Instytucje ciąg dalszy
24 kwietnia, 2010, Autor: MarksKolejny tekst z cyklu; miejsca publicznego użytku.
Było to dawno, oj dawno, nie miałem jeszcze dowodu osobistego. Nie byłem jednym z wielu nastolatków którzy tylko czekają aż wyrobią sobie plastik po imprezie 18nastkowej- o nie! Zwlekałem z tym gównem jak mogłem, przeciągałem nie wiem po co, ot tak igrałem sobie z państwem w tej kwestii. Po jakimś czasie zrobiłem prawko. Czekałem na to gówno wieeele lat. Wreszcie nadszedł dzień odebrania papierka, w necie na stronie pojawiło się wyczekane info że mogę już odebrać, radość moja nie miała końca. Cieszyłem się jak dziecko że wreszcie wsiąde i legalnie gdzieś pojadę.. No cóż poszedłem więc sobie do miejskiego ośrodka komunikacji. O dziwo, biuro całkiem całkiem, wygląda elegancko. Ustawiłem się w kolejce oznaczonej jako:”odbiór” czy jakoś tak. Z drugiej strony od innego okienka przypadkowo przysłuchałem się rozmowie kobiety z mężczyzną w okienku. Kobieta:”To jak to mam kurwa płacić za auto które stoi i nie jest używane?” Mężczyzna w okienku:”Owszem musi pani płacić za auto które jest nie używane. Kobieta:”No ale jak to mam płacić skoro auto jest nie używane”. Mężczyzna w okienku:”Bardzo mi przykro takie są przepisy”. Kobieta:”Co za chuj je ustanawiał?” Na tym się skończyło, wkurwiona kobieta wybiegła przez drzwi. O co ona się awanturuje myślę. Dochodzę do okienka. „Dzień dobry”- kulturalnie zagajam chociaż wyraz twarzy kobiety w okienku wydaje się być dość nieprzyjemny.
-”Dobry, słucham?” Zaczynam kulturalnie tłumaczyć o co chodzi ale w połowie zdania urywa mi bezczelnie pytaniem o imię i nazwisko. Przedstawiam się grzecznie i czekam na rozwój wydarzeń. Podaje mi moje prawo jazdy, wygląda ślicznie, jest cudowne i moje przede wszystkim. „Dowód osobisty” Aha zaczyna się. Tłumacze kobiecie że nie mam i podaje paszport. Przecież chyba dane te same. „Ile masz lat?” No chuj że nie wyglądam ale grzeczniej szmato proszę. „I nie masz dowodu?”-Pyta babka, a w jej głosie zaczynam wyczuwać delikatną nutkę ironii i zobojętnienia. No nie kurwa nie mam, książkę piszesz? Gadaj co trzeba i dawaj to. „Musisz iść gdzieś tam i złożyć wniosek o dowód, a potem z takim potwierdzeniem tu przyjść”. Ok, po tygodniu bez auta i jazdy załatwiam sprawę ze świstkiem i wracam do tej kutwy przy okienku. Patrzy na mnie, już mnie nie pamięta. Obraca kartkę na drugą stronę i pyta gdzie są jakieś dane… Zaczyna krzyczeć, dosłownie krzyczeć na mnie przy jebanym okienku, a reszta ludzi odrywa się od swoich zajęć i spogląda na mnie. Reszta koleżanek tej cipy w okienku zaczyna coś do siebie szeptać i śmiać się między sobą. Zapewne ze mnie. O kurwa, teraz poczułem się nieprzyjemnie. Pół godziny tłumaczy mi co mam mieć na drugiej stronie bo nie rozumiem co pierdoli, a ludzie nadal się we mnie wpatrują. Za parę dni wracam, okazało się że wpisali tam nazwę ulicy na której mieszkam. Przychodzę kurwa po raz któryś, wkurwiony już nie lada. Teraz mam iść zapłacić do kasy. Szukam jej kurwa po całym budynku, kasę ustawili w takim miejscu… jeszcze szmata rozmawia z koleżaneczką, i nie przejmuje się że podszedłem. Pukam kurwa pukam od tego tam jest. Nerwowo podchodzi, rozlicza i zamyka bezczelnie okienko rzucając mi kawałkiem kartki. Ty nieprzyjemna suko. Odbieram to gówno, wracam po prawko i wychodzę stamtąd z nadzieją że prędko tam nie wrócę. Ten dzień był dla mnie ważny, jednak dzięki kilku wrednym urzędasom i pierdolniętym regułom bez których oczywiście nie można się obejść w tym kraju został spierdolony. Mimo że minęło w chuj czasu, gdy dziś mam coś załatwić w urzędach jeszcze przed wejściem tam bolą mnie jelita i jestem wkurwiony. Dzięki takim niby nie znaczącym sytuacjom ktoś o słabych nerwach może już na wstępie zostać zgnojony przez instytucję.
25 kwietnia, 2010 o godzinie 08:25
Oho, z tym wkurwem wyjątkowo się nie zgadzam. Liczysz, że będziesz się droczył z państwem, nie spełniając obowiązku wyrobienia dowodu osobistego, a państwo będzie z wyrozumiałością głaskać po główce i skakać jak wokół pępka świata? Niestety, nic z tego. Rozumiem wszelkie wkurwy wynikające z faktycznych niedoskonałości instytucji publicznych, ale ten tutaj jest raczej niepoważny.
