Czy wierzysz w Boga?
3 kwietnia, 2010, Autor: adminOstatnio mieliśmy w pracy taką dyskusję. Jak to zwykle bywa każdy pozostał przy swoim zdaniu, ale pomyślałem, że można by wrzucić temat na ankietę. Zapraszam do głosowania.

Tagi: ankieta
Kategoria Religia
3 kwietnia, 2010 o godzinie 22:04
Czego dotyczyła dyskusja?
4 kwietnia, 2010 o godzinie 07:15
Dyskusja była o tym, czy Bóg istnieje. Jeszcze dwa lata temu byłbym w obozie tych, którzy twierdzą, że istnieje. Ale dzisiaj…
4 kwietnia, 2010 o godzinie 08:54
Mimo tego wszystkiego trzeba w coś wierzyć. W kogoś kto prawdopodobnie istnieje.. jest celem naszego życia. Nie raz w sercach rozwija się zwątpienie i gorycz bo świat to kurwa która kocha krzywdzić.. nie chcemy wierzyć w Boga który ma być miłosierny, a pozwala na takie rzeczy:kataklizmy, śmierć, ból. Dlaczego jednak ludzie założyli że cierpienia są złe? One uczą nas pokory, uczą wiary w siebie w bliskich pokazują ile jesteśmy tak naprawdę warci. Chociaż nie raz nie mamy wytłumaczenia na to co sie dzieje wokoło musimy się modlić musimy wierzyć.Czym będziemy bez wiary, a tym samym wartości? Ślepym bydłem gnanym kalendarzem i zegarkiem do haniebnej śmierci. NIe patrzmy na sprzedajnych księży, nie patrzmy na proboszcza pedofila, to nie on jest wyznacznikiem naszej wiary, jeśli nie daje przykładu sami znajdźmy przykład, postępujmy według swojego sumienia które każdy posiada. Jeśli dziś ktoś pyta mnie czy wierzę w Boga to mimo tego jak nie cierpię kościoła, ksieży mimo tego co już mnie w młodym życiu spotkało, mimo tylu ludzi którzy plują mi w twarz to ja odpowiadam: tak wierzę że gdzies tam istnieje Bóg którego każdy człowiek widzi na swój sposób, i do którego w godzinie śmierci i strachu większość się zwróci jak do Ojca w którego ramionach można znalesc bezpieczeństwo.Jeśli winimy Boga za nieszczęścia dziękujmy mu za powodzenie. Na ostatniej kolędzie duszpasterskiej jak zwykle byłem nastawiony negatywnie. Przyszedł ksiądz którego kazań nie mogłem słuchać w kościele nigdy.. drażniło mnie takie pieprzenie. Po półgodzinnej rozmowie z nim wyszedłem z pokoju ze łzami w oczach. Tak wierzącego człowieka nie widziałem nigdy… mówił o sprawach życia i śmierci, o sprawach Boga tak pewnie, i cały czas uśmiechając się. Powiem Wam że takiego księdza w życiu nie spotkałem…słuchając go miałem wrażenie że słucham samego Anioła albo Boga. Oczywiście kolędy nie chciał przyjąć. Zaimponował mi. On nie patrzył na nasze reakcje. On o tym po prostu mówił- jak z książki, o swojej wierze, a był tak pewien swego, że nikt z rodziny nie śmiał mu przerywać. Po tej kolędzie wiele się zmieniło zwłaszcza w moim przekonaniu o Bogu i Jego istnieniu…mam nadzieję że będzie mi dane jeszcze kiedyś w chwilach słabości spotkać tego księdza. Tego Prawdziwego Księdza. rozgadałem się troche…
4 kwietnia, 2010 o godzinie 09:11
Marks, to wszystko piękne co piszesz, i powiem szczerze, że jeszcze nie tak dawno myślałem dokładnie tak samo jak Ty. Ale przychodzi taki czas, że coś pęka, że zmienia się myślenie człowieka. I ja nie znajduję już w sobie wiary w Boga, a znajduję za to wytłumaczenie skąd się ta wiara wzięła u ludzi. Uważam, że to jest naturalną potrzebą ludzkości, każdego człowieka, żeby tłumaczyć sobie to, czego nie rozumiemy, istnieniem Boga. Bo wtedy wszystko właśnie jest łatwiejsze, bo wtedy nam samym wydaje się, że życie ma sens. A co jeśli wcale nie ma? Jeśli jesteśmy tylko biologicznym tworem, takim samym jak inne zwierzęta, z tą jedyną różnicą, że jesteśmy ciut mądrzejsi?
