Archiwum dla listopad, 2010
Reklama na stronie
30 listopada, 2010, Autor: garbarLudziska Najmilsi! Olśniło mnie! Objawienie! Dotyczy to strony o reklamie na Megawkurwie. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach, kto był w tym „dziale” nie sądzi, że jakaś firma się tam zareklamuje. A te, które będą chciały się tam zareklamować, ADMIN natychmiast, kierowany swoją wielką MIŁOŚCIĄ, po prostu poprosi o zaniechanie. A więc ta strona to zwykłe gonienie króliczka. Ale MOŻE BYĆ AKTYWNA!!! Moi Drodzy i Kochani, pomyślałem tak! To MY, Moi Drodzy i Kochani zamieszczajmy tam reklamy, ale zawsze ciepłe, przyjazne i milusie!
Ja bym zamieścił taką oto reklamkę:
„Jaruś K. jest po prostu wielkim człowiekiem. I ma bardzo pozytywną energię. Bądź z Jarusiem! Czyś dziewczynką czyś chłoptusiem!”
Z Bogiem, Drodzy Moi!
Bracia fristajlerzy
30 listopada, 2010, Autor: garbarW Toruniu jest nawet okejowa knajpka NRD. Wiecie – młódź, rozjebane fotele, kontrolowalny syf i udawana dekadencja. Polecam, a nie jestem z Torunia.
Dowiedziałem się, że w piątek mają się tam pojedynkować fristajlerzy. Idę ja na ten pojedynek gadaczy, bo mam powody. Zrywam nawet robotę i puszczam pół godziny wcześniej kilkunastu ludzi i o 20.30 włażę do NRD. Ludzi od chuja. Kupuję piwo i wietrzę się na patio, choć wtedy /3 tygodnie temu/ w knajpie się jeszcze jarało.
Trochę po czasie. Ktoś z boku bałaka, że sprzęt się spierdolił i impreza się spóźnia. No chuj – piję browara. Nie mam z kim gadać, bo między mną a gówniarzami przepaść wiekowa i zlewają dziada. Wreszcie jakiś kontakt. Maturzyści. Więc jak debil pierdolę im swoją teorię, że nie ma zera i że to kretyński wymysł pojebanych matematyków i że wszystko trzeba wywrócić do góry nogami, ale maturzyści nie jarzą więc zamykam mordę. Godzina 21.00. Kupuję drugiego – małego browara. Dalej nie ma z kim gadać! Podzielność uwagi mam i słyszę jak z każdej strony lecą do mnie te głodne farmazony głównie o nauczycielach. Ja z tego już dawno wyrosłem – sam jestem kurwa NAUCZYCIELEM. Ale głośno śmieję się z powiedzonka – „Kto umie ten umie, kto nie umie ten uczy”.
Godzina 21.15. Idą jacyś fristajlerzy. Niosą jakieś bębny. Chuj – czekam. Raczej cierpliwy i tolerancyjny ze mnie fiut. Szczególnie dla artystów. Bo sam do tej pojebanej grupy przynależę. Sam się babrzę w słowie.
I powiedzmy lubię się w tym babrać, choć… a chuj z tym.
21.20. No nie chuj. Dalej myślę o słowie. Temat rzeka. Latami rozgryzałem ten szlagwort, ze „ono było na początku”. Mam na to jakąś swoją odpowiedź.
No ale… 21.30. Wiary na patio jakby mniej. Pytam i dowiaduję się, że impreza już się zaczęła. Gdzie? Jak? Kurwa?! Bez trzech dzwonków?!!! Okazuje się, że niedaleko, bo za ścianą. Przeciskam się obok kibla. Faktycznie, jest jeszcze jedna sala! Tłok, ścisk, większość stoi. Ci z tyłu pokładają się na glebie i jazgoczą. Ktoś tam na scenie pierdoli głodne farmazony przez rzężący mikrofon. Oczywiście projekcje wideo. Jakieś dekadence, sręce-kręce. Czyli popierdojebstwo. Z radością zauważam, że można jarać. Więc walę się na jakiś cudem wolnym zabytkowym fotelu dentystycznym, który stoi przy wyjściu i czekam na ucztę mistrzów słowa.
Idą następni fristajlerzy i niosą ponad tłumem kolejne bębny. Lubię bębny.
21.40. Gościu ze sceny, którego nie dane było mi zobaczyć, skrzeczy, że było losowanie i z 9-ciu czy 12-stu, chuj go wie /bo kurwa nie dosłyszałem/, artystów, wytypowano… i coś tam, coś tam. I że pierwsza para.
Wpierdalam swojego ulubionego R1 do gęby, moszczę się w cudem wolnym fotelu dentystycznym, sztacham się i jestem calusieńkim sobą gotów na pokaz mistrzów słowa. Ktoś tam skreczuje… no i słyszę Gostka, a w zasadzie nie słyszę. Bo napierdala coś w ten mikrofon, a ja go za chuja nie rozumiem. Za chuja!A gdzie kurwa jego mać szacun dla ukochanego przez was słowa?! No ja pierdolę! Drugi – to samo. Nie jarzę przekazu! Kurnia, do trzech razy sztuka! Kiedy trzeci się gotuje, przypominam sobie powiedzonko, że jakość całości jest taka jaka jest jakość najsłabszego ogniwa /ha ha to też o naszej reprezentacji w piłę/. No i jest trzeci, a jakoby go nie było.
