Znowu szkoła…

19 grudnia, 2009, Autor:

Witam wszystkich!

Tu znów przedstawiciel nastolatków, czyli przyszłości naszego narodu… Państwa, przedstawicieli kraju i tak dalej.  Dlaczego jak zwykle pisze o swoim wieku? Bo nie mam zamiaru pisać o ociepleniu klimatu, świętach i zimie. Po prostu mam to w dupie, zima minie, święta pójdą w zapomnienie, a klimat się i tak ociepli, ale nie kurwa o tym.

Wpis po raz kolejny wrzucam do działu „edukacja”, bo chcę się wyżalić jak trudno jest się edukować w tym pierdolonym państwie, między tymi pierdolonymi tłukami.

Moja klasa, jak na 3. gimnazjum nie jest diabelska, no bo zła nie jest. W szkole nie pijemy, nikogo nie bijemy, ani nawet nauczycieli nie wyzywamy. Bo po co? Może i nie wszyscy się dobrze edukują, bo nie wszyscy muszą. Wiadomo, jeden ma łeb do uczenia się, drugi do kombinowania, trzecia ma fajną dupę, a czwarty szybko biega. Każdy na swój sposób się przyda, tylko… Nawet nie potrafię tego opisać, jak bardzo niektóre rzeczy mnie wkurwiają.

Przytoczę jedną sytuację, przypadkową, która się zdarza codziennie. Dzień w dzień, tydzień w tydzień i co kurwa rok to samo. Co pierdoloną lekcję, co kurwa drugi nauczyciel to samo, z pewnymi wyjątkami oczywiście. Wyobraźmy sobie początek lekcji w 3 klasie dość dobrego gimnazjum w średnio-dużym mieście. Początek np. lekcji chemii. 25 wręcz powiedziałbym bachorów, połowa się drze, druga połowa stara się zobaczyć co robi nauczyciel, nieliczni dłubią w i piszą na ławce, by zostawić po sobie ślad. Nagle zapada tekst: „do odpowiedzi poproszę…” i nagle cisza. Nikt nic nie mówi, by nie zwracać na siebie uwagi i zostaje poproszona do odpowiedzi przypadkowa Genofewa Stefańczykurwakowska, która przez pierwsze 2 minuty się bulwersuje i wypowiada teksty w stylu „no ale czemu ja?”, „mogę enpe?” No kurwa, za takie coś na miejscu nauczyciela bym wziął krzesło i pierdolnął jej w twarz, żeby jej chociaż ta tapeta z ryja spadła, bo kto by widział żeby 15latka przed wyjściem do szkoły spędzała 2 godziny przed lustrem? Gdy już taka paniusia do tablicy przyjdzie, zazwyczaj dostaje opierdol za zeszyt, a raczej za jego brak, lub za to co w tym zeszycie jest. Najczęściej oczywiście nic nie ma. Później dostaje pytanie i zaczyna się… Zaczyna się najbardziej wkurwiająca mnie część dnia. Jest cisza, nauczyciel upomina, pomaga, pyta się czy uczeń coś potrafi. A taka Genowefa kurwa stoi jak by jej ktoś lufę do ryja włożył, albo język uciął. Stoi i stoi, mija kolejne 5 minut, to juz razem 7. I stoi, kurwa stoi… Tak choćby nie mogła kurwa powiedzieć „nie wiem”, bo nauczyciel nie wie, czy ona teraz myśli nad pytaniem, się zastanawia, czy myśli o tym co będzie robić, wróć kurwa. Myśli, eh. Czy stara się myśleć nad pytaniem, czy może stara się myśleć o tym, co będzie robić w piątkowy wieczór. Jak już wspomniałem, takie coś może dla 1 ucznia zająć nawet pierdolone 7 minut. Doliczając do tego czas, który nauczyciel musi spędzić na zejście z dyżuru, pójście po dziennik, poplotkowanie z innym nauczycielem i dowleczenie się do sali, zajmuje jej to juz 12 minut. Plus sprawdzenie jebanej obecności, żeby było wiadomo o abs… O kurwa nieobecności połowy uczniów, to już jest 17 minut. Z pierdolonych 45 minut, pozostaje nam 28, a uczniowie nadal się drą, no kurwa. Nagle robi się cisza, jak oczywiście nauczyciel potrafi do tego doprowadzić Pozostaje 25 minut na przeprowadzenie lekcji, wytłumaczenie jednego tematu, czasem nawet połowy nie damy rady zrobić! Wtedy na zaplanowane przerobienie 30 tematów w roku szkolnym, przerabia się 20. Później załóżmy jest egzamin i wielki płacz „ale tego nie byłoooo!!!!”. NO KURWA! A co mają począć ci, którzy do szkoły przychodzą się uczyć? Sami realizować tematy, które w podręcznikach są napisane językiem, którego czasem nauczyciele nie rozumieją? Zatacza się pierdolone koło. Czemu wszyscy są zapisani do tego pokurwionego obowiązku szkolnego? Wcześniej mówiłem o atutach uczniów, jak ktoś chce zarabiać na bieganiu, to niech kurwa biega, a nie uczy się o archaizmach, neologizmach, silniach i jak kurwa otrzymać dibromoetan, no kurwa, bo po chuj?

Eh, skończyłem… I tak tego nikt nie przeczyta, ale mniejsza o to.

ps. zajęło mi to 650 słów, a nie potrafię czasem zrobić wypracowania na 150 słów… Eh :/

1 Wkurwik2 Wkurwiki3 Wkurwiki4 Wkurwiki5 Wkurwików6 Wkurwików7 Wkurwików8 Wkurwików9 Wkurwików10 Wkurwików (oceniano 6 raz(y), średnia ocen: 7,50 na 10)
Loading...
Lubisz to, kurwa?!
Kategoria Edukacja

komentarzy 5 do “Znowu szkoła…”

  1.  Kircia pisze:
    19 grudnia, 2009 o godzinie 21:16

    Odpowiadam twojemu wiekowi. U nas jak czegoś nie zrobimy to nauczyciele to zadają. Na szczęście mało pytają ustnie, ponieważ wiedzą, że takie coś to strata czasu. Starsi piszą zazwyczaj:”Jakie my mamy problemy”. Przecież oni też kiedyś takie mieli. Teraz mają pracę, ale niech docenią – ktoś ma jeszcze szkołę i musi ją skończyć, by mieć przynajmniej marną pracę. Zazwyczaj w publicznych szkołach gonią, aby było. Później to tylko uczniowie cierpią.

  2.  mikel pisze:
    19 grudnia, 2009 o godzinie 21:24

    AF. Zapomniałem właśnie napisać o tym, że i zadania domowe są przez to obszerniejsze… I uczyć się przez to trzeba, ale jak tu się uczyć, jeżeli ktoś jeszcze ma prywatne zajęcia, trenuje jakiś sport i chciałby się czasem wyspać? :/

  3.  Quaar pisze:
    19 grudnia, 2009 o godzinie 22:11

    Poczekaj… Pójdziesz do liceum, gdzie połowa klasy to dzieciaki bogatych tatusiów co i tak mają wyjebane, a masz w sumie dwa lata na opanowanie materiału do matury. I jak tu się nie wkurwić?!

  4.  mikel pisze:
    19 grudnia, 2009 o godzinie 22:27

    Obym do takiego liceum nie trafił ^^

  5.  Quaar pisze:
    20 grudnia, 2009 o godzinie 10:00

    O ile pójdziesz do 'dobrego’ (czytaj liceum o dobrej renomie w mieście) to napewno 25% uczniów nie dostała się tam dlatego, że mieli dobre wyniki ; )

Napisz komentarz