4 kwietnia, 2010 o godzinie 09:21
Admin w 100% się zgadzam. Wiara jest nam potrzebna. Ja jestem za istnieniem powiedzmy „Absolutu”, bo nikt nie wytłumaczy skąd się wziął meteoryt. Ewolucja…? Jasne, kiedyś wierzono, że Ziemia jest płaska, więc wcale nie byłabym taka pewna, że pochodzimy od małp. Może stworzyli nas kosmici i sobie na nas eksperymentują…? Jeśli pod pojęciem Boga rozumiesz „coś co jest ponad nami” to tak. Ale jeśli masz na myśli Boga chrześcijańskiego, to zajmuję stanowisko agnostyka. Kiedyś wierzono w Zeusa i Herę :P
4 kwietnia, 2010 o godzinie 09:24
A dodam tylko jeszcze, że z meteorytem to też hipoteza, ale i tak nie wiadomo (nawet jeśli to byłby meteoryt) skąd się wziął ;P
Pozdrawiam
4 kwietnia, 2010 o godzinie 12:02
“coś co jest ponad nami” – raczej coś w ten deseń. Ale moi drodzy zauważmy taką rzecz: Bóg to nie musi byc wielka postać latająca na chmurce. Admin zauważył; wymyślone aby tłumaczyć niezrozumiałe rzeczy= i poniekąd się z tym zgadzam. Tylko jeszcze: jeśli Bóg nie istnieje to trudno,ale całe życie człowiek żyje w przeświadczeniu że jednak COŚ tam jest. Gdybym nie miał wewnętrznego chodźby WYIMAGINOWANEGO głosu to z kim bym rozmawiał? Wiadome jest że psychika człowieka to masakra, potrafi naprawde czynić cuda i robić nam takie niespodzianki że szkoda mówić jednak nie mamy nikogo ani nic wewnątrz to dlaczego często mówimy do siebie albo po cichu? Ja ogólnie przyjmuje że coś we mnie tkwi głębiej, coś co pozwala mi myśleć i komentować po cichu i myśle że to jest taka moja mała kaplica bliska Bogu. W tym wypadku zakładam że Bóg to; sumienie, wewnętrzny głos albo po prostu stwór psychiki. A może to tylko wyobraźnia człowieka? Może każdy z nas po prostu potrzebuje wewnętrznego przeświadczenia że ktoś tam jest, a nakręcając swoją psychikę zaczyna w to wierzyć? „błogosławieni którzy nie widzieli a uwierzyli”- i tu zaczynają się schody. Bo dziś nie widzieć znaczy nie wierzyć. Kiedyś ludzie mieli Boga w słońcu, niektórzy w figurkach. Czy ludzki umysł może to ogarnąć?
4 kwietnia, 2010 o godzinie 16:08
Marks – ale właśnie rozumując w ten sposób, wiedząc to wszystko co napisałeś, że to tylko stwór psychiki, i znając historię ludzkości, patrząc na to w co wierzono kiedyś, dochodzi się z czasem do wniosku, że to wszystko jest nieprawdziwe. I że wcale nie potrzebujesz tego do szczęścia. I nawet więcej: uważając, że Boga nie ma przestajesz się bać powiedzieć to głośno. W końcu ilu ludzi wierzy w innego Boga, albo nie wierzy wcale, i jakoś sobie żyją i nic im się nie dzieje?
4 kwietnia, 2010 o godzinie 17:42
Wierzyć w coś w dzisiejszych czasach to jest napra
wdę trudna sztuka. Ja osobiście myślę że świat potrzebuje mentorów. Nie księży- ich ideał już dawno spalono na stosie(oni sami go spalili). Potrzeba zmian w kościele, potrzeba grupy ludzi która utkwiona w swojej wierze wprowadzi nowy ład do kościołów i zacznie uczyć ludzi co to naprawdę jest wiara w Boga w sposób przystępny i łatwo zrozumiały,a przy tym ciekawy. Którzy zaczną zgłębiać tajemnice życia w sposób inny, nie nudny ale ciekawy, prawdziwy. Gdyby tacy ludzie się pojawili myśle że byłby to przełom. Księża obecnie sobie nie radzą z tym. Nie potrafią już prowadzić tłumu. A tłum nie pójdzie za nimi bo w większości ludzie mają ich w poważaniu ze względu na staroświeckie podejście. Jak można mówić ludziom nie mieszkajcie przed ślubem, nie używajcie gumek. Czasy się zmieniły i myślę że wiara powinna też odrobinę się unowocześnić zamiast siać herezję w sposób totalitarny odstraszając przy tym młodych ludzi i robiąc sobie wśród nich wrogów. Prawda jest taka że ksiądz na kazaniu swoje, świat swoje, a ludzie słyszą, widzą i myślą swoje. Coś się z czymś kłuci.
btw:Meczet w Warszawie? Jakby spróbowali postawić kościół gdzieś w tych fanatycznych krajach to by go roznieśli w godzinę i nadziali na pale wszystkich chrześlijan. A u nas??
4 kwietnia, 2010 o godzinie 20:43
Żadnych meczetów w Warszawie ani żadnym innym mieście w naszym katolickim kraju. Jak przypomnę sobie co mnie spotkało w Meczecie Umajadów w Damaszku, jak nawiedziłam mauzoleum z głową św. Jana Chrzciciela, jak gonili mnie muzułmanie z palami i wykrzykiwali że zaraz po nabiciu mnie na niego zostanę spalona, to żadnych meczetów dla nich.
7 kwietnia, 2010 o godzinie 13:18
Bóg to wymyślony przyjaciel dla dorosłych :)
8 kwietnia, 2010 o godzinie 23:58
Bergamo: Twoj tok myslenia obraza mnie i jest plytki jak kałuża nieduża.
29 maja, 2010 o godzinie 18:51
Potrzeba wiary i mozliwosc zwracania sie do kogos, kto jest nad nami wszystkim nie ma nic wspolnego z naturalnoscia, jak pisal ktos powyzej. Ten argument jest niestety bzdura.
Nikt nie potrzebowalby wiary, gdyby nie wasi rodzice, ktorzy blednie uwazaja, ze skoro oni wierza, to i ich dzieci zostana indoktrynowane. Bez pozostawienia im wolnosci wyboru, kiedy tego wyboru beda mogly swiadomie dokonac.
Kolejny durny termin: dzieci katolickie. Nie ma dzieci katolickich, jak i tez muzulmanskich. Sa dzieci fanatycznych rodzicow katolickich/muzulmanskich, ktorzy zarazaja swoja wiara malych ludzi, ktorzy nie maja jeszcze nawet mozliwosci weryfikacji przyswajanych informacji.
Wiec nie pytajcie mnie, czy wierze w Boga. Nie szanuje zadnej religii i nie dbam o to, czy czujecie sie urazeni.
Wiec drodzy