Persona non grata
6 października, 2010, Autor: BergamoWkurw z gatunku prywatnych i osobistych, ale zapewne nie jestem odosobniona w tego typu doświadczeniach.
Otóż w ubiegłym tygodniu byłam na weselu ciotki. Mimo że wolę popierdalać w dżinsach i kopać kamienie po chodniku, odpicowałam się w sukienkę, nawet poszłam rano do fryzjera włosy ułożyć. Jako posiadacz najlepszego aparatu w rodzinie zostałam poproszona o robienie zdjęć. W sumie nie miałam nic przeciwko, bo sporo osób miało aparaty i zakładałam, że nie będzie jak w chujowym klasyku, że robię wszystkim zdjęcia a mnie nie ma na żadnym. O naiwności kurwa. Dostałam już 2 płytki z innych źródeł, i chuja mnie tam widać, jestem tylko na kilku, i to głównie przez przypadek. Pierdolę, na następne wesele idę w bojówkach.
Kategoria Życie
6 października, 2010 o godzinie 18:56
ja nienawidzę pod krawatem chodzić, jak mam wskoczyć w galowe łachy to mnie chuj strzela, albo wiązanie krawata, kurwa czemu to jest takie pojebane, nigdy nie mogę tego ogarnąć…
7 października, 2010 o godzinie 03:50
A ja nie lubię jak mi robią zdjęcia a szczególnie aparatami cyfrowymi, bo później muszę bulić za ich naprawę, gdyż moja toksyczna twarz powoduje poważne uszkodzenia matrycy – ch cha cha – a wesela to mnie tak wkurwiają, bo wesele to nie powód do weselenia się a do płaczu, a polskie wesela są tak przaśne i skurwione, że dłużej niż godzinę nie wysiedzę i muszę się albo upić , albo opuścić lokal ;)
7 października, 2010 o godzinie 09:42
To wesele było naprawdę fajne, całkiem kulturalne i przede wszystkim wyjątkowo radosne z uwagi na przeróżne okoliczności losu. A na zwykłe „kogoś tam” to nie chadzam, bo nuda.