Asfalt na Błoniach
26 kwietnia, 2009, Autor: adminJak powszechnie wiadomo, w Krakowie na rolkach jeździ się na Błoniach. Powód jest prosty – nigdzie indziej się nie da. Tylko tam jest jako taki asfalt i trochę miejsca, by się rozpędzić.
Jak również powszechnie wiadomo, w Krakowie nie ma miejsca, gdzie można zorganizować duży koncert. Władze miasta od niepamiętnych czasów obiecują halę widowiskowo-sportową, ale jakoś do dziś nikt jej jeszcze nie widział. Dlatego też wszystkie duże koncerty organizuje się w Katowicach, Chorzowie albo w Warszawie. W Krakowie, jeśli już ktoś się bardzo uprze, może zorganizować koncert, ale pod gołym niebem. Na Błoniach.
Na taki właśnie pomysł wpadły władze miejskie jakiś rok temu, w czerwcu 2008. Padło na Celine Dion. Ta, nomen-omen świetna piosenkarka, ma jednak 'małego’ hopla na swoim punkcie, więc oprócz traktowania jak księżniczkę zażyczyła sobie wybudowanie specjalnej estrady. Więc wjechał na Błonia ciężki sprzęt, wielkie TIRy przywiozły ogromną scenę i widownię.
Rozpoczęto budowę przyszłej areny koncertu. W międzyczasie pani Celina przechadzała się po ulicach miasta, a wszyscy, jak to w tym zaściankowym kraju, skakali wokół niej i padali do nóżek, na czele z prezydentem Krakowa. Pani Dion rozpoczęła również nową, bardzo oryginalną tradycję w naszym królewskim grodzie, a mianowicie tzw. odsłanianie gwiazd wmurowanych w asfalt. Jej gwiazda, jako pierwsza w kolejce, będzie odtąd świecić spod butów przechodniów tuż pod nie mogącym się temu wszystkiemu nadziwić Smokiem Wawelskim. http://www.wiadomosci24.pl/artykul/celine_dion_w_alei_gwiazd_w_krakowie_69514.html
Nadszedł dzień koncertu, pozamykano połowę ulic w okolicy, koncert się odbył. Z opinii ludzi wiadomo, że ponoć było świetnie, takiego koncertu nigdy nie zapomną, warto było, bla bla bla. Celina wyjechała, organizatorzy zaczęli składać scenę, w końcu też zniknęli.
Pojechałem następnego dnia na rolki, ucieszony, że znów mogę, bo Celina w swojej łaskawości pozwoliła odblokować ulice. Jadę sobie, jadę, a tu… ożesz kurwa!!!
Okazało się, że kanadyjska gwiazda, oprócz swojego śladu pod Wawelem, zostawiła jeszcze coś. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ona niczemu tutaj winna nie była, raczej organizatorzy, ale jednak niesmak pozostaje.
Nic by w tym jeszcze strasznego nie było, no cóż, zdarza się, gdyby nie fakt, że mija już prawie rok, a nikt tego nie raczył naprawić. Po koncercie gdzieś słyszałem, że miasto obiecało wyremontować zniszczony asfalt, ale jakoś nikomu nie chciało się dotrzymać obietnicy. Niestety dla Krakowa to standard.
A najbardziej wkurwiające jest w tym wszystkim to, że tam naprawdę można sobie zęby wybić. Władze miejskie wiedzą, że tysiące ludzi jeździ tam na rolkach i rowerach, ale nic z tym nie robią. W każdym cywilizowanym państwie już parę dni po koncercie wszystko byłoby naprawione, ale u nas nikogo to nie interesuje.
Polecam niniejszy artykuł tym wszystkim, którzy wybierają się na następne wybory władz miasta.
Kategoria Miasta