Powolutku podnoszę się z cudem wolnego fotelu dentystycznego, powolutku mijam sracz, odstawiam niedopite piwo. Idę się napić wódki w swoim pokoju. A śpię sto metrów od enerde. RYM! Kurwa!
—
Wysłano z formularza nowego wpisu.
Smuteczek
30 listopada, 2010, Autor: garbarWiecie, kiedy się na maxa megawkurwiłem. Zdarza się, że pytam ludzi, co czuli, kiedy ktoś do nich, 11 września roku pamiętnego zadzwonił i KAZAŁ im włączyć telewizor, żeby mogli obejrzeć film prawie bajkowy o dwóch wieżach.
Tak też tego dnia było i za mną. Zadzwonił Przyjaciel i kazał mi włączyć telewizor. I zobaczyłem te paranoicznie wysokie wieże rozpadające się w proch. Pierwszą moją emocją nie było osłupienie, ani przerażenie, ani ciekawość, ani współczucie, choć też.
Nie była to też rozpacz, ani płacz, ani PRZEDE WSZYSTKIM bezradność. Moją pierwszą reakcją była TOTALNA ZŁOŚĆ, złość bliska niestety TOTALNEJ NIENAWIŚCI, nienawiści prawie zwierzęcej do innych samców alfa, którym w tejże chwili byłbym w stanie przegryźć zgoła aortę. Była też w tej reakcji także złość na swoją bezsilność. Złość i wściekłość nakładająca się na złość i wściekłość. ZŁOŚĆ I WŚCIEKŁOŚĆ patrząca na spadających ludzi była czysta i nieskalana. Była TOTALNIE PIERWOTNA. Była ze ZWIERZĘCIA, którym w tej chwili byłem. Na pewno.
Skąd się ta reakcja wzięła? Na to pytanie bardzo trudno jest odpowiedzieć. Wiem jednak, że od tego problematu się nie uwolnię. Wiem, że któregoś dnia ta sama złość i nienawiść zakipi we mnie. Zdarzy się to wtedy, kiedy mój kolejny PRZYJACIEL zadzwoni do mnie i każe mi włączyć telewizor. Może jutro. Może za rok. Ale KTOŚ KIEDYŚ zadzwoni, kurwa mać, na pewno.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam wkurw egzystencjalny.
29 listopada, 2010, Autor: joawelCzy wiesz, że za używanie prezerwatyw grozi Ci piekło? No, to nie są przelewki. Ja się przestraszyłam, tak na serio. Wieczność w otchłani piekielnej? Tego bym nie chciała. Jaką mam alternatywę? Piekło na ziemi, czyli wstrzemięźliwość seksualna. No normalnie wybór jak w mięsnym w PRL’u.
Dobra a tak poważnie, wkurwiające to jest. Co to jest za strasznie to raz, a dwa co za głupi i bezsensowny zakaz? Zatrzymajmy się na straszeniu. Co za głupia (a może raczej ograniczona?) wiara (tak, takie jest moje zdanie w tej kwestii i jak kogoś obrażam to proszę o argumenty) która straszy swoich wiernych? Budujmy miłość i jedność na straszeniu? Bóg was wszystkich kocha, ale jak nie będziecie grzeczni to do piekła? No słabe to jest. Poza tym dlaczego te prezerwatywy i inne metody są złe? No co w tym złego? Że mogło być dziecko a go nie będzie? Jak jestem w stanie się zastanowić nad aborcją tak seks z zabezpieczeniem nie powinien podlegać dyskusji. Skoro człowiek, wg religii katolickiej, jest stworzony tylko i wyłącznie do miłości pomiędzy kobietą i mężczyzną a cała reszta wariantów to choroba, to idąc tym tropem wstrzemięźliwość seksualna z wielu powodów jest też zła, a czasami nawet bardzo zła. Czy nie można zaakceptować faktu, że to jedna z potrzeb człowieka i dla zdrowotności powinien to robić? A żeby nie płodził za każdym razem dzieci, których nie będzie w stanie wychować, to pozwolić na środki zapobiegające rozmnożeniu? Skoro mamy taką „technikę” to korzystajmy z niej.
A jak za 200 lat papież Mariusz 31, sorry – Mariusz XXXI, pozwoli na prezerwatywy to wszystkie te dusze, w tym moja, zostaną uwolnione z piekła? I ile będzie wynosić moje odszkodowanie za niecałe 200 lat w piekle? No jak to będzie? Kto wie, no kto?
Podsumowując, wkurwia mnie mamienie tych wszystkich ludzi, opowiadanie im pierdół, zakazywanie, nakazywanie i straszenie bez sensownego wytłumaczenia, bez dostosowania „programu do panujących warunków”. Wkurwia mnie osądzanie wszystkich tylko nie samych siebie. Wkurwia mnie to, że ta religia ma taki wpływ na moje marne ateistyczne życie. I na miejscu wierzących wkurwiałoby mnie to, że nagrodą na to wszystko jest życie wieczne bez prezerwatyw.
* wkurw zainspirowany Tomasz (tłuste włosy) Lis na żywo.