Pojebane dwa tygodnie
25 października, 2009, Autor: NataliaWitam, kurwa, ponownie po długim czasie.
Nie pisałam na megawkurwie, bo po prostu nie chciało mi się, ani nie miałam siły. Zaczął się rok akademicki. Wszystko super, gdyby nie pojebany ich plan! Kurwa, lepszego nie dało się?! Piątek – ok rozumiem, że zajęcia od 15 do 22. Sobota i niedziela? Tragedia: od 7 do 19! To już przesada. Nie mogłam, kurwa, wysiedzieć tam! Jakie szczęście, że teraz zjazd mi nie wypadnie, bo święto zmarłych. Mało tego, dostaliśmy 3 prace do napisania – z tego dwie multimedialne. Mamy też sami poprowadzić do końca semestru ćwiczenia, bo fagasowi się nie chce (druga multimedialna, ale frajer nie podał tematu)! Rany kurwa boskie. Trzecia do napisania normalnie na kompie i do wydrukowania. W sumie najlżejsza, ale kiedy ja znajdę na to czas? Myślę sobie, że w weekendy. Wczoraj zaczął się weekend, ale oczywiście z wykończenia pracą i szkołą oraz brakiem porządnego snu przez dwa tygodnie, przegniłam cały dzień. Dzisiaj mi się nie chce, w tygodniu mi się w ogóle nie chce. Ostatnio siedzę po godzinach w pracy, to już w ogóle mi się nie chce. Do tego przez jebany zjazd, ominęła mnie fajna impreza. Działo się, oj działo, dlatego strasznie żałuję, że nie olałam szkoły. Z drugiej strony żal mi było już wykorzystywać jednej dopuszczalnej nieobecności, bo wolę zostawić na koniec semestru i zwyczajnie zwiać. No, zobaczymy, ale wkurwia mnie to. Mam nadzieję, że niedługo będzie impreza i zjazd mi nie przeszkodzi. Koniecznie muszę być, a jak coś, to kurwa zleję to ciepłym moczem.
Wkurwia mnie kolejna rzecz: obiecałam sobie, że rzucę fajki i co? I nic, kurwa. Owszem, wytrzymałam tydzień jako tako bez fajek. No może zapaliłam jedną dla spokojności. Kurwa, jak nadszedł zjazd i zobaczyłam plan, to poszłam po papierosy. Jak można rzucić fajki? Wracam do domu po 22, bo muszę dojechać 30 km, szczęście, że samochodem, a nie tłukę się PKSami, czy czymkolwiek. Od razu idę spać i muszę wstać o 5 rano, żeby zajebać na 7 do szkoły, tak samo w niedzielę. W sobotę wracam i od razu haśku, po czym budzik 5 rano i szkoła. W niedzielę by dali spokój, to nie. Wracam zajebana w chuj i spać, bo do pracy. Tyle mam z weekendu. Jak tu rzucić fajki? Nie da się. W pracy wkurw, w weekend wkurw. Popołudniami wkurw, bo trzeba się wziąść za pracę, a tu człowiek późno wróci i się kurewsko nie chce. I tak mi się przez te dwa tygodnie licznik wkurwu kręcił, aż się przekręcił, że wstałam dzisiaj po 6 rano i dałam wpis na megawkurwie. Wcześniej nie chciało mi się i nie miałam czasu. Kurwa jego mać.
Tagi: studia zaoczne, zjazd
Kategoria Edukacja, Praca