P.niedziałek
16 listopada, 2009, Autor: MarksNadszedł dzień sądu w którym niedzielne mrzonki o tej chwili stały się realną prawdą. Brutalny, morderczy dźwięk budzika który przecież sam ustawiłem, o 6 rano brzmi jak młot pneumatyczny uderzający w nowiutki blaszany dach. Wstaję, żeby po chwili znużony snem powalić się znów jak ścięta kłoda facjatą wprost na miękką, puszystą poświatę poduszki. Czuje się teraz jak anioł na chmurce który pędzony lekkim powiewem morskiej bryzy pędzi po niebie ku zbawieniu. Ten piękny sen przerywa kolejny dźwięk, tym razem przyjemniejszy chodź dużo brakuje mu do niebiańskich dzwoneczków. Jakieś pojebane szczenię uruchomiło 4kanałowy wzmacniacz oraz 5 głośników niskotonowych w potężnych drewnianych obudowach tuż pod oknem mej skromnej posiadłości. Napierdala mi to po uszach twardym soczystym basem, a każde kolejne uderzenie niskotonowego głośnika co sekundę rozrywa kolejną fazę przyjemnego drzemania. Delikatnie, dziewiczo wychylam się zza krawędź łoża aby dojrzeć telefonowego zegarka spoczywającego na ziemi, opóźniając ten niemiłosiernie bolesny moment, do granic naciągając strunę czasoprzestrzeni. I już widzę, wyrok na me biedne ciało i czuję błyszczącą krawędź gilotyny na karku, jest 6:38. Znowu czuje przeszywający ból w sercu który piekącym echem odbija się na moim zdrowiu, a przecież jestem jeszcze młody. Wykłady o 7. Kiedy codziennie cudem wstaje o 6, z trudem zdążę coś spożyć wartościowego żeby resztę dnia nie przymierać z głodu na polu bitwy życia. Myje się powtórnie, ubieram jako tako. A dziś? Tylko dlatego, że cenny sen zmorzył me zmęczone ciało pójdę wygłodzony i brudny, jak żebrający pod kościołem kaleka. Ile dałbym z siebie aby w tej chwili dostać od życia 10min gratis. 10Min tak za nic, które starczyłoby chociaż żeby dobiec na czas. A tak się spóźnię i znów oczy wszystkich jak wiertarka weżną się w moje brudne, niechlujnie ubrane, wygłodzone ciało gdy będę wchodził. Czy każdy przeżywa co rano ten koszmar? Czy dla każdego wstać z ciepłego łózka to jak wyczyn nad wyczyny, jak skok na spadochronie albo na gumie? Jakby nie można tego gaworzenia rozpocząć o 9wiątej albo 10tej nawet. Wtedy przyszedłbym w milczeniu zadbany, najedzony i nawet skupiłbym się w sobie na tej wiedzy którą ktoś chce mi tam rzekomo od lat przekazać, wtłoczyć pierwszym tłoczeniem. Za to mu płacą jakże marne grosze uwłaczając jego wykształceniu, a o 7 rano nie można zrozumieć polskiej mowy chociażby wymawiano słowo za słowem literując ciągi zdań. Człowiek śpi- taka natura, a ciężka senna głowa nie pomaga osuwając się po długiej ręce aż do łokcia jak kolejka linowa. I opada na drewnianopodobny blat biurka z hukiem tłuczonego szkła. Przytłumiony odgłos uderzenia o powierzchnie twardą przemyka po sali, wyrywa z zadumy, myślenia. Lecz zanim spojrzą kto spowodował harmider w ich umysłach myślących, ja już podniosę ociężały łep udając że to nie moja sprawka. Że to nie ja pierdolnąłem przed chwilą zaspanym czerepem o stolik bo jestem tak kurewsko zmęczony i nie wyspany od dni kilku… Psia Krew.
Tagi: budzik
Kategoria Życie