25 kwietnia, 2010 o godzinie 12:59
O czym Ty mówisz?? O tym że dowód jest konieczny? Po co? I w jakim celu? Nie wystraczy że płaci się za wyrobienie paszportu w którym są takie same informacje personalne? Poza tym wkurw nie dotyczy dowodu tylko sposobu w jaki traktuje się ludzi w urzędach. To że policja nie spełnia swoich obowiązków oznacza że powinienem ją obrażać? To że szpital jest brudny i czekam godzine na przyjęcie znaczy że mam ich wyzywać? To że nie mam dowodu oznacza że mam być traktowany jak idiota??
25 kwietnia, 2010 o godzinie 13:07
Szanuję Twoje zdanie w tej sprawie ale się z nim nie zgadzam. Człowiek zawsze powinien względem drugiego człowieka okazać dobrą wolę. Mimo wszystko. Pozdrawiam
25 kwietnia, 2010 o godzinie 16:31
Ze sposobem traktowania ludzi w urzędach zgadzam się, z koniecznością okazania szacunku w każdej sytuacji oczywiście też. Ale nie z niemądrym buntem odnośnie dowodu – jakby i było przeciwko czemu się buntować. Po co wyrabiać? A chociażby po to, że takie są przepisy w tym kraju, jeśli argumenty o jednolitości systemu identyfikacji personalnej czy zwyczajnej cegiełce w biurokratycznym porządku to za mało. Proponuję spojrzeć na ten obowiązek wyrobienia dowodu jako na Twoją, obywatela, dobrą wolę i szacunek w stosunku do pracowników urzędów i kraju, na którego to szacunku brak tak narzekasz. Bo to działa w dwie strony.
25 kwietnia, 2010 o godzinie 17:17
Czyli jeśli dobrze rozumiem na każdym kroku jestem tak traktowany w urzędach, szpitalach oraz przychodniach ponieważ nie wyrobiłem dowodu? To że płacę podatki idące na margines mieszkający mi koło domu i rzucający butelki w okna, że płacę abonament za przechujowe filmy, że płacę składki
na szpital podczas gdy karetka nie przyjeżdża do ledwie dyszącego człowieka, że utrzymuję policję która zawsze wpierdala mi mandat za nie moje śmieci, a nigdy nie przyjeżdża gdy jest potrzebna?
Jeśli działa w dwie strony to powinienem tam wpaść i zrobić rozpierdol za system w tym kraju i za nieprzyjemności które spotkały mnie z jego
strony. Myślisz że nie wiem co piszę? Na palcach jednej ręki moge wypisać przypadki które mnie i moich bliskich dotknęły. Od policji, po służbę zdrowia, urzędy i inne popierdolone przykłady. A Ty mi mówisz że mam wyrobić dowód w imię prawa, i pani ma prawo mieszać mnie z błotem? Spójrz na ludzi. dlaczego wypierdalają za granice?, Dlaczego kombinują? Gdyby ustrój był ok myślisz że ktoś myślałby jak na boku coś załatwić? Nie,bo nikomu nie opłacałoby się nawet kombinować. I w stosunku do tego państwa nie będe mieć dobrej woli, bo po prostu się nie opłaca, a z biegiem lat widzę to coraz bardziej.
25 kwietnia, 2010 o godzinie 18:58
Ależ we wszystkim masz rację, w powodach frustracji także. Nie będę przekonywał do czegokolwiek, tylko zwrócę uwagę na jedną rzecz – ci ludzie z instytucji publicznych, od których to każdy z nas doznaje niemało przykrości, reprezentują ten sam tok myślenia, który tutaj zaprezentowałeś – czyli „nie będę mieć dobrej woli, bo po prostu się nie opłaca”. Tym, co z tej frustracji wypierdalają za granicę, życzę szczęśliwszego życia, ale cała reszta zostaje i napędza takie paranoiczne koło nienawiści. To się da zmienić tylko w jeden sposób: zacząć od siebie, a konkretnie, gdyby każdy zaczął od siebie. Oczywiście to się nigdy nie stanie, bo już tacy, co wierzyli w społeczeństwo idealne, byli, a ich ideały sięgnęły bruku. Podsumowując – ja Cię nie krytykuję, w pełni rozumiem, ale w tym poście starałem się, miast się frustrować, odpowiedzieć na pytanie „dlaczego”. Jest kilka opcji, co można z tym stanem rzeczy zrobić: „wypierdolić za granicę”, frustrować się dalej, albo pokochać ten krzywdzony przez historię, ułomny, chory kraj jak starą matkę, która nie poznaje nas, nie trzyma moczu i utrudnia nam życie na każdym kroku – ale przecież jest naszą matką. Ja wybrałem to ostatnie.
25 kwietnia, 2010 o godzinie 19:23
To jest najgorsze bo jak sam stwierdziłeś.. koło się zamyka. Szanuję ludzi którzy zostają i walcza mimo wszystko bo praca za granicą to niestety w większości przypadków poniewierka. Sam mam nadzieję zostać…Pozdrawiam
25 kwietnia, 2010 o godzinie 20:01
Również pozdrawiam, dzięki za krótką, acz ważną wymianę zdań. Dobrej nocy!