Lektury
11 listopada, 2010, Autor: mikelH3jk4 :* SłiTaśNie, niee?
Tak całkiem serio – witajcie drodzy milusińscy.
Dzisiejszy wkurw zostaje napisany dzięki przepełniającemu mnie uczuciu, które jest wam doskonale znane, wkurwienie… Taaak, wkurwienie ma wiele źródeł i wiele rodzajów (patrz: megawkurwopedia), jednakże wkurwienie moje dzisiejsze wypełnia mnie tak od środka, jak murarz wypełnia zaprawą murarską luki pomiędzy cegłami, jak malarz wypełnia dokładnie pomarańczowe tło do abstrakcyjnego malunku, aż w końcu… Jak wkurwienie wypełnia megawkurwa. Każde wkurwienie ma swój początek, jakieś rozpoczęcie, jakiś powód… Nawet pierdolone prawo ekonomiczne jest przyczynowo-skutkowe. Skutek mamy – przepełniające mnie wkurwienie, co z przyczyną? Ano przyczyna także jest, jak zawsze… Podstawowe prawa fizyki głoszą, że aby ciało wprawić w ruch, trzeba przyłożyć jakąś do niego siłę – jest przyczyna? Jest skutek…
Jaka jest więc ta okropna przyczyna mojego wkurwienia, że wylewam tutaj te pierdolone żale? Ano tak jak w temacie wkurwa – lektury szkolne.
Coś, przez co przeszedł/przechodził/będzie przechodził, lub udawał, że przechodził… Lektury. Pierdolone książki, które albo traktują odbiorcę jako ograniczonego intelektualnie wieśniaka (nie mowa o miejscu zamieszkania tutaj oczywiście), które mają go za pierdolonego tłuka, albo są jeszcze te drugie… Pisane przez pojebów, pojebów którzy nie mieli co w życiu robić i spisywali swoje przemyślenia podczas siedzenia na kiblu, rozmaite fantazje przed senne, nagrywali swoje wypowiedzi przed lustrem, lub po prostu siadali i pisali jakieś chujstwa, które my, młodzież polska teraz musimy czytać. Zniechęcają nas one do czytania książek prawdziwych, książek łatwiejszych, lub trudniejszych. Nie mają zupełnie sensu. Zanim przygotują mnie poloniści do przeczytania wspaniałych dzieł jak Krzyżacy, czy Potop, muszę czytać jakieś pierdolone chujstwa. A zaczęło się tak niewinnie – kopciuszek, czerwony kapturek, w pustyni i w puszczy.
Na jutro muszę przeczytać książkę – zwaną Ferdydurkę. Zaczęło się wprost zajebiście – pierwsze 20 ston pierdolenia w stylu:
Leżałem w mętnym świetle,
a ciało moje bało się nieznośnie, uciskając strachem mego ducha, duch uciskał
ciało i każda najdrobniejsza fibra kurczyła się w oczekiwaniu, że nic się nie
stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się
przedsięwzięło, nie pocznie się nic i nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu,
niepokój nieżycia, obawa nie-rzeczywistości, krzyk biologiczny wszystkich
komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszko-
wania. Lęk nieprzyzwoitej drobnostkowości i małostkowości, popłoch
dekoncentracji, panika na tle ułamka, strach przed gwałtem, który miałem w
sobie, i przed tym, który zagrażał od zewnątrz — a co najważniejsza, ciągle mi
towarzyszyło, ani na krok nie odstępując, coś, co bym mógł nazwać samopo-
czuciem wewnętrznego, między cząsteczkowego przedrzeźniania i szyderstwa,
wsobnego prześmiechu rozwydrzonych częścK mego ciała i analogicznych
części mego ducha
Kurwa mać po prostu. Żeby było ciekawiej, jestem teraz przy fragmencie jeszcze bardziej popierdolonym… Musiałem sobie zrobić przerwę, przecież nie zniosę takiego pierdolenia:
Zatrzymałem się w milczeniu nad goździkiem — nie mogłem me
podziwiać pensjonarki! Co za umiejętność! Wrzucając kwiat do pantofla,
jednym strzałem ubijała dwie kuropatwy — miłość zaostrzała sportem, sport
zaprawiała miłością! Wrzuciła kwiat do przepoconego tenisowego pantofla, a
nie do zwykłego trzewika, gdyż wiedziała, że kwiatom nie szkodzi tylko —
pot sportowy. Kojarząc pot sportowy z kwiatem, narzucała przychylny
stosunek do potu swego w ogóle, coś kwietnego i sportowego mu przydała. O,
mistrzyni! Gdy staromodne, naiwne, banalne hodowały azalie w doniczkach,
ona w pantofel kwiat wrzuca, w sportowy! I — łaj-daczka jedna — na pewno
zrobiła to nieświadomie, przypadkowo !
Zastanawiałem się, co począć z tym fantem! Wyrzucić kwiat do zlewu?
Wsadzić go brodatemu żebrakowi w jadaczkę? Ale te mechaniczne i sztuczne
zabiegi byłyby jedynie ominięciem trudności, nie, kwiat należało zepsuć
tam, gdzie się znajdował
Ja nie wiem – to ma być zabawne? Tragiczne? Śmieszne? PRZECIEŻ TEGO SIĘ KURWA NIE DA ZNIEŚĆ!
Jakby tak za lektury szkolne dawali wpisy z megawkurwa…
„Napisz, co autor miał na myśli…”
„Zinterpretuj podanego posta na podstawie wiadomości z megawkurwopedii”
11 listopada, 2010 o godzinie 17:26
Gombrowicz miał dobre pomysły tylko chujowo ubierał je w słowa – przetłumaczone na przystępniejszy język robią wrażenie, ale z męczącej lektury ciężko je wyłowić, też przy pierwszym podejściu do „Ferdydurke” chuj mnie strzelał.
11 listopada, 2010 o godzinie 17:40
Z lektur szkolnych pamiętam przeczytałem tylko medaliony, rozmowy z katem i zbrodnię i karę. W miarę ciekawe czytadła, cała reszta tego ścierwa typu chłopi, dziady, potopy kurwa ferdydurki i inne tego typu chujostwa, po prostu nie da się tego czytać, ja na to miałem sposoby, jak widziałem zaczynający się opis przewijałem kartki, albo zapierdalałem audiobuka. Wkurwiająca sprawa z tymi lekturami, bo potem młodzi kurwa zniechęcają się do czytania książek a polska literatura jest naprawdę dupna…
11 listopada, 2010 o godzinie 18:04
Tak, tylko że ja będę miał na sprawdzianie cudowne pytania w stylu „Jaki kwiatek w tej i w tej scenie stał na stoliku?” Masakra.
11 listopada, 2010 o godzinie 18:48
to audiobuka sobie zajeb, puszczasz i możesz robić tysiąc innych rzeczy słuchając tych farmazon, jak cierpisz na bezsenność niezastąpione xD
11 listopada, 2010 o godzinie 19:26
„Koniec i bomba A kto czytał, ten
trąba! W. G.”
Japierdolę…