Wrrrr…. moja praca
14 stycznia, 2010, Autor: poisonWrrrr, jestem dziś tak na maxa wku….ona, że zaraz chyba oszaleję!!
A wszystko przez co?! No przez co?
Przez moją pracę!!
Tak jej szczerze nienawidzę, tej bandy kłamliwych tłumoków, która się przewija koło mnie – mój dział jeszcze w sumie obleci – ale te wszystkie stwory, które wiecznie trują mój i tak marny tam, żywot doprowadzają mnie na skraj ludzkich uczuć!!! Odzywa się we mnie godzilla z instynktem predatora! Najchętniej wystrzeliłabym się w kosmos z opcją: one way ticket. Tylko najpierw pociągnęłabym z laczka co niektórym nadętym pawianom.
Nienawidzę pracy z fakturami, kalkulatorami, mankami, superratami, po prostu umieram przy niej!
Co ja tam robię??
Ja powinnam siedzieć i zdjęcia robić i je obrabiać, czy bajki pisać, a nie 22% vatu oglądać i zastanawiać się, czemu to koorwa netto, a nie w mordę brutto.
A najgorsze to to, że i tak, co i ile nie zrobię, to za mało, za wolno!! Bo nawet jestem już sklonowana, potrafię niczym Napoleon, robić 18 rzeczy na raz i nawet bez specjalnego zapominania. Ale nieeeee, i tak źle! Dziś nas tam więzili do 19, a i tak jutro będzie to samo. Pojutrze też. I za tydzień. Do końca zrypanego stycznia!!! Miał ktoś od 7 lat zesrany styczeń? Rok w rok?
Chyba się wyzeruję w weekend z żałości.
Niniejszym chyba się właśnie zapisałam na megawkurwa, prawda?
poison
Tagi: brutto, faktury, netto, praca, vat, współpracownicy
Kategoria Praca
15 stycznia, 2010 o godzinie 21:17
i ja tez jak z fakturami pracowalem to sie wkurwialem :D. Teraz mam nadzieje sie nie wkurwiac od poniedzialku w nowej robocie…ech co zrobic poison. Gdzie zerujesz ? :))
16 stycznia, 2010 o godzinie 22:22
W takiej jednej, gigantycznej firmie windykacyjnej. Wiesz, chłopaki z pałami chodzą po kasę od naiwnych staruszków i infantylnych, samotnych matek z gromadką głodnych dzieci.
Codziennie teraz kwitniemy po godzinach, do zaparowania mózgu, z kajdanami na kończynach. Po prostu rzygać się chce. Wrypałam się w księgowość, jak w psie gówno na ulicy, prawie 7 lat temu, nie wiem gdzie wtedy był mój rozum. Chyba na Hawajach, tylko szkoda, że bez reszty ciała. Podobno co 7 lat należy zmieniać miejsce pracy, żeby nie ochoojeć, hyhy. Tak więc chyba czas na zmiany.
Tylko, żeby w kolejne szambo się nie wrypać i nie zostać zawodowym szambonurkiem.
Powodzenia w nowym kieracie!