnika to ma problem, bo ja dokumentów i hajsów nie noszę przy sobie i chuj mnie obchodzi kurwa…
9 grudnia, 2010 o godzinie 22:57
Jeniusz – świetny debiut, brawo!
9 grudnia, 2010 o godzinie 23:39
kierownik pociągu jest od kierowniczenia – a za kasjera robi na drugi etat i na emryturę pójdzie w wieku 38 lat i ja na takich skurwesynów zusy płaciłem – never again